Maryla, Marylka – tak o niej mówią ci, którzy byli z nią zaprzyjaźnieni. Pani Maria Tatarczuch od 1970 roku mieszka w Szwecji. Znany poeta krakowski Józef Baran wspomina ją w swoich dziennikach, pisząc że ”była heroiną lat 60-tych”. Sztokholmski pisarz, Michał Moszkowicz, w swojej ostatniej książce ”Rachunki sumienia” napisał o niej ciepły tekst, który – chociaż przyjęła ciepło – to jednak wysłała do wydawnictwa długi list pisany ręcznie wielkimi literami na wielu stronach, w którym prostowała fakty. Zresztą bez specjalnego znaczenia, bo chodziło o tekst literacki. Moszkowicz pisał między innymi:
Właściwą pasją Maryli była właściwie nie sztuka, tylko ludzie sztuki. Była dumna, że w Kawiarni Związku Literatów zna wszystkich i ze wszystkimi jest na ty. Jej entuzjazm był zaraźliwy, nawet najznamienitsi pisarze chcieli grzać się w jej cieple. Doprawdy, była upostaciowieniem Muzy jak nikt inny. I była w tym bezinteresowna. Za swoje zaangażowanie w artystów i filozofów niczego nie żądała.
Maria Tatarczuch, rocznik 1926. Urodziła się w Koszycach, powiat Pińczów. Studiowała w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Krakowie, później w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni profesora F. Strynkiewicza. W 1955 roku zrobiła dyplom z rzeźby i medalierstwa u prof. Aumillera. Jako artystka rzeźbiarka pracowała przy rekonstrukcji zniszczonych podczas wojny rzeźb na Starym Mieście, w pałacach i kościołach w Warszawie. W Szwecji znalazła się w 1970 roku. Mieszkała w Sztokholmie. Zmarła w 2017 roku (?) w Sztokholmie.

”Taniec” praca dyplomowa Maryli Tatarczuch, 1956-57
Zapiski z rozmów z Marylą Tatarczuch:
Kiedyś poszłam do Cyrankiewicza. Wchodzę do podłużnego pokoju, on siedzi daleko na końcu pokoju. Po wejściu mówię do niego: Dzień dobry, czy pozwoli pan, bym się uczesała? Spojrzał na mnie i mówi: Proszę, mnie to nie grozi. A ja mówię: O rany boskie, to pan jest całkiem normalny człowiek!
W Krakowie, w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych uczył Jacek Puszet, to był pierwszy hippis świata. Ludwik, ojciec Jacka, zginął w Oświęcimiu, był jednym z najwybitniejszych animalistów. Mówiło się o nim ”O rety, puszety!”. Opowiadał mi o nim, podczas mojej dziwnej wizyty, Cyrankiewicz. Opowiedział mi historię, jak Jacek Puszet przed wojną przegonił krowę przez cały Rynek Krakowski ubrany tylko w kalesony, i to podwinięte do kolan. Znał go cały Kraków. Puszet miał swoją pracownię naprzeciwko pracowni Olgi Boznańskiej, na Piłsudskiego. Tam mnie kiedy zaprowadził i zrobił mi portret. Malował genialnie. Ledwo zaczął i już na portrecie była ja.

