Kościół a seks (2)

Doktryna chrześcijańska obrzydzała seks pierwszym chrześcijanom do IV wieku. Jak okazuje się te działania na niewiele zdały się. Tak jak pisałem wcześniej, nie można człowieka odseksualizować. Po czterech wiekach od początków chrześcijaństwa następuje załamanie chrześcijańskiej moralności w zakresie seksu.

Augustyn z Hippony pisze:

„Co jest brudniejszego, brzydszego i bardziej haniebnego niż nierządnice, kupcy i tym podobne plagi ludzkości? Usuń jednak prostytutki z porządku społecznego, a pożądanie go zniszczy. Niech dojdą do takiego samego statusu jak kobiety zamężne, a zhańbisz małżeństwo nieprzystojną plamą. Ten najbardziej nieczysty styl życia stawia zatem jego praktykujących na samym dnie porządku społecznego […] Ale porządek natury chciał ich tam, gdzie było to konieczne, jednak bez nadawania im nadmiernego znaczenia. Choć są brzydcy, zajmują wyznaczone im miejsce, zostawiając lepsze miejsca dla lepszych.” (Augustine, De Ordine, Liber II, 4, tłum. autora)

Augustyn nie zachwyca się prostytucją, jednak dostrzega w tym zjawisku wiele pozytywów, a nawet obawia się, że bez prostytucji może dojść do załamania systemu społecznego.

Mimo walki kościoła z seksem pozamałżenskim, w tamtym okresie chrześcijanie prowadzili bardzo bogate życie seksualne. Był on powszechny, na seks publiczny istniał popyt. Prostytucja nie była potępiana, a nawet pochwalono ją. Augustyn w innym dziele pisze:

„Nierządnic publicznych niech będzie dostatek dla wszystkich, co chcą się nimi cieszyć, a głównie dla tych, którzy nie mają swoich prywatnych.” (Civitas Dei, Liber II, Cap XX, tłum. autora)

Totalny upadek moralności chrześcijańskiej obserwujemy nieco później, bo w wieku X. Ten okres nazywany jest po łacinie saeculum obscurum (ciemny lub mroczny wiek) lub pornokracją. Kulminacja tego okresu przypada na czas pontyfikatu pap. Sergiusza III, a zakończy się na rządach pap. Jana XII. Wówczas w Rzymie „pracowało” kilka tysięcy prostytutek i konkubin, które obsługiwały liczne duchowieństwo mieszkające w tym mieście. Z ich usług korzystali również papieże. Wiele z tych kobiet miało ogromny wpływ na decyzje podejmowane przez kościół. W Rzymie działały setki domów publicznych prowadzonych przez duchowieństwo. Z usług tych przybytków korzystali również księża i zakonnicy. Klasztory żeńskie stawały się domami publicznymi, a nierzadko zakonnice osobiście udzielały usług. Na X wieku to wszystko jednak nie zakończyło się. Rozwiązłość duchowieństwa trwała co najmniej do końca XVI wieku, czego przykładem może być osoba papieża Aleksandra VI, bardziej znanego pod swoim świeckim nazwiskiem  Rodrigo de Borja y Borja (wł. Rodrigo Borgia), który utrzymywał stałe kontakty z wieloma kobietami i miał liczne potomstwo. W niektórych środowiskach, szczególnie na dworach królewskich i książęcych zupełne rozpasanie moralne trwało nawet jeszcze w XVIII wieku (np. dwór francuski za czasów Burbonów).

W średniowieczu rozluźnienie obyczajów zauważa się nie tylko w kościele, ale również w całym Cesarstwie Rzymskim, także wśród Żydów żyjących w granicach cesarstwa. Żydowski filozof Majmonides (1135–1204) zezwala na każdą formę seksu, również na stosunki analne i oralne. Poleca mężczyznom po ślubie pozostawać w domu przez co najmniej rok i jak najwięcej zajmować się seksem z żoną. W innym wypadku naraża żonę na kontakty seksualne z innymi mężczyznami. Ponadto może z żoną robić co chce. Jest ona jego własnością i to on decyduje, w jaki sposób będzie uprawiał seks z żoną. Ponadto pozwala żonatemu mężczyźnie na kontakty seksualne pozamałżeńskie pod warunkiem, że nie dojdzie do ejakulacji.

