Plotki prawdziwe i zmyślione

Z Facebooka: Fakt, że Maradona nie żyje, a Stonesi żyją pokazuje, że problemem nie jest alkohol i narkotyki, lecz sport.

Wizerunek Jana Pawła II chwieje się i pęka w szwach. Prof. dr hab. Stanisław Obirek, antropolog kultury, teolog, historyki i publicysta tak mówił w wywiadzie dla Gazety Wyborczej:

Od czasu pontyfikatu Jana Pawła II kryterium doboru biskupów była ortodoksja – wierność doktrynie, dbałość o rytuał i praktykowanie, a nie ortopraksis, czyli troska o etykę, zgodność praktyki z Ewangelią, moralną słuszność działania. O nominacji decydowało słynne już „mierny, bierny, ale wierny”. Dlatego niemal nie mamy w hierarchii wybitnych osobowości, rogatych dusz. Owszem, pojawiają się takie postaci jak kiedyś arcybiskupi Józef Życiński, Alfons Nossol czy dzisiaj Grzegorz Ryś, ale to wyjątki potwierdzające regułę. Ich wpływ na polski katolicyzm był i jest marginalny. Jan Paweł II cenił sobie lojalność, a nie kulturę krytycznej rozmowy. Skutki tej negatywnej selekcji były takie, że ludzie oddani, wierni o rzeczach niewygodnych informowali papieża selektywnie albo wcale mu o nich nie mówili.

 

Cytowany już wielokrotnie w tej rubryce Piotr Pietucha na FB:

Logistyka szczepionkowego kryzysu – cwane kombinowanie, czyli słynna polska improwizacja, tępa bezradność infantylnego braku wyobraźni, zachlana obmierzła pasywność, strach przed odpowiedzialnością, czekanie na cud “jakoś to będzie”, zrzucanie na indolencję innych (Unii), fundamentalna, niemal genetycznie wprogramowana nieufność, nieumiejętność współpracy, organizacji, koordynacji czyli polska specjalność typu “zaprzęg kotów”. A na koniec te codzienne, wkurwiające konferencje prasowe o tym samym – kolejny narcyz z zakurczonym, przemarzniętym ego, który musi się grzać w świetle reflektorów.

Także o Trumpie:

Impeachment Trumpa. Ameryka wraca do zdrowia. Europa trzeźwieje, traci cierpliwość dla nierządu. Pisowi zostaną Chiny, Watykan i Rosja. Będą wam, na własną prośbę, włazić do głowy, do łóżka i do domu. I tak wszędzie tam macie burdel. Na szczęście normalnej większości narodu nie da się na dłużej zastraszyć, omamić ani skurwić.

 

Technologia 5G rozgrzewa nowe teorie spiskowe. W Gazecie Wyborczej o nowej technologii z dr Jackiem Błoniarzem-Łuczakiem, fizykiem z Centrum Nauki Kopernik rozmawia Irena Cieślińska.

Irena Cieślińska: Byłam ostatnio w Janikowie na Warmii. Na jednym z domów wisiał wielki plakat z hasłem „Nie dla wież w Janikowie! Sztuczne pole elektromagnetyczne to cichy zabójca!”. Ale na wieży tamtejszego kościoła zamontowane były nadajniki telefonii komórkowej. Wprawdzie są to nadajniki 4G, ale czy między 4G a 5G jest duża różnica? Co zabójczego może kryć się w tym jednym, dodatkowym G?
Jacek Błoniarz-Łuczak: 5G jest ewolucją tego, co nazywamy 4G i co mamy teraz. Podobnie zresztą jak 4G było ewolucją tego, co nazywaliśmy 3G. Wszystkie generacje telekomunikacji wykorzystywały fale elektromagnetyczne, tyle że każda kolejna oferuje szybszy transfer danych. 5G będzie w Polsce korzystać z trzech częstotliwości: 700 MHz, 3,4 GHz oraz 26 GHz. Dwie pierwsze są już dzisiaj używane, więc jedyna nowość to częstotliwość 26 GHz. (…)
Skupmy się na mikrofalach używanych w telekomunikacji. Czy mogą budzić niepokój?
– Oczywiście! Przecież wiemy, że mikrofale podgrzewają. W mikrofalówce używamy do tego promieniowania elektromagnetycznego o częstotliwości 2,45 GHz, czyli niewiele różniącego się od tego używanego w telekomunikacji.
Każdemu może się zapalić czerwona lampka. Można się zastanawiać, czy jak trzymam telefon przy uchu, to mi się w głowie nie zagotowuje, czy nie ścinają się białka w komórkach. To zasadne pytanie.
A ścinają się?
– Nie. Te mikrofale mają zbyt małą moc. Wszystko opiera się na ilości.
Czy światło widzialne jest niebezpieczne? W pewnych okolicznościach na pewno. Jeśli skieruję prosto w oko wiązkę laserową, będę mógł tak zrobić tylko dwa razy, bo trzeciego oka nie mam. Ale przecież nikt z tego nie wyciąga wniosku, że należy unikać światła.
Do czego pan zmierza?
– Że podobnie jest z promieniowaniem mikrofalowym. W mikrofalówkach używamy podobnych częstotliwości jak w telekomunikacji, ale mikrofalówki mają moc aż 800 W. W dodatku te 800 watów działa w bardzo małej objętości. Dlatego w mikrofalówce można podgrzać szklankę wody do temperatury wrzenia.
Natomiast promieniowanie wysyłane przez telefon ma moc blisko tysiąc razy mniejszą.
Ale często się go używa, więc może w końcu zagotuje mózg?
– Nie. To jakby próbować podgrzać wodę w wannie, podkładając pod nią po jednej zapałce. Nawet za tysiąc lat się nie uda.
Robiono takie badania: brano telefon komórkowy w trybie maksymalnej emisji i sprawdzano kamerą termowizyjną, jaką temperaturę ma ucho, gdy telefonu się używa, a jaką, kiedy się go nie używa. Ucho się podgrzało o jeden stopień Celsjusza. Ale to wcale nie znaczy, że ogrzały je mikrofale. Telefon, kiedy intensywnie pracuje, sam się rozgrzewa, więc mógł ogrzać ucho. Tak jak ogrzewają się pracujące laptopy i dlatego nie poleca się trzymania ich na udach.

