Rano obudziło mnie szczekanie psa. Nie mojego psa, ja nie mam psa. Gdy umarł sznaucerek James, zabrał ze sobą całą moją miłość. Tak się zwykło mówić – Mój pies. Mam psa. Czysta i niczym nieuzasadniona zarozumiałość. Pies, kot, koń, nie jest nigdy czyjś, jest swój! Otworzyłem oczy i napotkałem szarość. Bywają dni kiedy ciało nie ma na nic ochoty ani nic do powiedzenia i to był taki właśnie przypadek.
Przypomniało się interesujące zdanie: Pamięć jest ramą tlącą się wokół wspomnień. To dawno było, byłem znacznie młodszy i przywiązałem wagi do zupełnie innych spraw i rzeczy, niż dziś. Moja pamięć tli się wokół wspomnień tak odległych i nieprzystających do mnie dzisiejszego, jakby nie były moje. Ale myśl ładna, poetycka, a ja wówczas bywałem poetą.
Wczoraj urodziny Krystyny. Drugie bez niej. Świat umiera tysiące razy na sekundę, nasz wspólny świat odszedł raz i na zawsze. Wiem, wiem to, forma się zmienia! Znika tylko ciało, do niczego już duszy niepotrzebny futerał. Co rusz napotykam rzeczy Ją przypominające. Miałaby dziś siedemdziesiąt trzy lata. Tyle samo lat miała Mama, gdy odeszła.
Obie wytworzyły ogromne ilości energii, rodząc mnie, rodząc moje dzieci. Czy energie te zostały wykorzystane w całości? Jak przebiega linia bilansu energii duchowych: Ile ma? Ile winien? Ile zaoszczędził? Wszak wszelkie istnienie to podobno kwantum mocy duchowych?
Zapisana zostanie każda myśl i każde działanie. Znamy to zdanie. Świat, nasza planeta, powstała w wyniku kosmicznej eksplozji i jest zawartą w materii manifestacją energii. Energii wytwarzanej na różnych poziomach, między innymi niezbędnej ku powstaniu i kontynuacji istnienia człowieka. Człowiek dzieckiem ewolucji, czy jednak boskiego palca?
Trudniej żyć wierząc w coś, niż nie wierząc w nic. Religia, kiedyś w moim, dziś w większości Polaków i Polek przypadku katolicyzm, stawia sprawę bezkompromisowo. Wierny staje przed brutalnym wyborem uratowania się lub zagłady. Wiara w dogmaty i w perspektywie raj, albo ich odrzucenie i piekło. Posłuszna dusza zostanie uratowana i pójdzie, podążając traktem wiary katolickiej, prostą drogą do nieba katolików. Wszystkich innych ludzi czeka madejowe łoże piekła. I już? Wystarczą dogmaty, pacierz, niedzielna suma z tacą, i raj zapewniony?
Katolicki Bóg i jego bezgraniczna dobroć, obejmuje całość istnienia i każdą myśli, wszystko. Tak naucza wiara. To oznaczałoby, że również zło wyszło spod boskiej ręki? Mało tego, zło stworzono zostało specjalnie, jako oznakę boskiej miłości? Bóg tworząc zło docenił człowieka, uczynił to z miłości do niego i tylko po to, żeby człowiek miał kogo pokonać?
Religia nie docenia rozumu, polscy katoliccy hierarchowie boją się rozumu. To więcej niż błąd, to kompleks i wynikający po części z pychy a po części ze słabości, strach. Bowiem rozum był od dawna na miejscu i w całkiem niezłej kondycji, gdy pojawiła się religia.
Andrzej Szmilichowski