Tomasz z Akwinu, filozof i teolog, który wywarł na doktrynę i moralność chrześcijańską chyba największy wpływ i ukształtował ją na długie wieki, często opierał się na Augustynie z Hippony. Oczywiście za Biblią potępiał prostytucję, ale też z nią nie walczył, zdawał sobie sprawę, że człowiek nie może żyć bez seksu. W swoich pismach dokonał podziału aktów seksualnych na te, które prowadzą do prokreacji oraz na te, które nie prowadzą do niej. Te drugie określił jak contra naturam (przeciwko naturze), a tym samym nadał im najwyższy ciężar moralny, były one traktowane na równi z grzechami przeciwko Bogu. Do takich grzechów zaliczył sodomię, czyli seks ze zwierzętami (zoofilia), homoseksualizm, fetyszyzm oraz onanizm. Natomiast np. gwałt, stosunek z dzieckiem płci żeńskiej, chociaż Akwinata potępiał, to dla niego były one jedynie grzechami  przeciwko człowiekowi. Czyli grzechem o niższej wadze moralnej niż grzech przeciwko Bogu (Summa Theologiae, IIb, Q. 154, A. 12). To na wieki zaważyło na postawie moralnej księży katolickich, te poglądy właściwie do teraz kształtują podejście księży do seksu.

Kościół w latach 30-tych XVI wieku zaczyna odbudowywać swoją pozycję utraconą na skutek schizmy zachodniej, kiedy połowa Europy przechodzi na protestantyzm. Jedną z przyczyn upadku kościoła w tym okresie było m. in. niemoralne życie zarówno świeckich, jak i duchownych. Protestantyzm powoli uzdrawia moralność, kościół zaczyna podążać tą samą drogą. Najpierw kościół zmusza księży do życia w celibacie. W tym czasie np. M. Kopernik, jako kanonik fromborski (w średniowieczu stopień duchowny) został zmuszony do odesłania swojej gospodyni A. Schelling.

Nie wszyscy księża i nie od razu podporządkowali się nakazowi życia w celibacie. Trwało to co najmniej dwa wieki. A później nawet jeśli formalnie (werbalnie) wyrzekali się posiadania rodziny (żony i dzieci), to w praktyce na plebanii mieszkała zawsze gospodyni, która w dzień sprzątała i gotowała, a w nocy umilała chwile proboszczowi. To trwa do dzisiaj. Celibat był i jest fikcją wśród księży.

Z czasem kościół wykroczenia przeciwko celibatowi powiązał z szóstym przykazaniem bożym, aby wywrzeć większą presję na księży. Jednak to nie zahamowało fali łamania celibatu. Księża często powtarzają trzy slogany dotyczące seksu z kobietami:

„Kto z brzydką grzeszy, ten dwa razy grzeszy, bo i Boga obraża i ludzi śmieszy” (autorstwo przypisywane J. U. Niemcewiczowi),

„Kto z brzydką grzeszy, duszę swą zbawia, gdyż grzesząc jednocześnie pokutę odprawia” (podobno autorem jest Ignacy Krasicki),

„Seks bez miłości nie jest grzechem” (autor nieznany).

Księża opowiadają się albo po stronie pierwszego sloganu, albo po stronie dwóch ostatnich. Pierwsza grupa szuka kobiet majętnych i urodziwych, którymi mogą pochwalić się przed kolegami „po fachu”. Drudzy natomiast szukają kobiet niezbyt pięknych, dzięki którym mogą zaspokajać swoje żądze jednocześnie nie grzesząc. Wielu księży jest święcie przekonanych w prawdziwości tych sloganów. Jak powiadają: — to mądrość ludowa, z którą nie polemizuje się. Przeciętnemu katolikowi nie mieści się to w głowie. Ale taka jest prawda. Wystarczy posłuchać o czym rozmawiają księża po kilku głębszych na ucztach odpustowych, czy na imprezach imieninowych.

