Chichotem historii jest, że dwie kampanie nienawiści wywołały grupy wywodzące się z tego samego nacjonalistycznego rdzenia. Kampania nienawiści z Marca 1968 roku – pełna oskarżeń o zdradę Polski antysemicka nagonka, oraz miesiącami odprawiane na Krakowskim Przedmieściu przez Pałacem Prezydenckim rytuały, których uczestnicy oddawali hołd duchom ofiar katastrofy lotniczej, zaklinając rzeczywistość i nie zapominając przeklinać wyimaginowanych wrogów.
To ostatnie – pomimo groteskowości wdrapującej się co miesiąc na stołek postaci wieszczącej, że jeszcze chwila, jeszcze moment, a objawiona prawda zalśni i przyniesie wybawienie – okazał się bardzo skutecznym zabiegiem, bo zjednoczyło smoleńskie plemię i rozbiło naturalne więzi społeczeństwa. Jest to, moim zdaniem, najcięższe przestępstwo przeciw narodowi owego „alpinisty”.
Paradoksalnie działo się to w samym centrum miasta, w jądrze europejskiej stolicy, na reprezentacyjnej arterii wyremontowanej za europejskie fundusze, w najpiękniejszej i trochę mistycznej przestrzeni Warszawy, pomiędzy dumnymi magnackimi pałacami Potockich i Prezydenckim, siedzibą Ministerstwa Kultury, burżuazyjnym gmachem hotelu Bristol i luksusem hotelu Europejskiego.
Ciemny geniusz „alpinisty” zebrał w jedno przedwojenny duch narodowego antysemityzmu, zmacerowany z przedwojenną faszyzującą ideologią Falangi, oraz wzmocniony pomarcowymi igraszkami Moczara i narodowo-komunistycznymi ideami Grunwaldu. To wybuchowe danie podał jak na tacy partii Prawo i Sprawiedliwość, w celu realizacji jedynego celu, za który mógłby oddać życie: Władzy. A mówiąc dokładniej – powrotu do Władzy.
Podsycanie awantury o krzyż na Krakowskim Przedmieściu i fantasmagorie na temat zamachu smoleńskiego, a także kult Lecha Kaczyńskiego i żołnierzy „wyklętych”, wydają się być niczym innym, jak współczesną mutacją ideologii narodowo-komunistycznej z antysemickim zapaszkiem.
Jedyny świat jaki zna (ma nadzieję wskrzesić i sądzi, że potrafi odbudować – na zgubę Polski), ów syn ziemi żoliborskiej.
Andrzej Szmilichowski
Polecam książkę prof. Petera Rainy pt. ”Czy Gomułka był antysemitą?” Okazuje się, że nie za bardzo. Nawet jego żona była żydówką. Cała ta nagonka była sterowana i miała drugie dno. I nie chodzi o brata znanego redaktora, który wyemigrował do Szwecji.
Dodam, że ambasador Szewach Weiss nazwał publicznie Lecha A. Kaczyńskiego filosemitą, oraz wskazał, że dzieci Mateusza Morawieckiego chodziły do żydowskiej szkoły w Warszawie.
Tajemnicą Poliszynela jest żydowskie pochodzenie żony Andrzeja Dudy. Co roku Andrzej Duda zapala menorę w Pałacu Prezydenckim w obecności Michaela Schudricha, co czynił również Lech Kaczyński.
Zaś zbrodnia w Jedwabnem do dzisiaj nie jest w pełni wyjaśniona, bo ś.p Lech Kaczyński zastopował ekshumację na wniosek Michaela Schudricha. To kładzie się cieniem na stosunki polsko – żydowskie.