Szwecja, Polska, druga wojna światowa…

Zgadzam się z oceną znanego polskiego dyplomaty Leona Orłowskiego (autora genialnego podręcznika dla dyplomatów O polityce, książki – traktatu filozoficznego porównywalnego z podobnym traktatem Carla v. Clausewitza O wojnie (Vom Kriege), że analogie w historii bywają złudne. To, że z grubsza biorąc w pierwszej i drugiej wojnie te same państwa, czy narody, walczyły po tej samej stronie, nie znaczyło kontynuacji. Dzieło Clasewitza zna cały świat – dzieła Orłowskiego nie znają nawet Polacy.

Książka była wydana w małym nakładzie w Londynie w latach pięćdziesiątych, a w latach siedemdziesiątych parę rozdziałów z niej (za zgodą autora) przedrukowaliśmy w Szwecji. A i tak nikt o niej nie pamięta. A powinna być wydana przynajmniej jako podręcznik dla polskich dyplomatów. To jest tak, jak z X muzą Irzykowskiego. Tam to geniale dzieło znane jest tylko Polakom. Nawet studiując w Polsce estetykę filmu byliśmy dumni, że dzięki Irzykowskiemu wiemy więcej niż nasi zachodni koledzy. Dzieło Irzykowskiego jest dziś już zdeaktualizowane, ale gdyby było swego czasu przetłumaczone na ogólnodostępne języki, to… Tymczasem dzieło Orłowskiego się niezaktualizowało i warto o tym pomyśleć.

Większość poważnych historyków, jeśli nawet nie podziela poglądów Taylora, to nie ma wątpliwości, iż korzenie II Wojny Światowej tkwią w Pierwszej. Szwecja od czasu wojen napoleońskich starała się nie brać udziału w konfliktach zbrojnych. Zachowanie neutralności w I-szej wojnie nie było trudne. W zasadzie państwa same decydowały, czy chcą czy nie chcą brać w niej udział. No, chyba, że leżały po drodze przechodzących armii, jak Belgia czy Holandia.

W pierwszej wojnie neutralna Szwecja sympatyzowała z Niemcami. Kraje skandynawskie żyły w cieniu kultury niemieckiej. Rody rycerskie były ze sobą spokrewnione. Wyżsi oficerowie szwedzcy lub duńscy miewali żony Niemki. Niemieccy miewali też często żony szwedzkie lub duńskie. Były takie międzynarodowe rody jak np. von Moltkowie, tak duńscy jak i niemieccy. Gdy w połowie pierwszej wojny w listopadzie 1916 roku Niemcy i Austryjacy powołali do życia III Królestwo Polskie, to sympatia Szwedów była po stronie tego Królestwa. Polskie arystokratki, żony wpływowych szwedzkich polityków, oraz mające polskie korzenie szwedzkie intelektualistki jak np. Marika Stjernstedt (ona się wtedy tak pisała) zaczęły propagandę pro polską. Niewątpliwie  pierwsza broszura żądającą odtworzenia państwa polskiego, była wydana w Szwecji w języku szwedzkim.

Była to broszura Mariki Stjernstedt: POLENS RÄTT (Polska racja, Sztokholm 1917). Baronowa Janina Armfelt (z domu Ciechanowska) oraz Wanda de Pomian-Haydukiewicz (siostra znanego działacza niepodległościowego Alfa) wydały rok wcześniej w prestiżowym wydawnictwie Svenska Andelsförlaget (Szwedzkie wydawnictwo szlacheckie) książkę: POLEN NU OCH I FORNA DAGAR. (Polska dziś i dawniej). To wszystko przygotowało Szwedów na odrodzenie państwa polskiego. Niemniej na depeszę z 14 listopada 1918 o odrodzeniu się państwa polskiego, rozesłaną przez Piłsudskiego na cały świat, Szwecja nie odpowiedziała. Podobnie, jak wszystkie inne kraje z wyjątkiem pokonanych Niemców, którzy jako jedyni uznali Polskę, drudzy byli po pewnym czasie neutralni Turcy. Gdy jednak konferencja w Wersalu uznała państwo polskie, to Szwecja była jednym z najlepszych naszych kontrahentów.

Ten przydługi wstęp był konieczny, by zrozumieć stosunek Szwecji do sprawy polskiej po 1 września 1939 roku. W drugiej wojnie Szwecja postanowiła być neutralną za każdą cenę. Problem był w tym, że sfery tradycyjnie sympatyzujące z Niemcami nie sympatyzowały z Hitlerem, a raczej z tymi oficerami niemieckimi, którzy chcieli Hitlera usunąć i zorganizowali nieudany zamach 20 lipca 1944. Przy okazji sfery związane z dworem królewskim sympatyzowały raczej z aliantami.

