Te dwa kraje są rzadko lub nigdy nie prezentowane w repertuarze szwedzkich kin.
Odziedziczona w Bułgarii tradycja religijno-komunistyczna stanowi tło dla kłopotów realizatora filmowych reklam z ojcem po pogrzebie matki, ex-aktorki, niegdyś rezygnującej z kariery dla męża. To bodaj większe kłopoty, niż w przypadku Anthony’ego Hopkinsa (The father) z alzheimerem, bo bułgarski ojciec ulega wpływom jakiegoś podejrzanego znachora, co tworzy niemal komedię nieporozumień w konwencji road-movie. Napisy końcowe czytamy pod dźwięki przyrządzania specjalnej marmolady dla żony bohatera.
*
Grabarz w Somalii źle życzy współobywatelom, bo od statystyki zgonów zależą zarobki i utrzymanie jego i kolegów po fachu. Nie życzy natomiast śmierci swojej ukochanej żonie, ale wyleczenie grożącej jej życiu choroby przekracza jego finansowe możliwości, mimo wysiłków własnych i nieletniego syna, niewystarczających dla pokrycia kosztów operacji. Różne objawy solidarności otoczenia, lub jej braku, owocują w końcu ocaleniem życia. Ten angażujący film, realizowany w Somalii z udziałem miejscowych aktorów jest jednak koprodukcją fińsko-francusko-niemiecką. Szczególnie fińską, bo zarówno reżyser jak i odtwórca głównej roli męskiej znaleźli schronienie w Finlandii przed nieustającą wojną domowa w Somalii. Śladów czy ech tej wojny nie ma w filmie, którego akcja uplasowana jest w Djibuti, czyli dawnym Francuskim Somali. Już tydzień przed szwedzką premierą film miał szanse zdobyć kilka fińskich nagród filmowych ”Jussi”, do których był nominowany w 9-ciu kategoriach. Zdobył dwa: za kostiumy i muzykę.
Aleksander Kwiatkowski