Augusta Strindberga wybitnego twórcę dramatów, powieści, esejów i utworów poetyckich, nie trzeba specjalnie nikomu przedstawiać. Jednak niewielu wie, że był on także malarzem.
Jak ważny dla Strindberga był proces malowania świadczy cytat: „Kiedy zobaczył jak niebieska farba zamieniała się w czyste niebo, opanowała go sentymentalność, a kiedy dalej wyczarował zielone krzaki i trawnik, stał się szczęśliwy nie do opisania, jakby zażył haszysz”. On to nikt inny jak sam August. Jest to bowiem cytat z autobiograficznej powieści Strindberga pisanej w trzeciej osobie zatytułowanej Tjänstekvinnans son (Syn służącej). Pisarz opisał w niej swoją pierwszą próbę malarską dokonaną w lutym 1872 roku. W powieści możemy odnaleźć fragment, w którym Strindberg opisuje katastrofę statku wśród wysp Archipelagu Sztokholmskiego, której był świadkiem w młodości. Zdarzenie to utkwiło w nim tak mocno, że zapragnął je przedstawić – i tak właśnie rozpoczęła się malarska podróż Strindberga.
Pomimo braku formalnego wykształcenia malarskiego, z obrazów pisarza bije ogromna pasja, która uderza nas wrażliwością człowieka, który kocha i wierzy w to co robi. Artystę fascynowały żywioły. W swych płótnach próbował pokazać iż mają one wspólne pochodzenie i nie powinno się ich rozróżniać: powietrze, woda, ziemia, wszystko istnieje we wszystkim, wszystko może stać się wszystkim. Ten monistyczny model widać bardzo dobrze w obrazie z 1892 roku Hög sjö (Pełne morze) oraz z roku 1894 Snöstorm på havet (Burza śnieżna na morzu).
Morze to niewątpliwie ulubiony temat Strindberga: fale, chmury – w swej istocie obiekty chaotyczne i nieprzewidywalne – są tu nie przypadkowo. Wątek nieprzewidywalności w tworzeniu zawsze ciekawił Strindberga. W jego dziełach wątek ten z uporczywością powtarzał się, fascynował go na tyle, że w 1894 roku zrodziła się przypadkowa metoda artystyczna, którą opisał w eseju Des arts noveaux! Ou le hazard dans la production artistiqe (Nowa sztuka! Albo rola przypadku w twórczości artystycznej). W eseju Strindberg apeluje:
Imitujcie przyrodę we właściwy sposób, imitujcie szczególny sposób stwarzania przez naturę.
Twierdził bowiem, iż każdy obraz ma warstwę egzoteryczną, zrozumiałą dla każdego oraz tę drugą zrozumiałą tylko dla twórcy i kilku osób wtajemniczonych – warstwę ezoteryczną. Przypomina to założenia Symbolizmu, gdzie celowa wieloznaczność i brak wyrazistości powodują, że sens zostaje częściowo ukryty. Według Strindberga widz ma jednak prawo przypisać obrazowi swą własną treść. Artysta spontanicznie stwarza swoje dzieło i pozwala odbiorcy dodać swoje własne znaczenia.
Słynny obraz Underlandet (Kraina czarów), który można zobaczyć w Nationalmuseum w Sztokholmie, Strindberg zinterpretował następująco: „warstwa egzoteryczna: Gęsty las: w jego środku scena otwiera się, by ukazać idealistyczny krajobraz zalany słonecznym światłem każdego koloru. Na pierwszym planie kamienne występy i stojąca woda, w której odbijają się ślaziaste rośliny. Warstwa ezoteryczna: Kraina czarów: bitwa pomiędzy światłem i ciemnością. Albo królestwo Ormuzd rozwarło się i uwolniło duchy ulatujące do krainy słońca; poniżej kwiaty (nie są ślaziaste) rozpadają się w stan gnothi seauton (poznaj siebie samego – napis nad portykiem świątyni Apolla w Delfach; przypisywany Solonowi i in.) u brzegu wody odbijającej niebo.
Nawet podczas kilkuletniego kryzysu psychicznego nazwanego potem kryzysem Inferno, około połowy lat 1890-tych, nie opuszczała Strindberga myśl o przypadkowości. Zafascynowany wyobrażeniami tworzonymi przypadkowo, rysował nadpalone kawałki węgla bądź kleksografy (do obejrzenia w Kungligabiblioteket w Sztokholmie). Niektóre z obrazów artysty można wprost odnieść do konkretnych fragmentów jego utworów. W Synu służącej, dowiadujemy się, że malarstwo wyostrzało spojrzenie, rozróżnianie oraz grupowanie szczegółów, przywoływało wizje. Gdzie indziej czytamy: żadne inne zajęcie nie absorbuje wszystkich myśli i wszystkich uczuć w sposób taki, jaki czyni to malarstwo…. pozwala ukształtować się mętnym emocjom.
Pisanie i malowanie były dla Strindberga dwoma różnymi a zarazem uzupełniającymi się formami wypowiedzi. Obie formy ekspresji wpływały na siebie wzajemnie, w akcie tworzenia obrazu dawał upust emocjom, których być może nie sposób przelać na papier… Oglądając płótna Augusta Strindberga czujemy tę przypadkowość nieokiełzanej natury, powiew wiatru, szum morza, rozszalałych, bądź spokojnych niczym Violinromans Beethovena fal.
Gdybyście przypadkiem przechodzili koło Nordiska Museet gorąco polecam wstąpić i osobiście przyjrzeć się płótnom tego szwedzkiego dramaturga, który – być może przypadkiem – stał się także malarzem. Ja osobiście wierzę, że malarzem się urodził.
Ewa Wróbel
Sztokholm, 08 październik, 2006