Ten skrót oznacza Statens Offentliga Utredningar, to znaczy: Państwowe Badania Publiczne, i jest znakiem wywoławczym serii oficjalnych wydawnictw dokumentujących rezultaty różnego rodzaju ”zastanawiania się” nad nabrzmiałymi problemami: społecznymi, politycznymi, kulturowymi, naukowymi. Ta tradycja wydawnicza ogarnia minione 100 lat a seria owocuje w każdym roku kilkudziesięcioma jeśli nie paroma setkami starannie opracowanych, niekiedy paru- czy kilkutomowych wydawnictw.
Zresztą niemal codziennie słyszymy w szwedzkiej telewizji słowo ”utredning”, dotyczące nagle odkrytych trudności, nieprawidłowości czy wręcz skandali, które epoka pandemiczna tylko pogłębia. Oznacza to, że władze, w którejś z dziedzin zasługujących na publiczne zainteresowanie, odkryły nagle coś (co dawno temu po raz pierwszy oznaczyła reakcja ówczesnego premiera Olofa Palme: Det hade jag ingen aning om). Teraz zdarza się coraz częściej, że odpowiedzialni za różne dziedziny życia społecznego nie mieli (i nie mają) o czymś pojęcia, toteż natychmiast oświadczają urbi et orbi, że jest to oczywiście niedopuszczalne, niemal skandaliczne, trzeba to oczywiście zmienić, bo to nie ma prawa mieć miejsca. I pierwsze co robią, to zapowiedź ”utredning” w tej sprawie: zbierze się komisja, przedyskutuje, wyciągnie wnioski, wszystko to opublikuje a potem, w jakiejś odległej przyszłości może podejmie decyzje zmieniające ów stan godny pożałowania.
Na początku pandemii rząd otrzymał od parlamentu specjalne uprawnienia, bodaj ograniczone w czasie, ale nigdy z nich nie skorzystał. Otrzymaliśmy tylko mnóstwo dobrych rad cioci Kloci, do których niewielu się stosowało, natomiast wielu zgłaszało rozmaite protesty – a to, że nie zarabiają na utrzymanie, a to że nie znoszą samotności w domowym zaciszu, a to, że nie mogą się spotykać z dziećmi, wnukami, znajomymi, a to, że nie mogą spożywać alkoholu po godzinie 20-ej w zatłoczonych restauracjach i barach.
O tym, że bez tych samonarzucających się ograniczeń ludzie zarażają się wirusem i niekiedy umierają, pomyślało niewielu. Także ludzie na ulicy zachowują się jakby pandemii nie było, większość idzie przed siebie, nie unika kontaktu, najczęściej nie ustępuje miejsca starszym. Za strategię wobec pandemii odpowiada jeden główny idiota (Tegnell), którego rady akceptuje ślepo super-idiota Lövén. Nawet czwarta władza ma tu niewiele do powiedzenia. Relacjonowanie głosów krytycznych wobec rządu ze strony partii opozycyjnych nie odnosi żadnego skutku, dawna strategia trwa bez zmian. Pełna wolność, brak zakazów czy nakazów, prawo do zgonu przysługuje zaś w pełni ludziom starym.
Wróćmy do S.O.U. Nie jest wykluczone, że za kilka lat powitamy 4-tomowe dzieło S.O.U. 12/2025, zawierające wszystkie fakty i statystyki o pandemii, pełniejsze i prawdziwsze od dzisiejszych. Zarówno media, jak inne instytucje, zajmują się z zapałem wszelkimi możliwymi statystykami. Dziś jednak winno nas interesować coś innego. Nie fakty i wnioski, lecz działania. Nie tylko w sprawie pandemii, ale również przestępczości, migracji, klimatu i wielu innych rzeczy. Np. wyrzuconych w błoto miliardów od podatników ofiarowanych w czasie pandemii koncernom, mimo kryzysu rozdającym inne miliardy akcjonariuszom. Tego brak dziś najbardziej. Pomijając już fakt, że nikt z winnych nie będzie pociągnięty do odpowiedzialności.
Aleksander Kwiatkowski