Szukanie równowagi to był cel nadrzędny polityki szwedzkiej. Wielki znawca dyplomacji polskiej prof. Henryk Batowski tak pisał swego czasu:

Podobnie jak inne państwa neutralne Szwecja zastosowała wobec rządu polskiego na obczyźnie metodę stosunków jednostronnych, tj. pozwalała na działalność poselstwa RP w Sztokholmie i konsulatu w portowym mieście Malmö, ale uchyliła się od formalnego uznania rządu gen. Sikorskiego i nie wysłała swego przedstawiciela dyplomatycznego ani do Angers, ani potem do Londynu .

Wszystkie państwa neutrale stały na stanowisku, że państwo polskie istnieje, ale nie ma legalnych władz. Gdyby Francuzi nie spowodowali zatrzymanie polskich władz w Rumunii i dopuścili prezydenta Mościckiego oraz rząd RP do Francji i tam legalnie nastąpiła by ewentualna wymiana władz, to kraje neutralne musiałyby te władze uznawać. A tak uznawały tylko polskich nominantów na placówkach dyplomatycznych sprzed 1 września 1939 roku. Miało to tę dobrą stronę, że gen. Sikorski nie mógł według swego widzimisię usunąć z placówek wybitnych polskich ambasadorów i posłów, jak np Sokolnickiego czy Orłowskiego. Byli to, niewątpliwie zwalczani przez Sikorskiego, piłsudczycy, wybitni dyplomaci, którzy odegrali wielką rolę w krajach neutralnych, gdzie mieli własne, bardzo cenne prywatne kontakty, z wielkimi możliwościami.

W dalszej części swojego opracowania prof. Batowski przypomina, że Szwedzi po wybuchu wojny zgodzili się opiekować polskimi placówkami w III Rzeszy tj. ambasadą, konsulatami, izbami handlowymi.

Nam Polakom wydaje się, iż pierwszego września 1939 wybuchła druga wojna światowa. Formalnie biorąc wojna zaczęła się 3 września po wypowiedzeniu tej wojny przez Wielką Brytanię i Francję III Rzeszy. Co nie zmienia faktu, iż pierwszego września roku pamiętnego bez wypowiedzenia wojny Niemcy zaatakowali Polskę z lądu, morza i powietrza. Bez wypowiedzenia wojny, ale po wypowiedzeniu paktu o nieagresji oraz postawieniu nieformalnego ultimatum. Podkreślam to, bowiem 17 września Armia Czerwona wdarła się na terytorium Polski mimo paktu o nieagresji obowiązującego do 1944 roku. Niemcy wypowiedzieli nam pakt, gdy Polska przyjęła oszukańcze (jak to określał Stanisław Cat-Mackiewicz) brytyjskie gwarancje.

Wspomniany na wstępie prof. Taylor w rozdziale Appeasment i Neville Chamberlain z Historii Anglii lat 19141945. Tak to komentuje:

Chamberlain pozostawił Czechów własnemu losowi. Czechosłowacja straciła ok. 100 tys. obywateli w okresie wojny. Praga, jedno z najpiękniejszych miast Europy, pozostało nietknięte. Chamberlain udzielił Polsce gwarancji. Sześć milionów obywateli polskich straciło życie. Warszawa legła w gruzach.

Tu dla wyjaśnienia. W drugiej wojnie zginęło ok. 10 tysięcy Czechów, trochę z powodu zaangażowania się w ruch oporu, ale większość to byli Czesi, którzy zbiegli z Czech i walczyli jako lotnicy w Wielkiej Brytanii. Byli to straceńcy, którzy mieli rekordowe wyniki zestrzeleń i strat. Polacy byli na drugim miejscu podobnej działalności. Słowacy zaś walczyli po stronie niemieckiej na froncie wschodnim i ponieśli też pewne straty, a później, jak idioci, zrobili komunistyczne powstanie przeciw Niemcom w Bańskiej Bystrzycy. W sumie ok. 20 tysięcy Słowaków nie przeżyło tamtej wojny. Pozostałe 70 tysięcy obywateli czechosłowackich to byli Żydzi w większości słowaccy, bo czeskich się trochę uchowało.

