Między Polską, Szwecją a Grecją…

Rozmowa z Joanną Nicklasson-Młynarską.

Jesteś autorką podręcznika do nauki języka polskiego przeznaczonego dla Szwedów. Czy to oznacza, że Szwedzi uczą się polskiego?

Uczą się. Świadczy o tym ilość sprzedawanych podręczników. Ale z moich książek uczą się nie tylko Szwedzi, również inni skandynawowie, uczą się także Szwedzi przebywający w Polsce. Ponadto, wydany wcześniej podręcznik ”Polish Direct” w języku angielskim jest na rynku światowym.

Co jest najtrudniejsze przy pracy nad taką książką?

Najtrudniejsze jest skupienie, trzeba pamiętać co było w pierwszym rozdziale, co w kolejnym…

Czyli jakaś metodologia?

Raczej konsekwencja i dokładność.  Ta wiedza, którą chcemy przekazać, musi być łatwa do przyswojenia i zrozumiała. W przypadku ”Polska 2” ważne było też dostosowanie słownictwa do wcześniejszego wydania ”Polska 1”, która była podręcznikiem dla początkujących. To bardzo trudne wyzwanie. Do tego łączą się kłopoty u wydawnictwem uniwersyteckim, które ma ograniczoną pulę pieniędzy, więc trzeba było znaleźć sponsorów – polskie instytucje, miasta…

Od lat zajmujesz się promocją Polski w Szwecji. Wiele przygotowanych przez Ciebie publikacji jest właśnie temu poświęconych…

To jest jednocześnie promocja Szwecji w Polsce, ponieważ niektóre z tych publikacji są dwujęzyczne. Ktoś kiedyś powiedział o nie, że jestem budowniczym mostów między Polską a Szwecją…

I to bez wykształcenia inżynierskiego…

Z wykształcenia jestem pedagogiem, przez wiele lat pracowałam w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Malmö. W swojej działalności staram się łączyć polskie i szwedzkie firmy.

Mieszkasz w Lund, stąd może wiele osób w Sztokholmie o Tobie nie wie. Czy mieszkanie poza ”centrum” Szwecji nie utrudnia działania?

Nie, nie sądzę. Przez wiele lat mieszkałam w Sztokholmie i pracowałam w Instytucie Szwedzkim, tam byłam redaktorem i tam zostały wydane trzy antologie poświęcone stosunkom polsko-szwedzkim. Być może z powodu tego, że piszę wiele o Polsce dla Szwedów, może bardziej jestem znana w środowisku szwedzkim. Kiedy spotkałam po raz pierwszy obecnego ambasadora Szwecji w Warszawie, to powiedział: Ahh, to Pani! Ja przeczytałem wszystkie Pani książki! Posądzam więc, że wszyscy Szwedzi, którzy mają kontakty z Polską znają mnie i moje książki. Zarówno podręczniki jak i te wspomniane antologie.

Wydałaś także wraz z Gunnarem Nicklassonem książkę ”Polen – resa i tid och rum”…

Bo Szwedzi w gruncie rzeczy wciąż mało wiedzą o Polsce. Dlatego ten przewodnik wydany już wiele lat temu zawiera nie tylko informacje dla turystów, ale jest to książka zawierającą podstawową wiedzę o Polsce we wszytskich dziedzinach. Pierwsze 50 stron to historia Polski, później literatura, teatr, film, malarstwo, regiony Polski… W tej chwili ta część poświęcona regionom Polski jest już mało aktualna, ale nadal czytelnik znajdzie opis Polski widziany oczami polsko-szwedzkimi. Drugie wydanie ukazało się w 1997 roku, więc myślę o tym, by zrobić wznowienie tej książki, ale trochę w innej formie.

W tym czasie Polska bardzo się zmieniła…

Tak, ale historia Polski pozostaje ta sama, jedynie trzeba ją uzupełnić. Jak wspomniałam wiedza o Polsce wciąż jest mała, ale zainteresowanie Polską duże.

Ostatnia z redagowanych przez Ciebie antologii ”Szwecja – Polska. Dziś i jutro” ukazała się w 2003 roku. Wcześniej były ”Szwecja i Polska. Lata rywalizacji i przyjaźni” (1999) i ”Szwecja-Polska we wspólnej Europie” (2001). Upłynęło więc już trochę czasu od ostatniego wydania, czy nie warto kontynuować tę pracę?

Tak, tylko trzeba pamiętać, że przygotowanie każdej książki zajmuje co najmniej trzy lata. Ostatnio pracowałam bardzo intensywnie by przygotować nowy podręcznik, który wykorzystuje najnowsze możliwości nauki interaktywnej poprzez podłączenie do komutera, strony internetowej, więc bardzo nowoczesny podręcznik, więc nie starczało czasu na nic innego.

