W programu rządzącej partii PiS, Polska jawi się jako ostatnia reduta cywilizacji zachodniej w Europie. Brzmi paradoksalnie i trochę tak, jakby PiS bronił Zachodu przed nim samym, a zatem przed upadkiem.
Ciekawy pogląd zaprezentował w programie „Fakty po faktach” profesor Marcin Król, co postaram się po krótce zrecenzować. Demokracja jest czymś wspaniałym, najlepszym okresem w dziejach ludzkości. Tak dobrze ludziom codziennym nigdy dotychczas nie było, tylko że demokracja, jak i inne ruchy czy systemy, była rewolucją, a rewolucje nigdy nie wiedzą dokąd zmierzają i przynoszą chaos.
Profesor Król nazywa demokrację – panującą w przytłaczajacej większości państw Europy – demokracją proceduralną, nie liberalną. Demokracja proceduralna to społeczeństwo nauczone neoliberalizmu, wspólnoty, quasi opiekuńczości. Jest to demokracja zimna, pozbawiona emocji.
Europejska demokracja liczy 70 lat, a Polska, uważa profesor, miała pecha. Weszliśmy w jej (demokracji) nurt zbyt późno (z oczywistych powodów, ale jednak). Gdyby to nastąpiło 20 lat wcześniej, polska demokracja miałaby szanse okrzepnąć zarówno ustrojowo, jak i w umysłach społeczeństwa. Trafiliśmy niestety na schyłek demokracji, który objawia się między innymi wzrastającymi w wielu krajach europejskich emocjami – a kto zarządza emocjami ten zazwyczaj wygrywa.
Tę oczywistą-oczywistość „odkrył” Jarosław Kaczyński. Zresztą nie on jeden. Ten trend (przypomniał mi się komunistyczny dygnitarz, który mawiał „tyn trynd” i „cyna cyny rośnie”, a i dzisiaj nie brakuje takich, którzy mówią: pójdom, zrobiom, załatwiom) dotyka wielu krajów – Anglię, Francję, Włochy, Węgry, Turcję.
Nadszedł czas neobarbarzyństwa – ciągnie dalej profesor Król – załamania wzorów i zaniku konkretnego myślenia. Polskę, jak i Europę, czeka dwadzieścia ciężkich lat. Lat chaosu i zaniku poczucia bezpieczeństwa, borykania się tak z kompleksem wyższości, jak niższości.
Komentując ostatnie wybory oraz stan posiadania opozycji, profesor Król stwierdził lakonicznie, ale i dowcipnie:
Aby uwieść wyborcę potrzebne są dwie rzeczy – pieniądze albo seksapil. PiS ma pieniądze, opozycja nie ma seksapilu.
Niestety, Kościół, który w okresie poprzedzającym transformację był wielce pomocny, poniósł porażkę oddalając się od religii. Szkoda, bo religia wspomaga – poprzez swój kodeks moralny – demokrację. Przykładem Stany Zjednoczone, kraj na wskroś demokratyczny, gdzie 90 procent obywateli deklaruje wiarę.
Portal „OKO Press” poprosił Biuro Analiz Sejmowych o udostępnienie danych, oto garstki cyfr:
- Na katechezę w latach 2014-2018 Skarb Państwa wydał 7 miliardów złotych
- Na kapłanów w wojsku i policji 108 milionów złotych.
- Wydatki na kapelanów w roku 2014 – 19,4 miliona zł. W 2018 – 25 milionów.
Andrzej Szmilichowski