Dziś, 6 czerwca Szwecja obchodzi swoje święto narodowe (Nationaldagen). 6 czerwca 1523 roku Gustaw I Waza wstąpił na tron, więc data jest nieprzypadkowa.
6 czerwca to dzień wolny od pracy, a na świeżym powietrzu, w parkach, w Skansenie, w mieście, za miastem, organizowane są koncerty, pikniki – mieszkańcy Szwecji świętują ten dzień.
Jest rok 2013. My szczęśliwie jesteśmy daleko za miastem, gdzie wynajmujemy letni domek. Pogoda jak na zamówienie, czyste niebo, gorące słońce, nastroje wyśmienite, może nawet trochę podniosłe. Szczęśliwie też okazało się, że w niedalekim Mariefred będą obchody na rynku. Pojechaliśmy więc. Kupiliśmy mini książeczkę ze słowami piosenek, które miały być zaśpiewane. Był chór, znani Szwedom wykonawcy, między innymi Magnus Bäcklund, Frida Wingren.
Usłyszałam nawet ukochane Du måste finnas, w wykonaniu Anette Belander. Ta pieśń jest o imigrantce, która źle i obco czuje się jeszcze na nowej ziemi. Trafia do mnie tak mocno, że zawsze, zawsze wyciska ze mnie łzy. Koncert był wyśmienity, piosenki tak letnie, melodyjne i wpadające w ucho, że rozkołysały na krzesłach nieśmiałą publiczność. (Trudno Szwedom wstać i tańczyć, ale śpiewać kochają!). Ja zatańczyłam, a co!
Przy hymnie narodowym, Du gamla, du fria wzruszyłam się trochę, bo jakże inaczej. Wzruszyłam się, bo słowa hymnu są piękne , no i poczułam, że zaczynam kochać mój drugi kraj, Szwecję.
Monika Henriksson