PORTRETY: Jakub Święcicki (1949-2018)

BYŁ WIELKI. Naturalnie na naszą miarę. Tak się złożyło, że mniej więcej w tym samym czasie i z tych samych powodów opuściliśmy PRL. W roku 1971 uznaliśmy, że w Kraju  po stłumieniu marcowego ruchu protestu, już nic się nie da zrobić. Myśleliśmy, że tylko nieskrępowana działalność na emigracji może przynieść jakiś efekt.

Myliliśmy się. Po latach odrabialiśmy nasz błąd popierając pozostawionych w Kraju przyjaciół. Jakub, młodszy ode mnie o 10 lat, okazał się znacznie mądrzejszy. Najpierw na uniwersytecie w Uppsali nauczył się języka szwedzkiego i nawiązał kontakty z przeciwnikami komunistów z partii liberalnej, a dopiero później zaczął działać politycznie. I to bardzo skutecznie.

Mój błąd polegał na wczesnym zaangażowaniu się w bagienku pseudo działalności emigracyjnej, więc na niwie szwedzkiej sukcesów nie odnosiłem.

Po raz pierwszy spotkaliśmy się na spotkaniu Towarzystwa Przyjaciół „Kultury” – (paryskiej). Z okazji przyjazdu do Sztokholmu Gustawa Herlinga-Grudzińskiego w Domu Estońskim odbyło się spotkanie TPK. Dlaczego w Domu Estońskim? Bo prowadzone przez redaktora Norberta Żabę stowarzyszenie nie było mile widziane w Ośrodku Polskich Organizacji Niepodległościowych w Sztokholmie.

Na to spotkanie, ze znanym pisarzem i publicystą, przyjechała grupa polskich uchodźców z Uppsali. Wśród nich Jakub Święcicki. Po spotkaniu część słuchaczy została w bufecie. M.in. Józef Dajczgewand, Natan Tenenbaum, Michał Moszkowicz, Filip Finger, ja i koledzy z Uppsali. Żartowaliśmy sobie niefrasobliwie z różnych przywar narodowych. Jakub był oburzony: „Na emigracji tak nie wolno”. Pomyśleliśmy: ponurak. Ale, jak się później przekonałem. Jakub miał duże poczucie humoru.

Nie widziałem Go przez dłuższy czas. Aż spotkaliśmy się w 1973 roku w prezydium ÖESK (Wschodnio Europejskiego Komitetu Solidarności) – organizacji założonej przez członka szwedzkiej młodzieżówki liberalnej, Estończyka Ulo Ignats’a. Sam Jakub Święcicki też wówczas do tej młodzieżówki należał i nawet reprezentował Szwedów na światowym zjeździe młodych liberałów w Brukseli. ÖESK wydawała pismo (Tidskriften Östeuropa) poświęcone ruchom opozycjnym w krajach zniewolonych przez ZSRR i organizowała demonstracje poparcia. Na przykład w 1980 roku, gdy w Moskwie odbywała się osławiona olimpiada, ÖESK wynajął przyczepę kempingową, którą ustawił w centrum Sztokholmu, obok Ålhens’a. Ścianki przyczepy były oblepione afiszami z protestami m.in. w sprawie agresji sowieckiej na Afganistan. A siedzący w przyczepie Jakub rozdawał ulotki i udzielał informacji o tej akcji i o samym ÖESK. Często towarzyszyłem mu i razem rozdawaliśmy ulotki. Gdy trafili się jacyś turyści z Polski to dostawali od nas wydawnictwa emigracyjne i specjalnie na tę okazję wydrukowaną broszurę z rysunkowymi żartami politycznym odnośnie olimpiady i wojny w Afganistanie. W tym czasie żeśmy się zaprzyjaźnili.

Gdy w połowie lat siedemdziesiątych ub. wieku zaczęła narastać w Polsce opozycja, to jej przedstawicielem na Szwecję został Jakub Święcicki. Nieżyczliwi rodzinie Święcickich młodzi autorzy wielostronicowego paszkwilu p.t. „Konfidenci”, panowie Witold Bagiński, Sławomir Cenckiewicz i Piotr Woyciechowski, podają jednak cytat z dokumentu SB „Problematyka rozpracowywania na odcinku antysocjalistycznych ośrodków dywersji ideologicznej” (uff, co za tytuł):

„16. Jakub Święcicki, nasz kryptonim ‘Kuba’. Przywódca i koordynator antypolskiej działalności w Szwecji. Rzecznik interesów KSS-KOR, Szef Grupy Kontaktowej tzw. ruchów demokratycznych z terenu Szwecji działającej na rzecz KSS-KOR.”

Nic dodać, nic ująć. Choć dodać należy cały okres „Solidarności”, kiedy to w Stanie Wojennym po nieporozumieniach w sztokholskim biurze „Solidarności”, gdy finansujące to biuro szwedzkie związki zawodowe chciały bardzo ograniczyć jego działalność, by nie psuć sobie stosunków z PRL-em, Święcicki założył drugie niezależne biuro w swoim domu.

Był człowiekiem-instytucją. Pisał artykuły do prasy szwedzkiej, dawał wywiady w radio i telewizji. Tam też prowadził audycję w języku polskim. W tym czasie z listy partii liberalnej (Folkpartiet) kandydował do parlamentu szwedzkiego. Zabrakło mu odrobiny fartu. Potem zrobił błąd. Namówiony przez Jacka Kuronia i Marię Borowską, zmienił barwy partyjne i związał się na krótko z Socjaldemokratami. Gdy wrócił do Folkpartiet to miał już tam dużo słabszą pozycję. Po Okrągłym Stole i wyborach z czerwca 1989 roku wrócił do Polski i był doradcą Tadeusza Mazowieckiego – pierwszego premiera Polski znów Niepodległej.

Po wygranych przez postkomunistów następnych wyborach wrócił już na stałe do Szwecji.

Nie będę tu podawał innych szczegółów z bogatego życiorysu Jakuba. Jest szczegółowy na stronach Internetu.

Dodam tylko epizod polsko-emigracyjny. Gdy w 1977 roku grupa młodych działaczy  zbuntowała się i wybrała Jakuba prezesem Rady Uchodźstwa Polskiego w Szwecji. (Kongresu Polaków wówczas jeszcze nie było). Nastąpiła kontrofensywa starych wypróbowanych superpatriotów i na zwołanym nielegalnie nadzwyczajnym zebraniu walnym, Jakuba Święcickiego pozbawiono stanowiska. Jakub nie bronił swojego stołka. Pożegnał antagonistów słowami:

”Rada urządza sobie po prostu kpiny z akcji niepodległościowej. Członkowie Rady pochłonięci są niekończącymi się dyskusjami o interpretacje statutów. Członkowie Rady zabawiają się zwoływaniem zebrań, by przeszkodzić inicjatywom zmierzającym do naprawy sytuacji. Rada uwikłana jest w niekończące się konflikty organizacyjne i osobiste. Ci, którzy sadzą, że w ten sposób ratują Radę przed jakimś niepojętym niebezpieczeństwem, mylą się głęboko. W ten sposób ratują tylko Radę przed jej lepszą przyszłością, skazują ją na wegetację na niebyt. W najlepszym razie na trwanie na pozycjach sprzed dwudziestu lat. Dlatego ustąpiłem”.

Warto po ponad czterdziestu latach wczytać się dokładnie w słowa tego mądrego Człowieka, którego bardzo będzie nam brakować. Jakub Święcicki zmarł w Sztokholmie w dniu 20 lipca 2018 roku.

Ludomir Garczyński-Gąssowski

Lämna ett svar