Pamiętam to powiedzenie z czasów dzieciństwa. Dzisiaj jest znowu aktualne, zwłaszcza w Szwecji w 2023 roku.
Szwecja, jeśli chodzi o klimat, leży w miejscu niezbyt faworyzowanym przez Boga. Jak szczęście dopisze, to mamy piękne dwa miesiące lata. Później, często z dnia na dzień, robi się chłodno i wilgotno i tylko czekać, gdy przychodzi czas na zmianę opon w samochodzie na zimowe. Ale z tymi oponami to drobiazg. Właścicieli domów czeka coś znacznie gorszego…
W Szwecji jest około 2,5 miliona domów jednorodzinnych lub mieszkań w domach jednorodzinnych. Pomimo, że państwo zachęca do ocieplania domów, wymiany okien i drzwi wejściowych na bardziej energooszczędne, koszta ogrzewania sięgają zenitu. W wielu domkach jednorodzinnych nagle ujawniono obecność radonu. W latach 60-tych budowano je z tak zwanego lekkiego betonu (w Szwecji zwanym blåbetong). Z tego powodu państwo dopłacało 50% kosztów montowania nowoczesnej wentylacji z funkcją częściowego odzyskiwania ciepła. Jednocześnie nagminnie wydawano zezwolenia na budowanie pieców i kominków w domu. Nawet w ciasno zabudowanych osiedlach. W kominkach można było palić tylko od czasu do czasu. Nikt jednak nie określił co to znaczy. Wiem od moich znajomych, którzy mieszkają w Berlinie, że w kominku mogą palić tylko 6 razy w roku np. w Wigilię czy Nowy Rok.
Mieszkańcy domów jednorodzinnych w dobie kryzysu energetycznego nagminnie kupują lub zbierają duże ilości ściętych drzew, często jakichś opakowań, żeby zmniejszyć koszty ogrzewania. Jeśli któryś z moich sąsiadów rozpali w kominku, godzinami unosi się śmierdzący dym, który przez wentylację dostaje się do mojego domu, często powodując włączanie się alarmu przeciwpożarowego. Muszę go wyłączać, gdyż z powody smrodu palącego się nieodpowiedniego drewna, którym palą sąsiedzi, nie daje się wytrzymać w domu.
Koszty utrzymania nawet małego, skromnego domku, który ma około 120 m2,czyli mieszkania dla mniejszej rodziny, staje się bardzo drogie. A trzeba pamiętać, że sezon ogrzewczy w szerokości geograficznej Sztokholmu średnio w roku trwa od 8 do 9 miesięcy. To znaczy, że nasze kaloryfery muszą być chociaż trochę ciepłe, żeby do domu nie dostawała się wilgoć i pleśń, co może stać się przyczyną nieodwracalnych chorób. Ciepła woda w piecu ogrzewczym nie powinna być niższa niż 55 stopni. W przeciwnym razie mogą zaatakować nas bakterie legionelli, które wygrają z najsilniejszym przeciwnikiem.
Sytuację na rynku energetycznym jeszcze bardziej skomplikowała Rosja, która wywołała bezsensowną wojnę z Ukrainą i na złość krajom europejskim krytycznym wobec agresji zamknęła dostawy gazu i ropy. Dzisiaj się przekonujemy, jak wielką było nieodpowiedzialnością uzależnienie energetyczne od dostaw z Rosji.
Dzisiaj konsekwencje tego ponosi przeciętny Svensson. W ciągu krótkiego czasu zmieniło się wszystko. Pamiętam jak ostatnich latach banki wręcz prosiły o branie kredytów na zakup domów, oferowano pożyczki na często śmieszny procent, nawet na 0,5%. Z powodów czysto politycznych wyłączano elektrownie atomowe. Wszystko było dobrze do czasu. Teraz – nie tak dawną deflację – zastąpiła inflacja – dochodząca do 10%.
Rozmawiam z wieloma mieszkańcami dzielnicy w której mieszkam, często młodymi ludźmi, którzy dali się złapać na te dobrodziejstwa szwedzkiej ekonomi. Zainwestowali we własne domy. Ceny nieruchomości jeszcze 2 lata temu były na rekordowym poziomie. Nie chcę zanudzać Czytelników cyframi, ale kupując dom za 5 milionów (bo takie były przeciętne ceny), kredyty były oprocentowane na około 0,5%. Dzisiaj muszą (dobrej umowie) płacić 4%, a Riksbanken zapowiada następne podwyżki kredytów. Przy dzisiejszej koniunkturze trudno sprzedać taki dom bez poniesienia strat. Wartość domów spadła o setki tysięcy koron. Boję się bardzo, że wielu młodych ludzi, właścicieli niedawno kupionych domów, nie zakończy się to ekonomiczną katastrofą.
Galopujące ceny nie zachęcają do jakichkolwiek inwestycji, wiązania swojej ekonomii drogą pożyczką hipoteczną. Jeszcze niedawno celem każdego były poprawa standardu życia. Dzisiaj wielu pozostaje egzystencja, mieszkanie w mieszkaniach czynszowych. Ale skąd je wziąć, skoro wszystkie są już zajęte? Nawet Rinkeby, Fittja czy Norsborg pękają w szwach. Nie wspominając o tym, że w tych dzielnicach niewielu by chciało mieszkać.
A co na to rząd? Ano nic. Oprócz podnoszenia cen, stóp procentowych i wszelkich możliwych opłat, nie mają żadnego pomysłu. Już w połowie października spadł pierwszy śnieg, znowu zbliża się zima i czarne jak smoła perspektywy. Już niedługo muszę włączyć kaloryfery… Mój dom choć znakomicie ocieplony, z super energooszczędnym oświetleniem i rygorem oszczędzania elektryczności, zużywa rocznie około 20.000 KWh. Koszt w tym roku przewidujemy na około 50 tysięcy koron, a może i więcej. Damy radę, bo oszczędności nauczyliśmy się w Polsce.
Ale czujemy się ”złapani w pułapkę”. To przecież przeciętny obywatel płaci dzisiaj za błędną politykę, to przeciętny Svensson musi przetrwać ten kataklizm ekonomiczny. A nie ma żadnej gwarancji, że gorzej nie będzie. Największe obciążenie ekonomiczne dla posiadaczy domów to właśnie koszta energii elektrycznej. Wszystko inne można ograniczyć, ale marznąć nikt nie chce.
Byłem dzisiaj na długim spacerze w lesie. Przeszedłem około 10 kilometrów. Widziałem sterty powalonych i wyciętych drzew. Leżą tak już od kilka lat. Może to jest pomysł na energetyczny kryzys? Przecież tylko w obrębie Sztokholmu jest kilka elektrociepłowni (pamiętam jak zachwalano w prasie, że są super nowoczesne i przyjazne środowisku), więc byłby to znakomity surowiec energetyczny. Do zbiórki tego drewna i załadunku na samochody ciężarowe można zatrudnić bezrobotnych – to praca mało zaawansowana i prosta, bezrobotni i, tak zwani nowo przybyli, znakomicie znajdą tam swoje miejsce. Może to pomysł nieco idealistyczny, ale w dobie kryzysu warto nad nim się zastanowić.
Wierzę, że ten zły czas kiedyś przeminie i wszystko będzie tak jak dawniej. A może jeszcze lepiej. Bo będziemy bogatsi – nie tylko ekonomicznie, ale o trudne doświadczenie.
Marek Lewandowski