ANDRZEJ OLKIEWICZ: Moje pierwsze spotkanie z rekinem

Do Dżeddy w Arabii Saudyjskiej przybyłem we wrześniu 1972 roku. Miałem tam pracować jako geolog w międzynarodowym projekcie pod egidą ONZ-u. Niemal zaraz po moim przyjeździe zostałem zaproszony na przyjęcie do kilku Anglików. Spotkałem tam Willego, Holendra.

Powiedział mi, że jest kapitanem jachtu, którego właścicielem jest gubernator Mekki. Szybko znaleźliśmy wspólny temat do rozmowy – oboje byliśmy zainteresowani nurkowaniem. Willy, w przeciwieństwie do mnie, był doświadczonym nurkiem, który nurkował już w wielu morzach świata. Ja miałem świeży, międzynarodowy certyfikat nurka i tylko kilka nurkowań w mętnych wodach Bałtyku za sobą.

Willy był pełen entuzjazmu i zaproponował mi, abyśmy już na drugi dzień uskutecznili wspólne nurkowanie. Miał dodatkowy zestaw sprzętu do nurkowania, który mógł mi pożyczyć. Umówiliśmy się na następny dzień, na godzinę 17-tą.

Spotkaliśmy się na brzegu. Zakładając na siebie sprzęt zauważyłem, że słońce stoi już dosyć nisko nad horyzontem. Niepokojąca myśl przemknęła mi przez głowę: „to jest przecież czas, kiedy rekiny idą na żer…”, ale zachowałem tę myśl dla siebie. Willy był przecież doświadczonym nurkiem i na pewno wiedział, co robi.

Zanim weszliśmy do wody, powtórzyliśmy sobie ręczne sygnały nurkowe, które są używane na całym świecie w komunikacji pod wodą. Następnie przepłynęliśmy płytką lagunę do krawędzi rafy koralowej, tam zanurkowaliśmy diagonalnie w dół stromej rafy i – pamiętam! – Nagle ujrzałem całkiem nowy, inny świat.

Willy, który płynął przede mną, wskazywał cały czas na coraz to  nowe, niezliczone i osobliwe, fantastyczne cuda. Byłem oszołomiony pięknem i różnorodnością, którą zobaczyłem. To była eksplozja barw, wzorów i kompozycji! Ryby i koralowce o zaskakujących kształtach i psychodelicznych barwach. Ryby, które wyglądały z zagłębień i zakamarków rafy, ryby które czmychały szybko jak roje motyli, inne, które wydawałoby się że są tak blisko, że mogę je dotknąć, a jednak nie dotknę, bo zawsze troszeczkę się odsuną. Wciąż, po tylu latach, pamiętam ostrzeżenie Willego: „Nie dotykaj ryb, które nie odpływają, bo te mają jad, który może ci zrobić krzywdę lub nawet cię uśmiercić.”

Gdy dopłynęliśmy do 30 metrów głębokości, zaczęliśmy powoli, znowu na skos, płynąć ku powierzchni. Nasze nurkowanie trwało pół godziny, a ja czułem niedosyt – czułem, że mógłbym pozostać w tym magicznym świecie w nieskończoność. Niczego podobnego przedtem nie przeżyłem.

Z powrotem na lądzie, gdy zdejmowaliśmy z siebie sprzęt, Willy rzucił mi mimochodem pytanie: „Czy widziałeś rekina?” „Nie!?” Odparłem zaskoczony. „Dałem ci przecież znak. Nie widziałeś go? Był jakieś 20 metrów od nas.” Nagle pojąłem, co oznaczał niezrozumiały znak, który mi Willy pokazał – to był sygnał: „Uwaga, rekin!”

Teraz, patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że był to uśmiech losu, że nie zrozumiałem jego znaku. Niedoświadczony i podniecony pierwszym nurkowaniem, mógłbym zareagować nieodpowiednio – może zrobiłbym jakiś gwałtowny ruch, który mógłby sprowokować rekina do ataku. Nie wiadomo, może moja niewiedza w tamtej chwili uratowała nam życie?

Andrzej Oklkiewicz

2 reaktioner på ”ANDRZEJ OLKIEWICZ: Moje pierwsze spotkanie z rekinem

  1. Bardzo ciekawa opowieść i chyba masz racje dobrze że nie rozczytales jego znaku . Mogła być całkiem inna reakcja.czasami dobrze nie wiedzieć wszystkiego. Bardzo dziękuję że mogłam towarzyszyć w twojej podwodnej podróży. Świat mórz zawsze mnie fascynuje bardzo.

    1. Dziękuję! Cieszę się że moje opowiadanie podobało ci się. Podwodny świat Morza Czerwonego był fascynujący!

Lämna ett svar till Wiktoria jungstål Avbryt svar