Gigantyczny przekręt, czy źle trafiona inwestycja? Naiwna wiara w szybki zysk, czy zaplanowane oszustwo? Afera Galerii Nowe Formy, mającej swoje korzenie w Szwecji, którą stworzyła Polka, Joanna Segelström, obfituje w procesy sądowe. Wierzytelności sięgają 2,5 miliarda koron, ponad 2000 osób jest poszkodowanych, a właścicielka rozpłynęła się we mgle. Interpol szukał jej na całym świecie. Wreszcie została aresztowana.
Joanna Segelström (lat 53) pochodzi z Wadowic, ale w latach 90-tych poznała swojego męża Szweda i przeniosła się do Trelleborga. Tutaj otworzyła galerię sztuki, która jednak nie przynosiła znaczących dochodów. Już w 2012 roku Segelström była poważnie zadłużona, mówi się o niemal 500 tysiącach koron zadłużeń kredytowych. Jaki ustalili dziennikarze, nie mając szans na zaciągnięcie nowych pożyczek wpadła na pomysł stworzenia piramidy finansowej opartej na handlu dziełami sztuki.
Klientów kuszono atrakcyjnymi cenami dzieł sztuki i bardzo wysokimi zyskami po ich sprzedaży. Polegało to na tym, że Segelström oferowała klientom zakup rzeźby i obrazów na okres od 6 do 12 miesięcy, a później obiecywała, że je odkupi zapewniając inwestorów, że dostaną od 18 do 60% więcej niż zapłacili. Ponad 2000 osób zdecydowało się zainwestować w tę piramidę, wykładając od 50 tysięcy złotych do nawet miliona. Klientom Segelström proponowano także, że nie muszą odbierać dzieła sztuki, może ono pozostać w galerii, by “nie fatygować inwestorów”. Większość się na taki układ godziła.
Jak opisywał w Gazecie Wyborczej Michał Kokot “w rzeczywistości w całej sprawie nie chodziło o sztukę, ale kolejne transze gotówki. Część pieniędzy była przekazywana kolejnym pośrednikom, którzy wyszukiwali następnych inwestorów gotowych wyłożyć gotówkę na rzekomo atrakcyjne dzieła sztuki. Jednak im mniej się ich z biegiem czasu zgłaszało, tym więcej Segelström musiała wykładać na prowizje dla pośredników oraz ich agentów, którzy dostawali dodatkowe premie.
Piramida zaczęła się walić w 2016 roku, gdy wspólnik Polki, Konrad W. z Gdyni, poinformował Segelström, że będzie z nią współpracował poprzez spółkę Clayrock zarejestrowaną na Cyprze. Wkrótce okazało się, że w tej karuzeli finansowej pieniądze, które miały wpływać do pośredników na prowizje, zaczęły znikać. Jak ocenia szwedzki syndyk, Konrad W. winien jest poszkodowanym pośrednikom łącznie 76 milionów złotych.
Zatrzymanych i podejrzanych jest więcej osób, syndyk w dalszym ciągu próbuje odzyskać należności. Joanna Segelström wraz z synem Mikaelem (który był jej prawą ręką w interesach) zniknęli i byli poszukiwani od paru lat przez Interpol. Zatrzymani zostali dopiero niedawno, w październiku, przez hiszpańską policję w Ayamonte, w prowincji Huelva.
Znając historie podobnych piramid i afer (by wymienić tylko Amber Gold, SKOK Wołomin, Finroyal) warto zadać sobie pytanie, jak Polka z Trelleborga potrafiła omamić tyle inwestorów? Ponoć miała “dar przekonywania” i potrafiła zbudować magię przedsiębiorstwa, twierdząc, że dzieła sztuki z jej galerii trafiała do prezydenta Baracka Obamy i brytyjskiej rodziny królewskiej. Galerie Segelström były ponoć bardzo szykowne i wypełnione dziełami sztuki. Wieli zamożnych inwestorów dało złapać się na haczyk szybkich i rentownych inwestycji, niektórzy zastawiali nawet swoje nieruchomości zbawieni możliwością szybkiego zarobku…
Na razie prokuratura polska i szwedzka prowadzi dochodzenie wobec pośredników Segelström, a syndykowi udało się na razie odzyskać zaledwie część zaginionego majątku. Sprawa jest skomplikowana, bo pośrednicy – będący również inwestorami – są z jednej strony odpowiedzialni za piramidę, ale również są poszkodowani.
W sądzie okręgowym w Ystad toczy się proces przeciwko Polakom będącym pośrednikami piramidy.
(NGP)