SZPIEG NIE WSZYSTKO CI POWIE: „Niewierni”, czyli magnetyzująca lektura

Co łączy Al-Kaidę z IRA albo Północną Koreą? Co z tym wszystkim ma wspólnego ma wywiad rosyjski, polski, szwedzki i brytyjski? Ja już wiem i mam dobrą wiadomość dla miłośników literatury sensacyjnej: „Nielegalni” Vincenta V. Severskiego, o których pisaliśmy przed rokiem (NGP nr 20/2011), doczekali się kontynuacji.

Kolejne grube tomiszcze, bagatela 862 strony, nazywa się „Niewierni” i ma wszystkie zalety pierwszej części: trzymającą w napięciu wielowątkową narrację i ogromny ładunek wiedzy o ciemnych stronach naszego świata, tudzież wysiłkach różnych tajnych służb, by te mroki nieco rozjaśnić lub – przeciwnie – jeszcze zagęścić. Nasze, to znaczy i polskie, i szwedzkie służby są oczywiście po stronie sił dobra, nic zatem dziwnego, że są na celowniku wysłanników ciemności, a w dodatku politycy i różni karierowicze rzucają dzielnym agentom kłody pod nogi. „Niewierni”, na pewno tak samo jak pierwszy tom, sprzedany dotąd w nakładzie 65 tysięcy egzemplarzy, staną się wielkim bestsellerem.

Emerytowany as polskiego wywiadu, spod pióra którego wyszły te powieści, nadal nie chce ujawniać swojego prawdziwego nazwiska, choć od dawna pokazuje w prasie i telewizji swoją twarz, myślę więc, że i w Szwecji są czytelnicy potrafiący powiedzieć kto zacz, wszak pracował tu dobrych parę lat. Ale uszanujmy wolę autora i nie próbujmy go na siłę identyfikować. Dużo ważniejsze jest przecież to, co i jak nam opowiada, niż to, czy nazywa się np. Orłowski czy Krukowski. Publikujemy jednak na wszelki wypadek zdjęcie Severskiego, gdyby ktoś koniecznie chciał go rozpoznać.

Pisarz poprzeczkę stawia sobie wysoko. Przy okazji premiery „Niewiernych” wydawnictwo Czarna Owca opublikowało taką oto deklarację autora:

„…Umberto Eco, mój mistrz absolutny. Sięgnąłem kolejny raz po jego pierwszą powieść, po arcydzieło: „Imię róży”. I znowu przekonałem się o wyjątkowości tej powieści, znowu wzbudziła we mnie burzę wrażeń swoją maestrią i doskonałością. Wielbiąc kunszt wielkiego Włocha, zazdrościłem mu jednocześnie: dlaczego ja nie napisałem tak wspaniałej książki!? Ta myśl towarzyszyła mi za każdym razem, gdy czytałem powieść Eco. Ale nagle do głowy przyszła nowa myśl, która odmieniła moje życie. Ku swemu zdumieniu odkryłem, że Eco napisał swój debiut, będąc niewiele młodszym ode mnie! To odkrycie dodało mi odwagi. Byłem już bardzo bliski, by zacząć pisać. Czułem, że tym razem będę miał o czym, musiałem tylko przełamać wstyd przed samym sobą i przyjaciółmi.

I wtedy kolejnym zrządzeniem losu wpadła mi w ręce pierwsza powieść Stiega Larssona z cyklu Millennium. Wziąłem ją do ręki raczej bez przekonania, obojętnie, pewnie tylko dlatego, że o przedwcześnie zmarłym autorze było głośno. Nawet nie było ważne, że Larsson też debiutował koło pięćdziesiątki. Nie pamiętam dobrze, co się później działo. Czytałem jak w amoku. Jakiś krótki sen, coś jadłem, chyba się nie kąpałem. W końcu zamknąłem książkę i na okładce zobaczyłem malutkie zdjęcie autora w charakterystycznych okularach. Przyjrzałem się uważniej i ze zdumieniem stwierdziłem, że znam tego człowieka!

Spotkaliśmy się kilkakrotnie w Sztokholmie na początku lat 90.  Wtedy nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia. Nigdy bym wówczas nie przypuszczał, że taki ktoś może napisać tak niezwykłą powieść. Jeżeli Stieg Larsson mógł zadebiutować w tym wieku czymś tak wspaniałym – myślałem – to dlaczego nie ja?

