Zatroskania

Wizyta w Przychodni. W mojej szwedzkiej, w Nacka, i refleksja na gorąco. Człowiek, który decyduje się zostać lekarzem powinien być empatyczny, a jeszcze lepiej, gdy ma do tego powołanie i talent. Powinni, ale cóż kiedy dzisiejsi lekarze nie pochyla się nad pacjentem jak nad chorym, a traktują go jak klienta.

Gwoli sprawiedliwości, to nie muszą być braki we wrażliwości lekarza, choć tak oceniać najłatwiej. Zapewne odruch przystosowawczy związany z tym, że wprost niemożliwe patrzeć na ludzkie cierpienia dnie, miesiące, lata, i przy każdym pacjencie osobiście przeżywać jego kłopoty.

Jednym słowem, nigdy nie można mieć pewności, co w lekarskiej trawie piszczy, ale wydaje się, że do historii przeszli judymowie, lekarze zachowujący całe zawodowe życie empatyczność. Z drugiej strony, nam pacjentom, bardzo łatwo przychodzi występowanie w charakterze ofiary i qui pro guo gotowe!

Może w ogóle powinniśmy okazywać w życiu – tu opuszczam Przychodnię – więcej wdzięczności? Anteny naszego świata nastawione są na zło i to jest złe. Powinniśmy przestawić je na dobro i to byłoby dobre, szczególnie w odniesieniu do teraz i tu.

Dlaczego nasza tradycyjna „księga obfitości” dotyczy w głównej mierze przeszłości? To błąd, nie ma co zakłamywać śladów bolesnej często przeszłości, jak również nie ma powodów, żeby ciągnąć za sobą jakieś zaszłe zło przez resztę życia. Nic w tym odkrywczego, a tym bardziej niesprawiedliwego, że w życiu bywa przykro, płasko, nieprzychylnie, źle, że bywa w życiorysie trudne dzieciństwo. Nie bój się bać!

Boga też się nie bój. I zaraz rodzi się ważne pytanie: Jak się bronić przed utratą kontaktu z Bogiem? Cóż, żeby stracić, trzeba wpierw mieć! Rzecz w tym jak kto pojmuje Boga. Każdy może mieć swojego własnego Boga i może go stracić. A stracić najłatwiej odsuwając się od ludzi, ponieważ Bóg realizuje się przez to, co robisz ludziom i sobie.

Bóg pomaga odróżnić to czego chcesz, od tego co potrzebujesz i to można uprościć, bowiem jak się w siebie wsłuchasz, czasami możesz usłyszeć, w każdym razie ja słyszę: Ty to możesz sobie chcieć! Ale ja ci tego nie dam, bo nie potrzebujesz! Albo: Nie zasługujesz! Lub tylko: Nie!

To wewnętrzne „Ja” zagłuszane jest w najróżniejszy sposób, a usłyszeć możesz tylko w jeden, ale musisz potrafić zorganizować sobie ciszę i się w nią spokojnie wysłuchiwać.

Samotność nie jest zła? Nie jest, ale bywa dolegliwa, ponieważ możesz być z sobą niekoniecznie pogodzony, a wtedy masz kłopot. Mnie nie jest na przykład łatwo wytrzymać, a im jestem starszy, tym trudniej, nieustanne towarzystwo innych ludzi, bycie cały czas z kimś lub w jakimś kręgu.

Myślę też, że może być nawet przewrotnie, bo człowiek będący w centrum nurtu życia, intensywnie nim zajęty i dążący do tego żeby być w jakimś towarzystwie, nie zdaje sobie sprawy, że w rzeczywistości jest samotnikiem. Bywa nawet gorzej, bo zastanawia się i długo duma zanim zrobi ważny krok, mogący pociągnąć za sobą istotne konsekwencje. Następnie ten krok robi i nagle czuje się tak spanikowany, że musi natychmiast uciekać! Ucieka i tak komplikując życie innym, bogu ducha winnym ludziom.

Konkluzja? Nie zawsze zamiar jest zgodny z naturą.

Andrzej Szmilichowski

 

Lämna ett svar