Pyta ksiądz swego kolegę, również księdza: — „Dlaczego wziąłeś sobie tę Zośkę, co już lepszej w parafii nie było? Jeśli chcesz to poznam cię z fajniejszą”. Ten mu odpowiada: — „Przecież w Zośce nie zakocham się”. Gdyby słyszał tę wypowiedź ktoś postronny, uznałby ją za bezsensowną, nie związaną z pytaniem. Jednak znając slogan, mówiący o bezgrzeszności seksu uprawianego bez zaangażowania uczuciowego, wszystko staje się jasne, teraz rozumiemy dlaczego Zośka, a nie któraś inna.

Ponadto księża celibat tłumaczą jako zakaz posiadania żony. Dla wielu z nich to nic poza tym. To znaczy, że mogą uprawiać seks i mogą mieć nieformalne rodziny. Tacy stoją ciągle w konflikcie sumienia. Cokolwiek bowiem nie wymyślą, jakiej argumentacji nie zastosują, to zdają sobie sprawę, jakie są przykazania boże i kościelne. Oni łamią je permanentnie. Żyją przez to w ciągłym grzechu. Kiedy nawet spowiadają się z cudzołóstwa (a nie zawsze to robią, ponieważ nie uznają seksu jako czynu grzesznego), to wiedzą, że za kilka dni znów odwiedzą swoją partnerkę, oczywiście nie po to, aby odmawiać z nią różaniec. A warunkiem odpuszczenia grzechów jest chęć poprawy. Oni jednak nie mają zamiaru zmienić swego postępowania, więc nie dostępują rozgrzeszenia.

Księżom jest zupełnie obojętne czy seks uprawiają z osobą 10-letnią, czy z dorosłą. Pokutuje w nich średniowieczne (tomistyczne) podejście do seksu, które przetrwało w kościele do teraz. Seks z dziewczynką czy kobietą, a nawet z mężczyzną jest mniejszym grzechem niż masturbacja. Onanizm katoliccy teologowie moralni nazywają przejawem „samolubia” i egoizmu. Więc każdy stosunek seksualny jest „lepszy” niż onanizm. Księża kształceni w takim duchu nie zdają sobie sprawy z tego, że wszelkie czynności seksualne z osobą bardzo młodą, która niedojrzała emocjonalnie do podejmowania życia seksualnego mogą powodować u dziecka ogromną destrukcję psychiczną, a szczególnie jeśli temu towarzyszy przemoc (gwałt). Księża uważają, że seks jest konieczny, każdy go uprawia, oni też mają do niego prawo, przynajmniej sporadycznie. Uważają oni, ze jeśli dziecko przejdzie inicjację seksualną wcześniej, to tym lepiej. Nic wielkiego w związku z tym nie dzieje się.  To dla nich żaden problem. A, że niszczą psychikę dziecka, nic ich nie obchodzi. To są nieodpowiedzialni i bezduszni ludzie.

Takie podejście do seksu zakorzenione w katolickich duchownych legło u podstaw ogromu skandali seksualnych z udziałem księży. To nie celibat jest winny, chociaż ma w tym swój udział. Tam, gdzie on nie obowiązuje, tych skandali jest zdecydowanie mniej. Główną przyczyną tych skandali jest jednak takie, a nie inne pojmowanie seksu w katolickiej teologii moralnej.

Czy cokolwiek zmieniłoby w kościele zniesienie celibatu? Obawiam się, że niewiele ponad 30% księży zawarłoby związki małżeńskie. A reszta wolałaby żyć tak jak do tej pory. Do Wołomina jeździć będzie ksiądz w poniedziałek, gdzie czeka na niego Zośka, a w czwartek odwiedzi Maryśkę w Podkowie Leśnej, która zawsze jest rada widzieć „księdza dobrodzieja”. Inni będą „polowali” na dzieci, bo to łatwy „łup”. Małżeństwo, dzieci to odpowiedzialność, a katolickich księży nikt nie wychowywał do odpowiedzialności za drugiego człowieka (np. za rodzinę). To nie są ludzie dojrzali do brania na siebie troski o kogokolwiek.