Młode hippiski: Magda Dygatówna, Natasza Baszmakow i Maryla Tatarczuch. Warszawa 1968. Foto: Andrzej Dudziński
Dlaczego wyjechałam z Polski? To trudno czasami wytłumaczyć, ale sprawy prywatne potrafią czasami zabić człowieka i musi wyjechać. Nie chcę o tym szczegółowo opowiadać ze względu na córkę. Moim drugim mężem, z którym miałam ślub cywilny, był Marek Jaworski, dziennikarz z Trybuny Ludu. Wcześniej wzięłam ślub jak byłam na Akademii, ale po paru latach się rozwiodłam. Jak poznałam Jaworskiego? To raczej pytanie, jak on mnie poznał? To zaczęło się od Artura Swinarskiego, mojego przyjaciela, starszego ode mnie o 40 lat. Byliśmy w teatrze, po jednej stronie siedział Swinarski, po drugiej Jaworski. Swinarski zwrócił na niego uwagę, bo lubił pięknych ludzi, a Jaworski wyglądał – jak mówiono wtedy w Warszawie – jak Szopenek. Mnie się nie bardzo podobał. Jakoś tak się jednak złożyło, że byliśmy razem. Dlaczego za niego wyszłam? Moja mama płakała i mówiła: dziecko musi mieć ojca. Jak długo trwał ten mój związek z Jaworskim? Chyba pięć minut… Mnie się bardzo podobało, że uciekł z domu, ukradł z kolegą kurczaka, że był redaktorem. Mnie drażniło w tym czasie mieszczaństwo, a on był inny. Zupełnie nie wiem, skąd to dziecko się wzięło… Ja mogłam dziecko wychowywać sama, tylko mama strasznie płakała. Jaworski miał wtedy 19 lat, ja byłam od niego o 11 lat starsza. Bardzo nie chciałam z nim być. Pojechaliśmy kiedyś do Bułgarii, idziemy po plaży, a wszyscy mówią ”Romeo i Julia”. Nikt nie wierzył, że jestem 11 lat starsza od niego. Jaworski dzięki mnie poznawał ludzi ze środowiska, dziennikarzy, artystów. On nie wiedział, że ja byłam wcześniej w AK. Normalnie to z nim by się nikt nie przywitał, na przykład taki Tadeusz Konwicki. Z tym Jaworskim wszystko było skomplikowane. On, jako redaktor Trybuny Ludu, tak długo męczył Cyrankiewicza, aż ten wreszcie przyznał mu mieszkanie. Sprzedał to mieszkanie później Stefanowi Bratkowskiemu.

Marek Jaworski, foto Wikipedia
Moim przyjacielem był Adam Mauseberger, przyjaciel Gombrowicza, też starszy ode mnie o 40 lat. Był dyrektorem Muzeum Adama Mickiewicza i od Cyrankiewicza dostał na pomieszczenia muzeum trzy kamienice na Rynku Starego Miasta. A tam była moja pracownia. Twierdzi, że o tym nie wiedział. Przyjaźniłam się także z Catem Mackiewiczem – to był bardzo uroczy człowiek.

Foto: Andrzej Holc
Jak wyjechałam z Polski? W zasadzie uciekałam do Stanów Zjednoczonych. Bo to było tak: kiedyś Adaś Mauesberger przyszedł do kawiarni, gdzie siedziałam z panią, która była córką generała Prażmowskiego i przedstawia ją jako żonę gubernatora Alaski. Zanim Adaś mnie przedstawił, ona mnie pyta: ”Gdzie ja mogę spotkać tę Marylę Tatarczuch? Ja widziałem te jej wspaniałe ryby i uznałam, że muszę je mieć w swojej kolekcji!” Mauesberger gniecie mnie butem, żebym nic nie mówiła, tylko mówi, żebyśmy poszli do mojej pracowni. Była druga w nocy. Tam dopiero wyjaśniłam, że to właśnie ja jestem Tatarczuch. Ona znała ambasadora amerykańskiego i miałam dostać wizę do USA. Mówiła, że zorganizuje mi wszystko w Stanach. Będę miała pracę w jakimś muzeum… Całe szczęście nie pojechałam. To nie było dla mnie.
Jak wyjechałam do Szwecji? To straszna historia. Moja córka Agnieszka była bardzo chora. To była choroba Scheuermanna. Leczę ją, ona leży w szpitalu, Jaworski nawet ani razu do niej nie poszedł. Czułam, że atmosfera gęstnieje. Miałam zaproszenie do Szwecji od pewnej nauczycielki. 4 grudnia 1970 roku, czekamy na wyjazd w Gdańsku. Mieszkamy w hotelu. Po pewnym czasie mówią nam, że już dłużej tam nie możemy być i wystawiają nam walizki. Statek, którym mieliśmy płynąć jeszcze miał stać w porcie czekając na załadunek przez 10 dni. Idę z Agnieszką po ulicy, jestem cała blada, nie mamy już żadnych pieniędzy. Naprzeciwko idzie jakaś pani, podobna do mojej matki, zatrzymuje mnie i pyta, czy coś się stało. Jak opowiedziałam jej co się stało, zaproponowała mi mieszkanie, zapewniła także nam jedzenie. To był cud.