Tak czy inaczej było już tego za wiele. Usiadłem do komputera i już wiedziałem dokładnie, co chcę napisać… Tak powstali „Nielegalni”, a potem „Niewierni”.

Oczywiście Severski ma tę przewagę nad swoimi mistrzami, że wszystko o czym pisze zna z autopsji, nawet jeśli z oczywistych powodów nie może zdradzać wszystkich tajemnic służby Gdy popuszcza wodze wyobraźni to wiemy, że zbytnio nie odrywa się od ziemi, kiedy portretuje – dodajmy w naprawdę mistrzowski sposób – agentów służb rosyjskich, brytyjskich, czy terrorystów islamskich, to czujemy, że tych, czy podobnych ludzi spotkał osobiście i nieźle ich poznał. Gdy pisze o trybach podejmowania decyzji na szczytach specjalnych służb rosyjskich, to pomimo tego, że zdajemy sobie sprawę, iż w takich naradach bezpośrednio nie brał udziału, wierzymy w każde słowo.

To, co wyraźnie odróżnia Severskiego od jego mistrzów, to jego oryginalne poczucie humoru. Generalnie polega ono na tym, że uwielbia wpuszczać swoich czytelników w gęste maliny, zapewne po to, by nie pomyśleli sobie, że już wszystko o tajnych służbach i metodach ich działania wiedzą. Spróbujmy na przykład zorientować się kiedy rozgrywa się akcja „Niewiernych”. Już z pierwszego zdania książki dowiadujemy się, że mamy właśnie Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jest to święto ruchome, ale zasadniczo przypada na czerwiec. Kilkanaście stron dalej zapoznajemy się z dokumentem datowanym na wrzesień 2009 r., który – jak czarno na białym pisze autor – sporządzony został przez bohatera książki Konrada Wolskiego w „ubiegłym roku”. Już więc wiemy, że chodzi o czerwiec roku 2010. Jeśli ktoś chce być bardzo dokładny, to może sięgnąć do kalendarza liturgicznego kościoła katolickiego i dowiedzieć się, że w tamtym roku wspomniane święto przypadało 11 czerwca. A zatem akcja powieści zaczyna się 11 czerwca 2010 r. i toczy się w kolejnych, następujących po sobie dniach.

Błąd, Watsonie… Z dalszej lektury wyraźnie wynika, że mamy późną wiosnę roku 2011, ale i ta wiedza rychło okazuje się nieprawdziwa, skoro bohaterowie mówią o wydarzeniach późniejszych, jak akcja terrorystyczna Breivika (22 lipca 2011) albo śmierć Steve´a Jobsa (październik 2011). Pod koniec książki znów mamy „połowę czerwca” i dni tuż przed Midsommarem, czyli w grę może wchodzić tylko czerwiec 2012 r. No i sam sobie jesteś winny czytelniku, jeżeli myślisz, iż czas w służbach specjalnych płynie podobnie jak zwykłym śmiertelnikom…

Ale podobne okrucieństwo autora ma na szczęście swoje granice. Jakby w nagrodę otrzymujemy pyszne zabawy literackie (przygoda sierżanta Jagana z kotem w Wilnie to rzecz godna pisarskich nagród!) i muzyczne. Severski dużo czyta, ogląda mnóstwo filmów oraz słucha wielu płyt i potrafi z tego zrobić dobry użytek, stąd nawet ci, których nie interesują szczegółowo opisywane najnowsze modele samochodów, motocykli i broni palnej oraz sposoby ich zastosowania, znajdą w „Niewiernych” ciekawe wątki, także natury etyczno-filozoficzno-religijnej. To zresztą chyba najważniejszy wymiar tej powieści, paradoksalnie wcale nie zdominowany przez mrożące krew w żyłach wydarzenia typu „zabili go i uciekł”, których w akcji nie brakuje. Szczególnie jeden z jej bohaterów ma cechy notorycznego Wańki Wstańki. Czyżby to o nim miał traktować zapowiadany kolejny tom: „Nieśmiertelni”? Już cieszymy się na dalszą lekturę!

LEKTOR

2012
Vincent V. Severski: Niewierni. Czarna Owca, Warszawa 2010

Lämna ett svar