Edgar Vincent, v-hrabia d’Abernon, uznał kiedyś ”Cud nad Wisłą” za jedną z najważniejszych batalii w historii powszechnej. Nie był w tej opinii odosobniony, bowiem Bitwa Warszawska 1920 r. występuje nadal w tej roli w niektórych opracowaniach historii wojen.
Nie dziwi więc uroczysta aura przydana premierze telewizyjnej filmu ”Wojna światów”, pokazanego w TVP 1 oraz w TVP Polonia, za czym nastąpią w najbliższych dniach emisje w paru innych kanałach, bodaj Polsat i TVP Historia. I podobno jest już dostępny na YouTube.
Tytuł filmu nawiązuje do wielokrotnie ekranizowanej przyszłościowej powieści H.G. Wellsa i jest to kolejny krok przydania wydarzeniu sprzed stu lat rangi mu należnej, a nie zawsze uznawanej, bo – jak również wynika z filmu – mało kogo poza Polakami zbytnio nie obchodziło stawienie tamy sowieckiej ekspansji na Zachód, dla ”napojenia koni w Renie”, jeśli nie w Sekwanie.
Obaj twórcy, o sporym dorobku w filmie dokumentalnym, Bork także w fabule, podjęli ogromną pracę selekcji w licznych archiwach światowych ujęć kronikalnych, a także kilku fragmentów polskich filmów fabularnych. Całość materiału podległa cyfrowej korekcie barwnej, bowiem w czasie ich realizacji nie istniała jeszcze taśma barwna. Odebrało to filmowi niegdyś konwencjonalną patynę czasu, właściwą do niedawna dokumentom na taśmie czarno-białej. Usterek faktograficznych prawie nie ma: mowa o kongresie Kominternu czyli III-ej Międzynarodówki, nie II-ej, jak w komentarzu. Nie powinno też dziwić, że nie zaproszono Polaków na rokowania pokojowe Rosji z państwami centralnymi w Brześciu Litewskim, bowiem żadna władza polska jeszcze wtedy nie istniała.
W filmie słyszymy szereg (być może autentycznych lecz zapewne nagranych wiele lat wcześniej) wypowiedzi polskich wojskowych (generałów jak Dreszer, Haller, Sosnkowski, Smoleński), których nazwiska są niestety najczęściej zakryte polskim tekstem właśnie tych słyszanych wypowiedzi. W filmie mówi się wiele o niechętnej wobec Polski polityce zarówno mocarstw, jak innych państw (np. Czechosłowacja – sprawa Zaolzia), a także o brutalnej i jednoznacznej propagandzie komunistycznej. Z drugiej jednak strony ogólne przesłanie filmu, niewątpliwie uczciwe i prawdziwe, na pewno może przyczynić się do wzmocnienia nastrojów patriotycznych albo – w dzisiejszej Polsce – także nacjonalistycznych. Wśród wielu dokumentalnych scen zabrakło mi tylko opisanego przez Żeromskiego probostwa w Wyszkowie, choć postacie Dzierżyńskiego i Marchlewskiego pojawiają się parokrotnie. Prawie nic o roli Stalina na froncie południowym, co stanowiło przecież – wtedy i później – źródło konfliktu z Tuchaczewskim, którego się zresztą nie oszczędza w jednej z ostatnich sekwencji tłumienia tambowskiego chłopskiego powstania.
Inny, czysto rosyjski, nie związany z Polską, akcent końcowy to przeciągniecie linii od salwy Aurory 1917 do stłumienia przez Trockiego antykomunistycznego buntu kronsztadzkich marynarzy kilka lat później. Mogę się tu mylić, ale nieco zbyt silny akcent postawiono w komentarzu na temat roli odegranej przez Dmowskiego (obok Paderewskiego) na wersalskiej konferencji pokojowej.
To jednak marginesy, bowiem film, koncentrując się raczej na przebiegu działań wojennych w latach 1918-1920, aż po układ pokojowy w Rydze, na pewno zdejmuje jednostronny zarzut polskiej agresji w czasie wyprawy kijowskiej, bo poza ogólnie niestabilną sytuacją na dawnych wschodnich kresach Rzeczypospolitej, na pewno nie brak przykładów sowieckich apetytów na Zachód, jak choćby zajęcie Wilna dwa lata wcześniej. Zasługą filmu jest przypomnienie tych i wszystkich innych szczegółów akcji militarnej i dyplomatycznej wokół Bitwy Warszawskiej.
Aleksander Kwiatkowski