Z córką Agnieszką
Statek miał przypłynąć do Sztokholmu do małego portu. Tam miał na mnie czekać mój przyjaciel Ryszard Rysiński, który miał nas zawieźć do jakiejś Szwedki. Przejeżdżamy, nie ma Rysia. Zaczynam płakać, mamy ze sobą tylko dwie małe walizki i chyba pięć dolarów. Wpadłam prawie w panikę, ale wreszcie Rysio nadjechał. Jak to się mówi: w pięć minut przeżyłam całe życie. Wkrótce dostałam pokój w akademiku. Byłam szczęśliwa, że jestem daleko od Jaworskiego.
Miałam ze sobą listy polecające od Artura Sandauera do Artura Lundqvista z Akademii Noblowskiej. Jak tam poszłam to najpierw przyjęła mnie dość chłodno jego żona. Obserwowała mnie uważnie, ja w biednych spodenkach szytych w Polsce, głupim pocerowanym sweterku, ale się tym nie przejmowałam. Później dopiero przyszedł Artur, poznałam go wcześnie w Polsce, gdy był u Sandauera. Żona Lundqvista, ona była poetką i nazywała się Maria Wine, już więcej mnie do domu nie zapraszała, chyba nie przypadłam jej do gustu. To było zaraz po wybuchu wydarzeń grudniowych w Gdańsku. Lundqvistowa umówiła się ze mną w kawiarni. Nie wiem w jakim celu, ale poszłam. Czekam na tę małpę, już wiedziałam co się w Polsce stało. Czekam, jestem bliska płaczu. Nagle do kawiarni wchodzą dwaj panowie. Poznaję, jeden to Olof Palme w czarnym płaszczu. Podchodzą od razu do mnie i pytają: Czy pani jest z Polski? Potwierdzam, ale akurat w tej chwili wchodzi Lundqvistowa. Ukłonił się tylko, przeprosił i odszedł. Wyglądało na to, że mi w jakiś sposób chciał pomóc.

Z papieżem Janem Pawłem II.
Już wiedziałam, że do Ameryki nie chcę jechać. W tej sytuacji chciałam być bliżej Polski. Do Szwecji przywiozłam w walizkach rzeczy do dwóch moich kompozycji: Poloneza i Strzygi. To były zasuszone słoneczniki, muszle, nożyczki, dwa widelce, dwa noże, dwa jaśki, które szyła mi aksamitu Kubiakówna, córka Tadeusza, który mieszkał w tym samym domu co ja, na Piekarskiej. Żona Tadeusza mieszkała później w Szwecji (chodzi o Danutę Kubiak – dop. red.), on ją strasznie traktował. Jak ludzie ją spotykali na ulicy, to od razu było widać, że u Kubiaków była awantura. Kubiak później poznał nową panią, z którą mieszkał, a która była bardzo podobna do mnie. Kiedyś przyjechał jakiś senator z Rzymu. Przyszedł na Piekarską, pomyliły mu się drzwi, zapukał do Kubiaków. Jak ona mu otworzyła, to myślał, że to jestem ja.
Próbowano mi w Szwecji znaleźć pracę. Miałam pracować w Muzeum Narodowym. Zaprowadzono mnie gdzieś, gdzie miała pisać na olbrzymiej maszynie do pisania. To zemdlałam, bo ja się maszyn boję. Później miałam czyścić jakieś srebrne talerze. A ja się języka nie mogłam nauczyć. Wie Pan dlaczego nie nauczyłam się nigdy szwedzkiego? Bo ja jestem jak Cat Mackiewicz – powiedział, że się nie nauczy języka angielskiego, bo nienawidzi Anglików.

