Miasto bombonierka. Choć skojarzenie może ryzykowne, jako że gród to o historii pełnej tarć religijnych, a i znany z bogactwa biorącego się z wydobycia i sprzedaży soli. Zasłynął jednak elegancją białej, harmonijnej zabudowy. Miasto znaczone burzliwym i zmiennym losem, przywołuje mimo to przede wszystkim myśli o pięknie inkrustowanej szkatułce. Na imię mu też Mozart, bo wszystko tam nazwane jest imieniem geniusza, nawet pasta do butów. Co nie zmieni faktu, że Wolfgang Amadeusz, który się tam urodził, wychował i pracował dla arcybiskupa w latach 1769–1781, został przez niego wyrzucony i wyjechał do Wiednia.
Salzburg, sam w sobie jest ”mozartowską kompozycją”. Zamek na wzgórzu, w dole miasto przy rzece. A tam pałace, kościoły, ogrody, przepych baroku. Mimo, że wiele takich miejsc zobaczyć można w Europie, perła Austrii kusi wyjątkowo. Okazałe budowle skupione są na niewielkiej powierzchni Starego Miasta. Wież i kopuł barokowych kościołów jest tam ze dwadzieścia. Do tego imponująca barokowa katedra, wiele prominentnych rezydencji, pałaców biskupich, klasztorów i kamienic, a wszystko to otoczone monumentalnymi budowlami na wzgórzach, z twierdzą Hohensalzburg na czele. W tle miasta alpejskie szczyty.
Salzburg nazywa siebie chętnie “sceną świata”. Na jednym z jego licznych portali możemy przeczytać: uchodzi za najmniejsze ze wszystkich miast o światowej renomie, nie mniej jednak przesiąknięty jest duchem prawdziwej metropolii. Potężna twierdza królująca ponad rozległymi placami i wąskimi zaułkami, dostojna katedra, gęsty las wież i iglic kościelnych oraz lśniąca zielonkawym blaskiem wstęga rzeki Salzach przyczyniły się do wpisania Salzburga na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Określenie „scena świata” oddaje teatralny charakter miasta. Pytanie, co czyni Salzburg scenicznym w swym wyrazie? Myśli biegną ku udanej kompozycji miasta. Jednak nawet najbardziej powabna sylweta miasta nie bywa sednem kunsztownej kompozycji, a co najwyżej jej witryną. Miasto, jeśli urzeka, to zwykle w inny sposób niż malowidło z plenerowym ujęciem. Doskonała kompozycja miasta jest ruchoma. Miasto ujawnia się nam w pełnej krasie dopiero, kiedy przemykamy jego ulicami, obserwujemy z wielu stron, przy różnym świetle, zmiennej pogodzie, zależnie od przyjętego kąta widzenia. Warto sie wybrać grzbietem góry Kapucynów lub góry Mniszej, i wysoko ponad dachami miasta, odkryć dla siebie Salzburg z innej perspektywy. Zabytkowe śródmieście mości się w dole, wzdłuż rzeki, w dali kontury Untersbergu i Salzburskich Alp Wapiennych.
Obserwując miasto „na sposób oka”, preferujemy urodę miasta. Wiemy, rzecz jasna, ile goryczy przelało się i przez ten gród. Krzątając się po mieście tak kunsztownym jak Salzburg, chce się jednak, choć na chwilę, zapomnieć o zgrzebnych realiach życia, za to radować idyllą, pod postacią miłej formy zaułków, placów, ulic, szykownych parków czy ogrodów misternych, jak Mirabell. Wystarczy zajść na Getreidestraße i inne wąskie uliczki miasta i poddać się sielskiej atmosferze miasta misternego. Przyglądamy się przechodniom, wykwintnym wystawom sklepowym, zaglądamy do najstarszych kawiarń Zachodniej Europy (vide cafe Tomaselli, czy Café Fürst, w której w 1890 wymyślono słynne czekoladki: Mozartkugel (kule Mozarta).
Tak, Salzburg ma to coś. Stronię od określeń typu: miejsce magiczne, bądź miasto z duszą, bo już zużyte i ośmieszone przez kapłanów pijaru. Ma Salzburg to coś, i na tym poprzestanę. Trudno to coś celnie określić, ważne że zostawia dobry ślad w pamięci.
Miasto, jak przystało na miejsce urodzenia Mozarta, tętni życiem koncertowym i festiwalowym. Choć niewielkie, jest kulturalną metropolią (4000 imprez rocznie, sic!). Łatwo się w nim zadurzyć, a i przyjemnie jest się nim zmęczyć.
Na szczęście, ma Salzburg miejsca znakomite i na chwilę wytchnienia. Zwłaszcza po zbyt natrętnym obcowaniu z wysoką kulturą. Myślę o rezydencji Helbrunn, renesansowym pałacu, w którego ogrodach koturnową wytworność miasta wymienić można na wytworną niefrasobliwość. Chodzi zwłaszcza o atrakcje ogrodu-parku wodnego, będącego dziełem księcia arcybiskupa Marcusa Sittikusa. Z licznych rurek, fontann i wodotrysków, i to znienacka, może trysnąć woda, nie pozostawiając suchymi, zachwyconych swoją i miasta subtelnością spacerowiczów, nieświadomych czekających ich niespodzianek.
Kunszt, fantazja, żart, pomieszkują tam zgodnie razem. Salzburg wiele ma z banity Mozarta.
Zygmunt Barczyk