Kościół próbuje nie tylko kształtować życie seksualne księży, ale również chce kontrolować sferę seksu zwykłych katolików. Jednym z przejawów tego jest zakaz stosowania antykoncepcji. Kościół dopuszcza jedynie tzw. naturalne metody zapobiegania ciąży (metoda Billingsów). Niestety nie jest to metoda doskonała, nie jedna kobieta przekonała się o tym. Dlatego kobiety stosują inne metody, doskonalsze środki (chemiczne, hormonalne, poronne), a mężczyźni prezerwatywy. Kościół jednak każe nam mnożyć się na potęgę. Celem małżeństwa jest prokreacja, a małżonkowie o ile współżyją ze sobą powinni to robić z intencją poczęcia dziecka. Jeśli dochodzi do niechcianej ciąży kobiety bardzo często ją usuwają i znów kościół zabrania tego karząc ekskomuniką za aborcję. Kościół nie zastanawia się nad tym, jak wychować dziecko, skąd na to brać środki itp. Nie przyjmują do wiadomości, że świat ma ograniczoną pojemność. Nie może być nas na ziemi zbyt wielu. Już powoli zaczynają się problemy żywieniowe. Żywność już nie będzie tańsza, jej cena będzie systematycznie rosła. To skutek przeludnienia i kurczenia się terenów rolnych. Kościół jednak z uporem maniaka stoi na stanowisku naturalizmu w seksie i procesie poczęcia człowieka, więc konsekwencją takiego myślenia jest również zakaz zabiegów in vitro, ponieważ nie jest to naturalna metoda poczęcia.

Niechciane ciąże u młodzieży, a nawet u dzieci bardzo często są wynikiem braku edukacji seksualnej. Kościół jest również przeciwny wprowadzaniu do programu nauczania w szkołach edukacji w tym zakresie. Hierarchowie twierdzą, że dziecku potrzebna jest miłość, a nie seks. To oczywiście wypaczenie problemu, ponieważ w edukacji seksualnej nie chodzi o to, aby dzieci uczyć technik współżycia. Nacisk kładzie się na przekazanie podstawowych informacji o seksualnej sferze życia człowieka, co będzie miało wpływ na odpowiedzialne decyzje w ich późniejszym życiu. Ponadto programy edukacji seksualnej uczą nie tylko jak zapobiegać niepożądanej ciąży, ale także jak unikać pedofilii itd.

W czasach współczesnych chrześcijaństwo przeżywa się, obserwujemy kolejne załamanie moralności chrześcijańskiej. Kościół stawia nam zbyt wysokie poprzeczki, nakłada na swoich wyznawców zbytnie ciężary, przy czym duchowieństwo robi co chce. Kościół nie wypracował teologii seksualności. Przez wieki albo nie dostrzegał seksu, albo traktował go jak „brud”, rzecz niegodną człowieka. Wychodził z założenia, że tylko potrzeba prokreacji i szalona miłość mężczyzny i kobiety mogą usprawiedliwiać wykonywanie tych „obrzydliwych czynności”. Mamy tego taki skutek, że ludzie wracają dzisiaj do indoeuropejskiej koncepcji wolnego seksu. Chcą seksem cieszyć się, przeżywać go w sposób nieskrępowany, nie mają zamiaru zagłuszać tych potrzeb w sobie. Nie mają zamiaru również poddawać się dyktatowi kościoła i stosować się do ograniczeń w tym zakresie. Seks staje się wszechobecny. Natomiast duchowni katoliccy wykazują w związku z tym dwie postawy. Jedni mszczą się na kobietach za to, że sami pozbawili siebie możliwości posiadania żony, nie mogą uprawiać seksu, nie mają dzieci. Jeśli duchowny katolicki lekceważy kobietę albo odnosi się do niej wrogo, to jest jednym z tych, którzy mają poczucie, że jako ludzie przegrali swoje życie. Dla tych księży najlepiej gdyby kobieta była zerem, wtedy łatwiej jest jej nie pragnąć, bo jak takie „nic” można pożądać. Drudzy próbując obchodzić zakazy kościoła w zakresie seksu stają w ciągłym konflikcie sumienia,  dokonują moralnej samodestrukcji. Jednymi i drugimi powinni zająć się specjaliści, ponieważ są oni obarczeni poważnymi zaburzeniami.

