Szeroki jest wachlarz opinii o powieści Grzegorza Musiała “Ja, Tamara”, fabularyzowanej biografii malarki Tamary de Łempickiej (1898-1980), przez wiele lat szerzej znanej na świecie niż w Polsce. Jedni wychwalają pod
niebiosa, dla innych to grafomania.
Może nie aż tak, ale narracja o Łempickiej często robi wrażenie efekciarskiej szmiry. Jest to zarazem materia niewątpliwie erudycyjna, a nadmiar wiedzy autor łagodzi rozbudowaną siecią numerowanych przypisów na końcu książki, tłumacząc zwroty obcojęzyczne, podając krótkie biogramy znanych postaci, wzbogacające wiedzę czytelnika o niekiedy smakowite anegdoty. Pewnej pikanterii mógłby na przykład dodać nieobecny w książce, ale przebywający równocześnie z bohaterką w Piotrogrodzie, Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Z niejakim zdziwieniem dowiaduję się natomiast, że polski szlachcic Feliks Dzierżyński, założyciel i pierwszy szef tajnej policji w Rosji Sowieckiej, naprawdę był Żydem. Niepokoi mnie to dlatego, że polski lud, z poruczenia władz po upadku w Polsce komunizmu, dość pochopnie obalił i unicestwił jego pomnik na Placu Bankowym w Warszawie. W ten sposób utracona została szansa, by jakiś polski patriota mógł na cokole tego pomnika napisać: żyd do gazu.
Do niewątpliwych zasług autora trzeba jednak zaliczyć bogatą czasowo-przestrzenną panoramę wydarzeń historycznych, stanowiących tło dla losów Tamary Łempickiej. W skomplikowanej narracyjnej strukturze znajdujemy jej dziecięce wrażenia z Wenecji i Florencji, ostatnie lata caratu i pierwszy okres bolszewickiego terroru w Rosji, awangardę malarzy, poetów i filmowców w Paryżu lat 1920., trójkąt Diego Rivera – Frida Kahlo – Lew Trocki w cieniu meksykańskiego wulkanu Popocatepetl.
Jeśli nie liczyć rozpoczęcia książki prologiem śmierci i pogrzebu Tamary w Meksyku, akcja urywa się na roku 1939, ogarnia zatem niewiele ponad połowę życia malarki. Chyba jednak nie spodziewajmy się dalszego ciągu. Warto dodać, że jest już zaawansowany projekt pełnometrażowego filmu o Tamarze.
Aleksander Kwiatkowski