PODRÓŻE PO POLSCE: Dwór w Rogowie Wołowskim

Niegdyś piękny majątek ziemski. Niecałe cztery kilometry od Wińska na Dolnym Śląsku, w miejscowości o nazwie Rogów Wołowski znajduje się będący już dziś w ruinie, majątek ziemski. Do niego należy między innymi niegdyś okazały dwór, który pochodzi z pierwszej połowy XVIII wieku.

Na przestrzeni dziejów troszkę go przebudowano, nadając mu bardzo okazałą formę architektoniczną. Po raz pierwszy miało to miejsce w II połowie XIX stulecia, a kolejna przebudowa miała miejsce w początkach XX wieku. Jest to budynek parterowy z częściowo użytkowym poddaszem. Pobudowany on został na planie prostokąta. Główne wejście do niego umieszczono w werandzie, która jest  zwieńczona balkonem. Dwór od północy zamyka dziedziniec folwarczny. Dziedziniec ten, otaczają częściowo zachowane zabudowania gospodarcze.

Po II wojnie światowej

Dziś dawny blask tego niegdyś zacnego dworu, niestety przeminął. Po II wojnie światowej folwark wraz ze wspomnianym dworem, znalazł się pod zarządem Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Wińsku. Był on przeznaczony na mieszkania pracownicze. U schyłku lat siedemdziesiątych minionego stulecia, dwór ten częściowo wyremontowano. Właśnie wtedy naprawiając między innymi przeciekający dach, upiększono jego wnętrza. Po upadku PGR, obiekt całkowicie opustoszał.

W rękach Hoffmannów

Ostatnim przedwojennym właścicielem majątku w Rogowie, był Albert Hoffmann. Był to człowiek owiany jakąś głębiej niepoznaną tajemnicą. Wiedziano jedynie o nim, że jest on zamożny ale też i w miarę potrzeby hojny. Tak do końca nie wiadomo, czym się on zajmował. Niektóre zapiski historyczne mówią, że był on konstruktorem i wynalazcą. Podobno gdy zachorowała jego praczka, mnóstwo pieniędzy przeznaczył Hoffmann na jej leczenie. Dla żony, potrafił on wydać prawdziwy majątek na zakup w dniu jej urodzin kwiatów, których bukiety zajęły cały powóz. Natomiast zdarzało się i tak, że podczas wojny był on zwykłym konfidentem, pracując dla strony niemieckiej. Pewien mieszkaniec Rogowa, posiadał zapiski mówiące na powyższy temat.

Przyjechał tu z Berlina

Przed wybuchem wojny, pobudował on na przedpolach pod Berlina fabrykę produkującą podzespoły do samolotów bojowych. W Berlinie posiadał też dom, w którym spędzał większość czasu. Jak donoszą nam o tym zapiski pamiętnikarskie, ` nie wiadomo bliżej dlaczego, ale musiał on z Berlina uciekać, stąd jego pomysł na zatrzymanie się w Rogowie. Tutejszy dwór początkowo traktował, jako wiejską rezydencję. Później jednak postanowił on w nim zamieszkać na stałe. Rezydencja ta, na miarę wspomnianych czasów, była urządzona z wielkim przepychem. Stylowe meble, misternie szlifowane kryształy, przepiękne perskie dywany oraz pobliska oranżeria z palmami, podkreślały zamożność Alberta Hoffmanna i jego żony Emmy.

Hoffmann werke

Albert pracował w swojej fabryce „Hoffmann werke”. Praca jego musiała  być ważna dla przemysłu zbrojeniowego Rzeszy. Na początku lat 40-tych w obawie przed nalotami alianckimi, przeniesiono tę fabrykę i doskonale ją ukryto. Historia ta, jak wiele innych zapewne nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdy by nie wspomnienia i zapiski pamiętnikarskie służącej Hoffmannów, niejakiej Weroniki Jakubowskiej.

Opowieści pani Weroniki

Weronika,  w ramach przymusowej pracy w III Rzeszy niemieckiej, skierowana była do majątku w Rogowie Wołowskim dawniej noszącego nazwę Froschroggen. Dawniej tereny te należały do państwa niemieckiego. Wynalazek Alberta Weronika  opisuje następująco….„Pan mi je pokazywał. To były takie małe okrągłe talerzyczki, koloru brązowego, a jak człowiek wziął w rękę, to były takie lekkie, że nie czuło się, czy mam coś na ręce, czy nie.”. Opis ten od razu kojarzy się z pracami nad wunderwaffe. Jest to tak zwana cudowna broń Hitlera bardzo zaawansowana technologicznie. Faktem jest, że odkrycie Alberta przyniosło mu bardzo dużo pieniędzy. Ale jak niesie wieść gminna, Alberta przeklinali ci wszyscy, którym wspomniany wynalazek przyniósł śmierć bliskich osób podczas dziejów wojennych. Zatem podobno dlatego, los ukarał Alberta zabierając mu ukochaną córkę.

Mauzoleum rogowskie

Na niewielkim wzgórzu za rezydencją rogowską, znajduje się mauzoleum pobudowane dla  ukochanej córki Marii, która zmarła  w młodym wieku.  Nie było to jednak zwykłe miejsce pochówku w formie rodzinnego grobowca. Do dużej niszy grobowej prowadziły schody, za podwójnymi dębowymi drzwiami. Tuż pod ścianą umieszczona była trumna z ciałem córki pana Alberta. Wieko trumny wykonano z grubego matowego szkła. Tuż obok stała niewielka ławeczka, na której Albert w samotności przesiadywał długie godziny. W centralnym miejscu tej cmentarnej krypty, w suficie znajduje się prostokątny otwór, prawdopodobnie to nim opuszczono ciężki sarkofag. Krypta posiadała też system wentylacji oraz kanały odwadniające. Natomiast naziemna część tej budowli, była okazałym pomnikiem. Posiadał on duży miedziany krzyż, pod którym rosły białe lilie.

Wyzwolenie

W styczniu 1945 roku było już wiadome, że Niemcy nie zdołają powstrzymać nadciągających wojsk Armii Czerwonej. Albert został zatem zmuszony, aby opuścić Rogów. Czerwonoarmiści rozbili szklane wieko trumny poszukując kosztowności. Kości córki Hoffmannów, porozrzucali po całym pomieszczeniu. Pozbierane zostały one przez polskich robotników, by zostały powtórnie pochowane gdzieś z boku mauzoleum. O miejscu tym dziś już się niestety nie pamięta. Po przeszklonym sarkofagu Marii Hoffmann nie ma śladu, a nawet miedziany krzyż został skradziony.

Ewa Michałowska-Walkiewicz

Lämna ett svar