Stipendiater 2019: Folkbildningsstipendium. Nowa Gazeta Polska rozmawia z Dorotą Drue, tłumaczką, pedagogiem, laureatką tegorocznego stypendium.
Za co otrzymałaś wyróżnienie?
Za moją pracę.
A czym się zajmujesz?
Pracuję w ABF, jestem odpowiedzialna za kształcenie tłumaczy w Sztokholmie. Jestem także koordynatorem dla wszystkich szesnastu szkół, które ABF prowadzi.
Pracy dla tłumaczy chyba nigdy nie zabraknie. A język szwedzki jest trudny?
Gdy w 2007 roku organizowano pierwsze pogimnazjalne kształcenie dla tłumaczy – ja w tym znalazłam się przypadkowo – to wydawało mi się, że znam język szwedzki. Gdy zaczęłam studiować, to okazało się, że to było błędne wyobrażenie. Owszem, znałam język potoczny, ale to dalekie było do wykonywania pracy tłumacza. Bo trzeba znać terminologię prawną, medyczną, terminologię związaną z imigracją, a podczas nauki dochodzi także etyka zawodowa. I trzeba mieć, ogólnie, dużą wiedzę. Poza tym, że jesteś odpowiedzialna za organizowanie szkolenia, jesteś sama tłumaczką z języka szwedzkiego na polski i w drugą stronę… Tak, wraz z napływem Polaków do Szwecji po wejściu Polski do Unii Europejskiej, pracy dla tłumaczy jest dużo. Mówi się, że każda rodzina, która osiedla się w Szwecji, potrzebuje od 7 do 10 lat, by zintegrować się, samodzielnie dawać sobie radę w Szwecji. Znamienne jest, że kobiety dają sobie radę z jęzkiem lepiej niż mężczyźni, może dlatego, że mężczyźni więcej pracują. Nie ma oczywiście reguł. Ci, którzy bardzo ciężko pracują, po prostu nie mają czasu na naukę języka, ale też i są tacy, którzy potrafią dobrze komunikować się w języku szwedzkim już po roku, dwóch latach.
Co on tym decyduje?
Bardzo dużo zależy od tego pierwszego nauczyciela. Ja przyjechałam do Szwecji w 1981 roku. Mój nauczyciel przyszedł z gitarą i zaczął nas uczyć piosenek szwedzkich. Później miałam jeszcze jedną wspaniałą nauczycielkę, z którą bardzo się zaprzyjaźniłam, wiele jej zawdzięczam. Zanim ukończyłam moje wykształcenie, już zaczęłam pracować jako språkhandledare.
Znajomość języka jest bardzo ważna. Chociaż znamy przypadki, że np emigranci polscy w USA żyli w polskich gettach i okazywało się, że wcale znajomość angielskiego nie była tak bardzo potrzebna. A jak – z twojego doświadczenia pracy jako tłumaczka – dają sobie radę Polacy w Szwecji? Czy wystarcza 300 słów, by da sobie radę?
Trudno mi na to odpowiedzieć, bo jako tłumaczką zajmuję się raczej “trudnymi sytuacjami”. To sprawy rodzinne, zdrowotne, kolizje z prawem. Wtedy ludzie są w sytuacjach stresowych, i nawet jeśli komuś się wydaje, że zna język szwedzki, to chcą się czuć “bezpieczni” w tym co chce powiedzieć lub zrozumieć. Na przykład w sytuacjach, gdy chodzi o diagnozy raka, albo przed sądem podczas przesłuchania np. oskarżeni o prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu – co jest częstym wykroczeniem Polaków. W takich stresowych sytuacjach ludzie “zapominają” języka.
Praca tłumacza nie jest więc łatwa…
Ja swoim uczniom zawsze mówię: język jest jak matematyka, tabliczka mnożenia. To trzeba wykuć.
Często w dyskusjach polityków powraca temat, że problemy imigrantów z wchodzeniem na rynek pracy w Szwecji, związane są z tym, że nie znają oni języka szwedzkiego.
Oczywiście. Dobrze, że zwraca się na to uwagę. Ale… Spotykam wielu imigrantów, bo uczę nie tylko Polaków, którzy mają świetne wykształcenie z kraju, z którego przyjechali, ale z językiem szwedzkim nie dają sobie dobrze rady. Pytam ich, co robili ostatnie kilka lat w Szwecji, a oni mówią, że siedzieli w obozie dla uchodźców i czekając na decyzję nie mieli możliwości uczenia się języka. Dzisiaj to wreszcie się zmieniło – od pierwszego dnia mogą się uczyć szwedzkiego.
Uczą się?
Tak, zdecydowana większość korzysta z takiej możliwości. Zresztą wprowadzono zasadę, że gdy chce się uzyskać zasiłek, wsparcie finansowe, to trzeba uczęszczać na naukę szwedzkiego. Kiedyś takich wymogów nie stawiano.
Pracując jako tłumaczka spotykasz bardzo różnych ludzi, w bardzo różnych sytuacjach…
I zazwyczaj w bardzo trudnych sytuacjach, skomplikowanych. Nie zawsze więc ta praca tłumacza jest “fajna”. Ludzie nie znają szwedzkiego, nie znają angielskiego… Ale wierzę, że jak ludzie chcą coś zrobić pozytywnego ze swoim życiem, to mogą to zrobić. Tylko muszą chcieć. Ja w to wierzę. Pełna jestem optymizmu. Może dlatego mnie nagrodzono….?
Jak zatem brzmi uzasadnienie nagrody, którą otrzymałaś?
Jestem osobą skromną, więc trudno mi o tym mówić, byłam zaskoczona nominacją…
Zatem zacytuję tylko fragment: Jej praca opiera się na idei edukacji powszechnej i przynosi bardzo duże korzyści społeczne.
Zawsze miałam bardzo dobre wyniki w pracy pedagogicznej. Gdy naukę rozpoczynało 35 uczniów, to również 35 ją kończyło. Kształcenie tłumaczy jest bardzo specjalne, gdyż wszyscy, którzy się uczą, jednocześnie pracują, zajęcia mają wieczorami, albo w soboty i niedziele. To pochłania bardzo dużo czasu, niemal całe życie prywatne. I sama wiem, z własnego doświadczenia, ile wysiłku wymaga to od uczniów. Lubię moją pracę i w każdym człowieku widzę coś dobrego.
Zatem nagroda nie dziwi. Gratulacje!
Rozmawiał: Tadeusz Nowakowski