To był trudny rok. A nawet trudne dwa lata. Przynajmniej dla sporej części ludzi. Okazało się bowiem, że trzeba wiele rzeczy przedefiniować, oswoić się z nową rzeczywistością, odnaleźć w izolacji. Ale w książce Andrzeja Szmilichowskiego „Trudny rok” nie tylko o to chodzi. Nie tylko o próbę zdefiniowania własnego świata w konfrontacji z globalną pandemią.
„Trudny rok” to w dużej mierze osobisty dziennik pisany w nawiązaniu do śmierci po długiej chorobie żony autora książki. Przejmujący, szczery, metafizyczny, refleksyjny. Niewątpliwie najbardziej osobista książka Szmilichowskiego. W tle mamy pandemię, rozważania o sensie życia, jest też sporo polityki. Ten dziennik pisany w Sztokholmie, ma bowiem swoje odbicie w tym co dzieje się po drugiej stronie Bałtyku. W Polsce rozrywanej polityczną degrengoladą, gdzie podstawowe i elementarne zasady demokracji niszczy autorytarna władza.
„Nie byłem całe życie, ale jestem – i mam nadzieję pozostać – liberalnym demokratą. Demokracja nie jest tym, co na piśmie. Jest w obyczajach, w radości, w przyjaźni, w przekonaniu, że jak się postaramy i dogadamy, to mamy duże szanse zrobić coś sensownego. Ci, którzy lekceważą i obrażają współobywateli myśląc, że posiadanie władzy im na to pozwala i usprawiedliwia każdy czyn, nie tylko do liberalnej, ale do żadnej demokracji się nie nadają”
– pisze Szmilichowski. To kontestacja z pewnością nie odkrywcza, ale coraz bardziej bolesna, zwłaszcza gdy patrzy się na Polskę z pewnego oddalenia. Zwłaszcza, gdy przybywa nam lat i doświadczeń życiowych. I, jakby tego było mało, musimy równocześnie odnaleźć się w codziennym życiu zaatakowanym przez zabójczego wirusa, a na dodatek – w przypadku autora książki – także oswoić swoją przyszłość po stracie kogoś bliskiego.
Ma więc ta książka-dziennik wiele warstw. Nie jest jednak rachunkiem sumienia, raczej filozoficznym rozmyślaniem, jak skomplikowane potrafi być życie. To z kolei jest wartością uniwersalną tej książki. Tak jak uniwersalne jest cierpienie. „Trudny rok” jest więc zarówno bardzo osobistą podróżą Szmilichowskiego po świecie eterycznym, jak i pewnym drogowskazem dla czytelników: masz tyle duchowej energii, ile sam wytworzysz.
Tadeusz Nowakowski