Przedpremierowe pokazy dla prasy są niekiedy połączone ze specjalnymi procedurami, jak podpis zobowiązania do nie drukowania recenzji przed określonaą datą czy deponowanie telefonów komórkowych, mogących służyć pirackiemu rejestrowaniau filmów w czasie projekcji. W dodatku na ciemnej widowni siedzi strażnik w cywilu wypatrujący ewentualnych piratów. Ta procedura dotyczy tylko niektórych filmów, wysokobudżetowych lub mających szanse stania się dziełami kultowymi. O to posądzić można np. aktualny horror (film grozy), zasłużonego w tym gatunku, producenta Guillermo del Toro.
Jakie są kryteria dobrego filmu grozy? Chyba umiejętność przestraszenia widza, co ostatnio udaje się coraz rzadziej. Trzeba oczywiście zaakceptować najmniej nawet prawdopodobną rzeczywistość nadprzyrodzoną, byle by tylko mieściła się w regułach gatunku, z których pierwsza to zainteresowanie widza intrygą. A inne to pozbawiony instynktu samozachowawczego (który cechuje np. neutralnie nastawionego do akcji widza) pęd bohaterów ku ewentualnej zagładzie. Której mogą niekiedy uniknąć, jeśli aktywnie starają się odgadnąć tajniki zagrożeń i próbuję je przekształcić lub zwrócić w innym kierunku.
Nie zdradzając fabuły omawianego filmu, mogę tylko zachęcić widzów do śledzenia i aktywnego wpływu na rozwój wypadków, równolegle z zagrożonymi bohaterami. Trzeba tylko dodać, że nadprzyrodzona narracja filmu osadzona jest w realistycznej i konkretnie oznaczonej rzeczywistości: kulminacja zbiega się ze zwycięstwem Richarda Nixona w wyborach prezydenckich w 1968 roku, a bohaterowie, unikając zaludniających film potworów, będą pod rządami ”Tricky Dicka” jeszcze przez ładnych kilka lat żyli w cieniu wojny w Wietnamie, za której wyraźną alegorię można też uznać ten filmowy horror.
Aleksander Kwiatkowski
SCARY STORIES TO TELL IN THE DARK reż. André Övredal dystr. Scanbox prem. 9 sierpnia 2019