 

Jerzy Urban znany jest ze swoich ostrych i jednoznacznych komentarzy. Tym razem o Kościele:

“Polska jest małą dupą, na której rośnie wrzód większy niż ona sama. Wypełnia ów szankier ropa o medycznej nazwie Kościół katolicki. Stanowi on mieszaninę ciemnoty, zakłamania, zacofania, arogancji, obłudy, chciwości, głupoty, wsteczności, agresji, autorytaryzmu, egoizmu, dyletanctwa i żądzy władzy. Kościół wojuje ze swobodą i urodą życia ludzi. Dla wyznawców ma zakazy i nakazy. Poprzez prawo państwowe i wpływy narzuca je wszystkim. Pół ludzkości ma odgrywać role społecznie podrzędne i być maszynkami do przekazywania genów. Ogół ma widzieć moralność w kroczu, a kler chce regulować funkcjonowanie genitaliów i odbicie tego w nauczaniu i kulturze. W dobie informatyki egzorcyści gonią diabły. Dewoci blokują współczesną sztukę. Cokolwiek by mówić o PRL, ewoluowała ona, co prawda zygzakiem, od stalinizmu, jego zbrodni i zależności od ZSRR do Okrągłego Stołu. Postępem był Gomułka wobec Bieruta, Gierek wobec Gomułki, Jaruzelski wobec Gierka. Polski Kościół odbywa drogę w odwrotną stronę. Dajcie mu 100 lat, a podpali stosy i stodoły. Wpływ Kościoła i jego nacjonalistycznych wypustek politycznych wykluczają rzeczywistą europejskość kraju. Wyznawcy smoka gender i zbrodni smoleńskiej nie stworzą innowacyjnej gospodarki, zgnoją naukę i wszelki postęp, także techniczny i społeczny. To gangrena. (…) Reasumując: polski Kościół, czemuś rzymsko-katolicki, to dowód na trafność ateizmu. Gdyby Bóg istniał, już dawno zmieniłby personel.”

 

List Pani Ambasador RP w Szwecji, Joanny Hofman, do redakcji Dagens Arena jest powodem coraz większego skandalu dyplomatycznego. Już nie tylko na próby cenzurowania treści artykułów zareagowały szwedzkie media, ale także szwedzcy politycy. Również w Polsce coraz więcej mediów pisze o tej sprawie…

 

W Gazecie Wyborczej artykuł „Dopaść naukowców od Holocaustu. To Reduta Dobrego Imienia ściga za książkę „Dalej jest noc”. Na ławie oskarżonych zasiedli profesorowie Barbara Engelking i Jan Grabowski, autorzy dwutomowego dzieła o losach Żydów ukrywających się w czasie wojny w kilku powiatach okupowanej przez Niemców Polski. Powód? W przypisie mieli zniesławić dawnego sołtysa wsi na Podlasiu. Wyrok ma zapaść 9 lutego. A w artykule czytamy m.in.:

Rok temu zostałem zaproszony do parlamentu Szwecji, by wygłosić krótkie przemówienie na temat moich badań i Holocaustu. Po spotkaniu poprosiła mnie o rozmowę Ann Linde, szefowa MSZ tego kraju. Powiedziała, że dostała z polskiego MSZ list na mój temat wzywający do odwołania mojego wystąpienia – wspomina Grabowski. Instrukcje, by reagować na zagraniczne wykłady Grabowskiego, Engelking, Jana Tomasza Grossa i innych niezależnych historyków, MSZ rozesłał do wszystkich polskich ambasad.

Jakich ponurych czasów dożyliśmy…

 

Także w Gazecie Wyborczej Donata Subbotko rozmawia z polskim marszandem mieszkającym w Szwajcarii, Rafałem Jabłonką:

– Dzisiaj trzeba wychodzić na ulice, opowiedzieć się w demokratyczny sposób przeciwko temu, co jest. Ale długoterminowo ważna jest edukacja, otwartość na świat i wolna wypowiedź artystyczna, a w Polsce narodowe instytucje są już opanowane przez przeciętniaków i ludzi związanych z władzą. Właściwie to nie znam żadnego inteligentnego Polaka, który by kolaborował z tym rządem. Choroba Polski to jej polskość, wielki kompleks. Stąd te pretensje do mnie, dlaczego nie kolekcjonuję polskiej sztuki. Przepraszam, co to ma za znaczenie? Sztuka jest jedna. Michał Anioł czy van Gogh, Rubens, Warhol etc. – to artyści uniwersalni. Narodowość nie jest w sztuce ważna, chociaż jest w niej zapisana jak DNA, bo nie można się pozbyć tego, skąd się człowiek wziął. Dlatego ja też cierpię z powodu tego, co się dzieje w Polsce, chociaż mieszkam poza krajem od bez mała pół wieku. Ale jestem optymistą.

STREFA.SE

Foto: znalezione na FB

 

Lämna ett svar