Długo byłem przekonany, że na II Wojnie Światowej zakończyła się historia wojującego świata. Ludzie zobaczyli obozy śmierci i przerazili się. Gdy oprzytomnieli doszło do zasadniczych zmian kulturowych, obyczajowych, seksualnych. Nastąpiło złagodzenie, pojawili się nowy mężczyzna i nowa kobieta, nadeszła epoka, w której człowiek nauczył się porozumiewać i przestał być istotą, której celem jest zwalczanie a jak trzeba to zabijanie innych.
Cóż tu dodać, prócz gorzkiego: I have a dream? Czuję głębokie rozczarowanie światem, ale przypuszczalnie nie ma inne drogi: Dorośleje się poprzez rozczarowania! A ponieważ nie masz ochotę się do tego przyznać twierdzisz, że to kompromisy wieku dojrzałego! Każdy człowiek i każde pokolenie ma swoje rozczarowania. Młody wierzy w utopie, ale kiedy dorośnie mówi – Dziś wiem, że utopie mają się dobrze tylko na papierze, w życiu szybko umierają i tym sposobem świat traci szanse na coś lepszego, niż ma!
Mamy w życiu różne trudności, a gdy je przezwyciężamy, powstaje uczucie że oto zdobyliśmy doświadczenie, zaczynamy sobie radzić i jest w miarę dobrze. Tylko czy mamy inne wyjście? Musimy sobie radzić, bowiem przeżywanie w nieskończoność pokoleniowych i osobistych rozczarowań, nie prowadzi do niczego prócz pogłębiającej się apatii. Człowiek wstydzi się upadku i poniżenia we własnych, a szczególnie innych oczach. Boi się krachu swojego sposobu myślenia, więc ignoruje sygnały ostrzegawcze i niedoskonałości swojej logiki i moralności. Tak nierzadko zawala się jakiś ważny fragment życia i mijają długie lata, zanim uda się posklejać to, co pozostało i warte wskrzeszenia.
Czy ten lepszy świat, świat utopijnych snów i życzeniowych imaginacji mógłby się udać? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że ten co jest się nam nie udał. Zło nabiera rozpędu i gna przez ukraińskie dzikie pola niosąc pożogę, mord, cierpienie. Ukraina bohatersko się broni i udaje się jej utrzymać coś niezwykłego, zachować nadzieję, że pomimo niewysłowionych cierpień, ziarno prawdy ciągle istnieje i przetrwa.
Polacy wybudowali Ukraińcom pomost i choć sami nie najbogatsi, dzielą się. A Bóg? Bóg nie ma tu nic do rzeczy! Jak zwykle i zgodnie z tradycją milczy. Polacy otwarli ramiona braciom i siostrom z sąsiedztwa, ziarno nadziei zostało zachowane i wszystko przed nami!
Boleję nad losem Ukraińców i potępiam Rosjan. W sytuacji in extremis z ludzi wychodzą najlepsze i najgorsze strony. Wojna obnaża człowieka i poddaje go bolesnej próbie, bowiem straszliwie upraszcza świat. Nie ma innego wyjścia jak się z tym pogodzić.
Można ubolewać, że wielu tak zwanych „ludzi kultury” potępia Rosjan en gross, wszystkich bez wyjątku czyniąc współodpowiedzialnymi za mordy na ludności cywilnej. Ale rozumiem Ukraińców, którzy zamiast „Dzień dobry” czy „Dobrej nocy”, pozdrawiają się zwrotem „Jebać Ruskich!”. Oni mają prawo do takich uproszczeń, nie zastanawiają się, czy atakuje ich dobry Rosjanin czy zły, Czeczeniec czy osiemnastolatek, którego podstępnie wysłano na front. Ukrainiec strzela, żeby samemu nie zginąć. Ja mogę sobie pozwolić na nieusuwanie z regału książek Bułhakowa, Babla, Tołstoja, Gorkiego, oni nie mogą i nie chcą.
Polskie społeczeństwo udowodniło, że gdy przychodzi czas próby, jest po stronie dobra. Gdy państwo wykazuje nieudolności lub wycofuje się z działania, ludzie organizują się do pomocy i samodzielnie porządkują chaos. W jakimś badaniu przeczytałem, że dwie trzecie Polaków zadeklarowało, że coś zrobiło dla uchodźców. Dwie trzecie, blisko trzynaście milionów obywateli, wliczając niemowlęta i starców. Potęga!
Andrzej Szmilichowski