Kungshamra 1971
Mężczyźni w moim życiu? W Warszawie pełno za mną chodziło. To było śmieszne, bo oni mnie zupełnie nie interesowali. To cudownie odkrył Tatarkiewicz, a później Melchior Wańkowicz. Kiedyś powiedzieli bardzo dziwną rzecz o mnie do Krysi Zwolińskiej, ona była żoną Jerzego Bandury. Ja nie chcę nawet powtórzyć – coś o seksie. Ja obraziłam się na nich ciężko i powiedziałam Krysi, że więcej nie przyjdę na żurek, który ona robiła zawsze dla Tatarkiewicza. Ale ja to miałam w nosie, to nie mnie dotyczyło… Pan pyta, czy było więcej mężczyzn niż ci dwaj moi mężowie? Pełno było takich z którymi mogłam godzinami siedzieć i rozmawiać. Na przykład z Jerzym Waldorffem robiłam różne hece – raz on idzie koło Mickiewicza po jednej stronie ulicy, ja po drugiej wychodzę z Telimeny, a on krzyczy do mnie przez ulicę: Pasek pani u mnie zostawiła! Baby wszystkie patrzą… Tak samo z Andrzejewskim…
Czy Xawery Dunikowski się we mnie kochał!? Nie, on mnie uwielbiał, ale to nie były miłości. Jak przyszłam do niego do pracowni pierwszy raz, to się mnie pyta: ”A cuś ty? Skąd się tu wzięłaś?” Mówię, że z Warszawy, studiuję rzeźbę. ”- A tak, to chodź tu!” Akurat robił ten wielki pomnik żołnierza sowieckiego, gdzieś na górze siedział na rusztowaniu Burzec. Dunikowski pokazując pomnik pyta się mnie: ”I co ty na to?” Ja wykręcam się i mówię, że boję się powiedzieć to słowo, bo jestem za młoda i panu profesorowi nie mogę tego powiedzieć. A Dunikowski: ”- Ja wiem co ty chcesz powiedzieć! Że to jest gówno! Burzec! Mówiłem ci, że to jest gówno!”

Foto: Henryk Kotowski
Ja w zasadzie to lubiłam tylko starszych ludzi, ci smarkacze to mnie w ogóle nie interesowali. Wiem, wiem, Jaworski, mój drugi mąż był ode mnie jedenaście lat młodszy. Ale to było tak: on został ”wybrany” przez Artura Marię Swinarskiego. Było to na jakimś spotkaniu z nim. Zarządził wtedy, że Jaworski stanie po jego lewej stronie i będzie odbierał kwiaty, a ja miałam stać po prawej i odbierać inne rzeczy i pozdrowienia.
© Nowa Gazeta Polska