Polacy, gdy załatwili ze Szwedami opiekę swoich placówek, sądzili, że po krótkiej wojnie, odbiorą swoje budynki z całym dobytkiem. Niestety, Szwedzi uznali, że ich układy z nieistniejącym już rządem polskim przestały ich obowiązywać. I wydali polskie placówki z całym dobytkiem Niemcom. Co tym ostatnim ułatwiło wydanie polskich znalezionych tam dokumentów (wybranych naturalnie pod pewnym kątem) udowadniających, że winę za wybuch II wojny ponosi Polska. Do dzisiejszego dnia broszurę wydaną we wszystkich ważniejszych językach europejskich w wersji szwedzkiej pt POLSKA DOKUMENTEN można kupić w lepszych antykwariatach w Sztokholmie. W tej broszurze są fotokopie polskie i tłumaczenia. Rząd polski w Londynie uznał to za fałszerstwo. Nie mniej polscy dyplomacji jak ambasador Raczyński czy Lipski w swoich wspomnieniach uznali te dokumenty za prawdziwe. Jakkolwiek tendencyjnie dobrane.

W maju lub czerwcu 1939 (czyli już po wypowiedzeniu przez Niemcy, po gwarancjach brytyjskich, paktu z Polską) Szwedzi uznali, że to jest punkt zapalny i powołali referat (polska avdelningen) w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Królestwa Szwecji (UD). Wiązało się to z napiętą sytuacją na odcinku polsko-niemieckim. Szwedzi uważali, że Polacy zajmują niesłuszne stanowisko w sprawie Gdańska i bali się, że to “nieelastyczne” stanowisko polskie może spowodować konflikt światowy.

Szefem tego polskiego wydziału był Steffan Söderblom, a jego zastępcą radca R. Kumlin. Obaj nie byli zbyt dobrze  nastawieni do “polskich awanturników”. Powołanie polskiego wydziału w UD było swoistym fenomenem, bo w tym czasie w UD nie było nawet osobnego referatu USA, a tylko wspólny północno-amerykański.

Erik Boheman. Foto: Wikipedia

Po wybuchu II wojny sytuacja się zmieniła. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności sekretarzem generalnym szwedzkiego MSZ (UD) został były poseł szwedzki w Warszawie Erik Boheman, świetnie znający, lubiący i rozumiejący Polskę i Polaków. Wprawdzie bardzo ostrożny jego szef minister MZS Chrystian Günther, który nie wiedział kogo bać się więcej: Niemców, Anglików czy tradycyjnie Rosjan, hamował jego wysiłki w pomocy Polakom, nie mniej jak zawsze urzędnicy mają więcej do powiedzenia od szefów. ^

Tak przy okazji ten przyjaciel Polski nie został nigdy przez nas doceniony i chyba tylko profesor Henryk Batowski docenił jego rolę. Minister Günther uważał (i z punktu widzenia neutralnej Szwecji, jak najbardziej słusznie), że polskich uchodźców należy traktować zgodnie z konwencją genewską tzn. wojskowych internować, innych zostawić własnemu losowi, a przedstawicielstwa stron wojujących izolować, Ponieważ Niemcy pilnowali Anglików, a Anglicy Niemców to wyjątek stanowili Polacy, którzy dzięki Bohemanowi i inny wpływowym Szwedom, mieli do pewnego czasu (póki się Niemcy nie zorientowali) dużo większą swobodę działania.

Na początku wojny przez Szwecję przewaliła się fala uchodźcza tak wojskowych, jak i cywilnych  Polaków. Przez Szwecję przejechała między innymi marszałkowa Aleksandra Piłsudska z córkami bardzo dobrze przyjęta przez przedstawicieli dworu królewskiego z admirałem Väterem na czele. Szwedzi patrzyli nawet i na wojskowych przez palce, także wtedy, gdy przylecieli w mundurach samolotami, jak znany później pisarz i dziennikarz Tadeusz Norwid-Nowacki. Szwedzi nie robili też trudności polskim lotnikom udającym cywili w przedostawaniu się do Anglii. Tolerowali przekazywanie polskim uchodźcom zapomóg pieniężnych z Londynu za pośrednictwem Polskiego Komitetu Pomocy. Ale co ważniejsze. Nie przeszkadzali w działalności bazy Anna czyli jednego z ważniejszych ośrodków kontaktu z Krajem. Do czasu tolerowali też używania przez Polaków nielegalnej radiostacji do kontaktów z Londynem.

Ludomir Garczyński-Gąssowski

Lämna ett svar