O tym jak bardzo potrzebne są książki o historii Polski w obcych językach, nie trzeba nikogo przekonywać. Dotyczy to zarówno opracowań historycznych jak i osobistych wspomnień. Ale pisanie o historii obliguje do rzetelności, chyba że ktoś pisze historię… w wersji „własnej”.
W ciągu 2009 roku na rynku szwedzkim pojawiło się parę książek poświęconych historii Polski. Więcej niż kiedykolwiek. Książka Steve Sem-Sandberg „De fattiga i Łódź” zdobyła nawet najbardziej prestiżową nagrodę literacką w Szwecji, Augustpriset 2009. Wcześniej ukazała się książka Petera Johnssona „Polen i historien” i Anneli Holm „Den glömda resan”. Teraz na półki księgarskie trafiła książka Wiesława Jelonka „Till min älskade Rasmus” z podtytułem „W 70. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej”.
Książka Jelonka to przede wszystkim osobiste wspomnienia autora z czasów wojny, opatrzone komentarzami bardzo współczesnymi. Czasami można odnieść wrażenie, że wiedza, którą autor posiada dzisiaj, była też jego wiedzą z lat wojny czy okresu zaraz powojennego, co oczywiście nie było możliwe. Poznajemy zatem mnóstwo szczegółów z codziennego życia rodziny autora, ale większość historii i zdarzeń ma charakter dość powszechny więc polski czytelnik nie znajdzie tu niczego niespodziewanego. Być może dla czytelnika szwedzkiego książka będzie miała bardziej odkrywczy charakter, chociaż wplecione w tekst dialogi i wypowiedzi rażą swoją sztucznością, bo trudno sobie wyobrazić, by w chwilach tak emocjonalnych – a mowa przecież o czasach okupacji – ludzie mówili do siebie tak chłodno i rzeczowo.
Największą wadą tej książki, poza niezbyt staranną stroną graficzną i licznymi błędami, jest jej „kreatywna” podstawa historyczna, by nie powiedzieć… nierzetelność. Błędne informacje (autor pisze, że w 1944 roku polskie gazety w Lublinie używały zamiast nazwy Rzeczpospolita, nazwy PRL – faktycznie stało się to dopiero oficjalnie w 1952 roku; podobnie jak oficjalnie polski orzeł stracił koronę dopiero w 1948 roku, chociaż na publikacjach PKWN nie miał już korony w 1944 roku), błędne tłumaczenia nazw (Armia Krajowa występuje jako Hemlandets armén – właść. Hemmaarmén) i błędne liczby (na przykład mowa jest o 7 miliona polskich ofiar w czasie II wojny światowej – najnowsze badania mówią o 5,6 mln) – wszystko to pomniejsza wartość publikacji Wiesława Jelonka. Tym bardziej, że dzisiaj wszystko łatwo sprawdzić i skorygować, a przy publikacjach o charakterze historycznym warto to zawsze zrobić.
Ale w gruncie rzeczy – mimo swoich słabych stron – jest to publikacja potrzebna. Tak jak potrzebne są wszystkie relacje osobiste, dzięki którym poznajemy historię „od drugiej strony”. Tym bardziej, gdy skierowana jest ona do czytelnika – w tym przypadku szwedzkiego – któremu o latach tragicznych, okupacji i terrorze trzeba opowiadać, bo sam tego nie przeżył.
Szkoda jednak, że Wiesław Jelonek nie napisał tej książki „bardziej osobiście”, a próbował zrobić z publikacji dokument historyczny. Bo nie każdy może być historykiem, ale każdy ma do opowiedzenia „swoją” historię, z której budujemy później historię nas wszystkich.
Stanisław Sobolewski