Michel de Montaigne, piętnastowieczny filozof, zaznaczył się w historii trzema lapidarnymi i jednocześnie niezwykłymi słowami: Świat jest nienaprawialny. Pełne goryczy słowa, będące zapewne efektem niepowodzeń jakich doznał. Co tu można by dodać? świat j e s t nienaprawialny i to potwierdzają mi doświadczenia własnego, dość długiego już życia, ale zawsze może być trochę lepsze lub trochę gorsze, a to już jest w moich własnych rękach.
W historycznych debatach słychać najczęściej, że po 1989 roku „wyszliśmy na prostą”. Niewątpliwie tak, ale co nam z tego, kiedy t e r a z jesteśmy w zakręcie i nie mamy pewności, czy z niego bezpiecznie wyjdziemy? Co najbardziej wścieka, że nie uczymy się na błędach i wdeptujemy w kolejne bagna, kiedy stąpaliśmy już suchą stopą po w miarę bezpiecznym gruncie. Owe permanentne rozdarcia (trochę lepiej/trochę gorzej) są jakby przypisane ciągłym zwrotom, których przyczyną nierzadko są partykularne interesy ważnych w aktualnym czasie politycznych osób.
Przykładem choćby nieszczęsna Targowica, o której tyle kontrowersyjnych ocen. Uczestnik insurekcji Jan Henryk Dąbrowski przystąpił do Targowicy by ratować przed targowiczanami swoją brygadę (potem stworzył Legion Polski we Włoszech). Król Stanisław August Poniatowski, po głosowaniu w radzie ministrów, również przystąpił, by rozsadzić Targowicę od środka. Na to wściekli się Szczęsny Potocki, Ksawery Branicki, Radziwiłłowie i pozostali targowiczanie, bo myśleli, że będą rządzić (notuję za Józefem Henem i jego książką „Mój przyjaciel król”).
Dziś w Polsce prawo, resorty siłowe, finanse, w ogóle rząd a praktycznie prawie wszystko, z bezrozumnym błogosławieństwem kościoła, jest w rękach partyjnych, co skutkuje szybko postępującą erozją państwa. Polska racja stanu pilnie potrzebuje wyborów (trochę gorzej/trochę lepiej) i oby do nich szybko doszło. Potrzebujemy zmian, inaczej postępująca samoizolacja odsunie nas, na dobre i stałe, na peryferie europejskiej polityki i gospodarki
Jeszcze parę zdań o patriotyźmie, słowie, jakim wraz z Bogiem, honorem, ojczyzną, wolnością, niepodległością, i czym tam jeszcze, żongluje od sześciu lat rząd Jarosława Kaczyńskiego. Brytyjski pisarz Samuel Johnson zapisał mocną myśl: „Patriotyzm jest ostatnią deską ratunku dla łajdaka”. W pierwszej chwili można się żachnąć – A cóż to za maniery! Łączenie szlachetności z łajdactwem!
Sięgnijmy ponownie po przykłady do historii. Caryca Katarzyna (Tak, tak, pamiętam, poseł Suski!) wysyłając wojska – które miały pomóc targowiczanom, oświadczyła, że „czyni to by pomóc polskim patriotom”. Zaś ambasador Stackelberg – pod płaszczykiem „odruchu szlachetności”, gromadząc wokół siebie sprzedawczyków, nazwał ich Towarzystwem Patriotycznym.
Nie wolno nadużywać słów, szczególnie już gdy się używa szlachetnie brzmiących, by okryć nimi niecne czyny i zamiary. W aktualnej polskiej politycznej rzeczywistości, używanie zwrotu „niezależne sądownictwo” brzmi jak w ustach Samuela Johnsona „złajdaczony patriotyzm”.
Andrzej Szmilichowski