Robisz wiele rzeczy, z wielu dziedzin. Nie koncentrujesz się tylko na tematyce polskiej. Przed nami leży pokaźny stos książek, są tu także przewodniki po Niemczech, Danii, Francji… Jak by siebie określiła?

Jestem z wykształcenia pedagogiem. Interesuję się kulturą, od 10 lat prowadzę galerię sztuki w Lund, gdzie wystawiam między innymi polskich artystów. Między innymi znakomitego Andrzeja Płoskiego, który robił okładki do moich książek, jego ilustracje są w moich książkach. To genialny artysta mieszkający w Lund. Profil galerii jest bardzo prosty: wystawiam sztukę współczesną. Moim wymogiem jest by wystawiani artyści, byli artystami profesjonalnymi. Nie muszą mieć ukończonych studiów plastycznych, ale muszą żyć i pracować dla tego zawodu. Nie przyjmuję osób, które nazywają się artystami, przeszły na emeryturę i teraz nagle chcą zostać artystą-malarzem. Tym wszystkim paniom proponuję, żeby zostały tancerkami w balecie… Dlaczego nie?

To okrutne!

To nie jest tak, że jak się przejdzie na emeryturę to wtedy można zostać artystą.

Nie ważniejszy jest talent?

Jeżli jest talent i jest on prawdziwy, to ta osoba nie robiłaby przez całe życie coś innego…

Może teraz ma czas o odkryła w sobie talent?

Może, ale ja ich wystawić nie będę. Ja mam odpowiedzialność w stosunku do klienta, który szuka u mnie porady, sam nie zna się wystarczająco na sztuce, i chce wybrać i kupić coś ciekawego. A ponieaqaż pochodzę z rodziny, gdzie mój ojciec, wuj i wielu innych kuzynów było artystami, malarzami, rzeźbiarzami, utrzymywali z tego rodzinę, to wiem jak to jest trudne. Talent jest konieczny, ale jest coś co galerzysta musi zrozumieć – trzeba tworzyć miejsca, gdzie tę dobrą sztukę będzie się pokazywać. Jest jeszcze jedno kryterium: to co wystawiam, muszę lubić sama.

Przez ostatnie lata zajmowałaś się też zupełnie czymś innym…

Przez ostatnie 10 lat byłam także przewodniczącą Związku Miast Partnerskich Lund – Zabrze. Zrobiliśmy dla Zabrza bardzo dużo ciekawych projektów. Teraz tę rolę przejął mój mąż Mikael Backman, który jest profesorem w Instytucie Środowiska przy Uniwersytecie w Lund i dyrektorem Polsko-Szwedzkiej Platformy Zrównoważonej Energetyki. Teraz na tę działalność poświęcam bardzo dużo czasu. Platforma organizuje wizyty studyjne dla studentów z Polski, dla polskich firm.

Twoja książka ”Greckie pomidory…”, to coś zupełnie innego…

Od kilku lat mieszkamy również w Grecji i stąd powstał pomysł wydania książki z podtytułem ”Nowy dom na końcu drogi”, wydanej najpierw po szwedzku. Książką zainteresowało się wydawnictwo Czarna Owca i została przetłumaczona na język polski, ukazała się w 2010 roku.

Nowy dom na końcu drogi? Czy to oznacza, że jesteś już na końcu swojej drogi?!

Właśnie! Jak to rozumieć? Bardzo młoda nie jestem, ale chodzi o coś innego. Fizycznie ten nasz dom w Grecji, na wyspie Lesvos leży właśnie na końcu drogi! W tej książce też są piękne akwarela Andrzeja Płoskiego. Muszę się pochwalić, że książka była bestsellerem w Polsce, była na liście między książkami Stiga Larssona, nawet zrobiłam zdjęcie w jednej z księgarni. ”Greckie pomidory” to książka bardzo optymistyczna, taka, która poprawia humor, połowę książki napisał Mikael Backman, połowę ja. Czytając poszczególne rozdziały łatwo poznać, kto który rozdział pisał. Ja nieco z perspektywy kobiety. Mikael znowu ma taki specyficzny humor z Norrlandii…

Mówisz do Niego ”Michał”?

Tak, lubi tak i się przyzwyczaił. Na jego 60. urodziny, w Zabrzu, posadzony został dąb, który otrzymał nazwę Michał. On się tego bardzo cieszy i mówi, że Papież też ma swój dąb w Zabrzu…

Jak wygląda to życie polonijne na południu Szwecji?

W Lund jest liczna Polonia. Do czasu, gdy funkcjonował w Malmö konsulat, było to naturalne miejsce spotkań. Teraz konsulatu już nie ma. Ja jestem często bardzo zajęta moimi projektami, więc nie jestem zbyt aktywna w tym środowisku.

Rozmawiał Tadeusz Nowakowski

Wywiad publikowany był w Nowej Gazecie Polskiej w 2014 roku.

Lämna ett svar