Teofila, a raczej Lilka, bo tak na nią wołano od małego, ukończyła żeńskie gimnazjum Nazaretanek. Urodziła się 8 czerwca 1919 roku. Była wysoką, zgrabną blondynką. Jej ojciec, Jan, był kasjerem na kolei; mama Ludwika zajmowała się prowadzeniem domu. Wojna pokrzyżowała plany Lilki – chciała zostać lekarką dentystką (była już nawet zapisana na studia w Poznaniu).
Alf Roland Gustaw Kazimierz de Pomian urodził się w Sztokholmie w 1907 r. w dzielnicy Solna, gdzie jego ojciec miał willę w królewskim parku Haga, a która należała także do Martina Olssona, znanego biznesmena szwedzkiego, właściciela sieci sklepów noszących jego nazwisko. Alf był synem pierwszego konsula polskiego w Sztokholmie, zasłużonego działacza emigracyjnego Alfa Karola Hajdukiewicza de Pomian, który z kolei był synem powstańca styczniowego Józefa Alfonsa, który uciekł do Szwecji w 1865 roku. To wielkie nazwisko, które na trwałe zapisało się w historii polskiej emigracji w Szwecji.
Alf Roland miał 11 lat, gdy ojciec wysłał go do Odrodzonej Polski wraz ze starszym bratem Gustawem (ten zresztą szybko uciekł z Polski i powrócił do Szwecji), by mógł się tutaj nauczyć języka i poznać polską kulturę. Alf był wytrwały i ambitny – skończył szkołę kadetów, wyjechał na trzy lata do Anglii, a stamtąd powrócił do Polski, która była dla niego bliższa niż rodzinna Szwecja. Wybuch drugiej wojny światowej zmienił jednak wszystko. Zatrzymany przez Gestapo, po krótkim czasie mógł wyjechać do Szwecji. Pomogły kontakty, jakie miał jego ojciec, m.in. z osobami, które odgrywały ważną rolę w Szwecji. I udało się to, mimo, iż Alf był obywatelem polskim.
Alf miał czworo rodzeństwa, trzech braci: Gustawa, Tora i Witolda oraz siostrę Wandę. Gustaw pracował jako tłumacz na policji, Tor został właścicielem sklepu, a Witold, wieczny bawidamek, obracający się w kręgu bogatych przyjaciół, wraz ze swoim przyjacielem Szwedem, wyjechał do USA, gdzie na wiele lat zaginął po nim słuch. Ojciec mimo poruszenia wielu wpływowych znajomości, nie mógł go odszukać. Później do Sztokholmu dochodziły słuchy, że podobno utopił się w Mississippi. Dopiero 10 lat temu, ktoś zadzwonił do rodziny w Sztokholmie z informacją, że właśnie umarł w Chicago i pozostawił po sobie niewielki spadek. Podobno utrzymywał się z grania na różnych instrumentach muzycznych, a występował głównie w domach dla emerytów. Lepiej poszczęściło się jego siostra Wandzie – wyszła za mąż za fabrykanta pianin Estlunda.
Gdy na kontynencie europejskim szalała wojna, życie w Szwecji toczyło się w miarę spokojnie. Ojciec Alf Karol zaangażował się w organizowanie pomocy dla walczącej Polski, a także pomocy polskim uchodźcom w Szwecji, ale pilnym okiem przyglądał się swoim synom. Młody Alf pracował w Szwedzko-Polskiej Izbie Handlowej i dla mającego już niemal 30-lat mężczyzny, ojciec szukał właściwej żony. Junior nie przestawał jednak myśleć o pięknej Lilce pozostawionej w Polsce i wierzył, że kiedyś los ich jednak znowu połączy. Również i Lilka nie zapomniała ukochanego. Gdy wojna się skończyła, powróciła znowu nad morze. Pracowała w nadmorskiej kawiarni jako kelnerka i tam, w sierpniu 1946 roku, poznała młodego, przystojnego marynarza szwedzkiego. Zwierzyła mu się kiedyś, że pragnęłaby uciec z Polski do Szwecji, gdzie ma narzeczonego. Szwed zapewnił, że da się to załatwić; jego statek wypływał wkrótce z węglem do Sztokholmu. Odpowiednio ucharakteryzowana Lilka została przemycona na statek i ukryta w węglu.
Do dzisiaj pamięta zapach pyłu węglowego i radość, gdy statek przybił do nabrzeża w Arsta w Sztokholmie. Wygłodzoną Lilkę Szwed zaprosił na obiad w restauracji „Tre remmar” a później odnalazł w książce telefonicznej numer do rodziny Pomianów. Niemałe jednak było jej rozczarowanie, gdy dowiedziała się, że Alfa nie ma w Sztokholmie. Miał dopiero przyjechać następnego dnia. I znowu powrót do portu i noc w stercie węgla na statku.
Następnego ranka dostała od znajomego marynarza 5 koron na taksówkę i pojechała na Regeringsgatan 22, pod biuro, w którym pracował Alf. Zmęczona podróżą, w wymiętej sukience, stanęła naprzeciwko budynku oczekując, że dojrzy ukochanego. Alf nie wierzył własnym oczom, gdy odwracając się od biurka, by popatrzeć na to co dzieje się ulicy, zobaczył przez okno postać, która wydała mu się znajoma. Zaskoczony i rozgorączkowany wybiegł na ulicę i stanął przed Lilką. Długi czas płakali oboje przytuleni do siebie. Niecały rok później, 9 marca 1947 r., wzięli ślub w Eugenia kyrka w Sztokholmie.
Lilka i Alf w Gröna Lund, 1949
Rodzina Pomianów szybko ją zaakceptowała. Teść, który już wtedy miał 80 lat (zmarł w wieku 105 lat), nazywał ją Magnifika (co po szwedzku oznacza „Wspaniała”). Na zdjęciach widać ich razem: on zazwyczaj w marynarce pod krawatem, ona długonoga, uśmiechnięta blondynka o iskrzących się oczach.
Młodej parze powodziło się dobrze. On niemal aż do wieku 70 lat pracował w Szwedzko-Polskiej Izbie Handlowej; ona, później aż do emerytury pracowała, pracowała w Televerket przy rysowaniu szkiców technicznych. W latach 50-tych urodziło im się dwoje dzieci: w 1950 roku Wanda, a cztery lata później Birgitta Józefa. Bibi skończyła archeologię. Na jednych z wykopalisk poznawała swoje przyszłego męża. Gdy nie było pracy dla archeologów, przekształcili się i przejęli sklep optyczny należący do jego rodziny. Tak się dziwnie złożyło, że obie siostry mieszkają dzisiaj w Västervik, w Smalandii. Wanda prowadzi tam stadninę koni.
Lilka de Pomian doczekała się trzech wnuków: Fryderyka, Wiktora i Mikaela. Swoje życie wspomina z rozrzewnieniem. Wakacyjne pobyty w letnim domu koło Gamleby, gdzie swego czasu posiadłość miała ciotka męża; wesołe chwile w Gröna Lund, beztroskie bale or-ganizowane przez Izbę Handlową. W domowym albumie zachowało się wiele pogodnych zdjęć jej i Alfa, który po długiej chorobie zmarł w 2003 roku. Jeaszcze wiele lat po stracie męża, nie potrafi powstrzymać łez, gdy o nim mówi – o swojej największej miłości życia. Alf zmarł mając 96 lat i pochowany jest w rodzinnym grobie na cmentarza Haga Norra.
Teofila de Pomian zmarła 4 kwietnia 2007 roku w Sztokholmie.
(NGP)