Niemieccy duchowni i świeccy obradujący obecnie na tzw. Drodze Synodalnej żądają od Watykanu zmian w zakresie moralności seksualnej. Chcą dopuszczenia homoseksualizmu jako równoprawnej (różnorzędnej) orientacji seksualnej obok heteroseksualizmu. Ponadto nie godzą się na to, aby celem małżeństwa było tylko i wyłącznie posiadanie dzieci. Wybór metody antykoncepcyjnej, jaką stosują małżonkowie, musi pozostać w ich gestii. Należy znieść celibat i dopuścić do kapłaństwa i urzędów kościelnych kobiety, które są w kościele dyskryminowane od samego początku jego istnienia.

Ponadto od 1 lutego 2017 roku w większości niemieckich diecezji życie seksualne w niesakramentalnych związkach małżeński nie jest traktowane jako grzech ciężki. Takie osoby mają tam prawo do przystępowania do komunii św. To jest rewolucyjne rozwiązanie, nie do pomyślenia w polskim kościele, który jest niezwykle konserwatywny. Polski episkopat 22 lutego 2022 r. wystosował do niemieckich biskupów list otwarty (nazywając go „listem braterskiej troski”), ganiąc ich za zbytnią otwartość na problemy seksu w kościele. Wtórowali temu biskupi i księża ze Szwecji i innych krajów skandynawskich, USA i Afryki, byli to głównie księża polskiego pochodzenia tam pracujący.

Te postulaty i rozwiązania wywołały w Watykanie panikę. Papież Franciszek jest obrażony na niemiecki kościół. Grozi, wzywa do zaprzestania obrad Drogi Synodalnej. Nie spotkał się z niemieckimi biskupami po zakończeniu ich wizyty Ad limina apostolorum, co do tej pory nie zdarzało się. Papież czuje, że kościół jaki znamy zaczyna powoli walić się. Najgorsze jest to, że nie wie on jak ten proces zatrzymać, ponieważ nikt już go nie słucha. Kościół chyba spóźnił się z reformą swojej doktryny. Była na to szansa sto lat temu, ale kościół wówczas zwalczał modernizm. Albo kościół pilnie uzna seksualność człowieka jako integralny element ludzkiej konstytucji, znajdzie dla niej dostojne miejsce w teologii, nawet „uświęci” ją, albo seks „usamodzielni się”, wymknie się spod kurateli kościoła, może nawet doprowadzić kościół do załamania, ponieważ nie wygra on z naturą człowieka.

Kościół mógł manipulować na różnych polach (również w zakresie życia seksualnego) „ciemnymi ludźmi”, którzy żyli w ciągłym strachu przed wiecznym potępieniem, jednak świat zmienił się. Kościół stracił autorytet, który z jednej strony podkopały skandale seksualne duchownych, a z drugiej strony kościół okazał się instytucją zacofaną, nie potrafiącą kroczyć za światowym postępem. Tym samym sam skazał się na marginalizację, ponieważ nie potrafił odpowiadać na problemy współczesnego człowieka, w tym dotyczące seksu.

Andrzej B. Lewkowicz

Tekst napisany na kanwie książki tego samego autora pt. Kryzys w kościele : Przegląd najważniejszych zagadnień. Stockholm 2022.

Lämna ett svar