80-te urodziny Maryli w Sztokholmie
Biogramy:
Henryk Burzec (ur. 21 lutego 1919 w Międzyrzecu Podlaskim, zm. 31 października 2005 w Zakopanem) – polski rzeźbiarz.
Józef Cyrankiewicz (ur. 23 kwietnia 1911 w Tarnowie, zm. 20 stycznia 1989 w Warszawie) – polski działacz socjalistyczny i komunistyczny, członek władz PPS i PZPR, pięciokrotny premier Polski w latach 1947–1952 i 1954–1970 (funkcję tę sprawował najdłużej w historii), przewodniczący Rady Państwa, wicepremier i minister bez teki, przewodniczący Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej w latach 1952–1955, członek prezydium Ogólnopolskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu w latach 1958–1983. Poseł do Krajowej Rady Narodowej, na Sejm Ustawodawczy oraz na Sejm PRL I, II, III, IV i V kadencji. Z zawodu dziennikarz.
Xawery Dunikowski (ur. 24 listopada 1875 w Krakowie, zm. 26 stycznia 1964 w Warszawie) – polski rzeźbiarz, malarz i pedagog.
Marek Jaworski (ur. 29 sierpnia 1937 w Skarżysku-Kamiennej) – polski dziennikarz, publicysta. Autor kilkunastu książek z dziedziny sztuki: „W kręgu Kenara” (1968), „Sztuka wokół nas” (1970); biografistyki: „Tadeusz Kotarbiński” (1971), „Janusz Korczak” (1973), „Władysław Tatarkiewicz” (1975), „Ludwik Hirszfeld” (1977); społecznego funkcjonowania kultury: „Apetyt na kulturę” (1979), „Sztuka nie zna granic” i innych. Współpracował przy powstaniu książek: Wojciech Jaruzelski „Stan wojenny. Dlaczego” (1992) oraz Stanisław Szwalbe „Wspomnienia” (1996). Pracował m.in. w pismach: „Radar”, „Fakty i Myśli”, „itd”, „Współczesność” (z-ca red. naczelnego, ostatni szef tego czasopisma), „Trybuna Ludu” (komentator, w latach 1981-86 stały korespondent w Paryżu), „Trybuna”, „Sens”, „Wiadomości Kulturalne” (kier.działu, z-ca red. naczelnego), jednocześnie w latach 1973-75 z-ca red. naczelnego czasopisma „Sztuka”, zaś w latach 1996-97 rzecznik prasowy w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Członek zespołu redakcyjnego czasopisma „Res Humana”. Opublikował parę tysięcy artykułów, felietonów, reportaży, korespondencji, recenzji zarówno w dziennikach, jak i tygodnikach (m.in. „Kultura”, „Tygodnik Kulturalny”, „Argumenty”, „Nowe Książki”, „Życie Literackie”, „Fakty”, „Prawo i Życie”, „Walka Młodych”, „Dookoła Świata”, „Perspektywy”, „Panorama”, „Ekran”, „Przekrój”, „Tygodnik Demokratyczny”, „Kontakty”), a także miesięcznikach ( „Scena”, „Kino”, „Miesięcznik Literacki”, „Dialog”, „Literatura na Świecie”, „Panorama Polska”, „Kultura i Życie”, „Pokolenia”). W latach 70. był autorem i prezenterem wielu programów telewizyjnych o tematyce kulturalnej, m.in. cyklicznego programu „Muzy bez etatu” poświęconego twórczości amatorskiej i ludowej. Został umieszczony na tzw. Liście Kisiela.
Artur Lundkvist, właściwie Artur Nils Lundkvist (ur. 3 marca 1906 w Hagstad, zm. 11 grudnia 1991 w Solnie) – szwedzki pisarz, prozaik, poeta i krytyk literacki. Członek Akademii Szwedzkiej.
Stanisław Mackiewicz herbu Bożawola, pseudonim „Cat” (ur. 18 grudnia 1896 w Petersburgu, zm. 18 lutego 1966 w Warszawie) – polski publicysta polityczny, konserwatysta związany z nieformalnym ugrupowaniem ziemiańskim tzw. żubrów kresowych, monarchista.
Adam Mauersberger (ur. 3 września 1910 w Warszawie, zm. 3 września 1988) – polski historyk, krytyk literacki, eseista, tłumacz, w latach 1957–1969 dyrektor Muzeum Adama Mickiewicza w Warszawie (obecnie Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza).
Artur Sandauer (ur. 14 grudnia 1913 w Samborze, zm. 15 lipca 1989 w Warszawie) – polski krytyk literacki, eseista, tłumacz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Artur Maria Swinarski (ur. 28 lipca 1900 w Brodnicy, zm. 21 kwietnia 1965 w Szwajcarii) – polski poeta, satyryk, dramatopisarz, plastyk. W latach 1934-1937 mieszkał w Krakowie, gdzie kierował działem literackim „Czasu”, i wystawiał szopki satyryczne (wraz z Magdaleną Samozwaniec). Od roku 1937 mieszkał w Gdyni, gdzie redagował dział literacki „Kuriera Bałtyckiego”. Podczas okupacji przebywał w Krakowie. Od 1952 roku mieszkał w Warszawie. W roku 1963 wyjechał do Austrii.
Panie Redaktorze, Marylka od niemal 2 lat nie zyje. Zmarla bez rozglosu, ktory tak uwielbiala, Corka Agnieszka zorganizowala bardzo skromny pogrzeb, w ktorym nie uczestniczylam mimo wczesniejszej z Maryla zazylosci- nie pamietam na ktorym spoczela cmentarzu.Pozdrawiam/
Witam,
Przez przypadek natknelam sie na Pani pytanie. Oto odpowiedz, ktora Pani byc moze juz zna:
https://gravar.se/en/forsamling/solna-kyrkogardsforvaltning/ulriksdals-begravningspl/08/maria-tatarczuch-cb0de 1/2
SWEDEN
/
STOCKHOLM
/
SOLNA KYRKOGÅRDSFÖRVALTNING
/
ULRIKSDALS BEGRAVNINGSPL
/
08
/
MARIA TATARCZUCH
Svenska
English
Maria Tatarczuch
Find the cemetery / parish
Date of birth:
1926-01-31
Date of death:
2017-07-02
Parish:
Solna kyrkogårdsförvaltning
Cemetery:
Ulriksdals begravningspl
Area:
08
Grave number:
UL 08 17
Solna kyrkogårdsförvaltning
Ulriksdals begravningspl
Kaplansgården Prostvägen 10
17164 SOLNA
08-546 647 00
solnakyrkogard@svenskakyrkan.se
http://www.svenskakyrkan.se/solna/kyrkogarden
Sörentorpsvägen
17079 Solna
08-54664700
solnakyrkogard@svenskakyrkan.se
Pozdrawiam
Zofia Bogdanski