Palmy wielkanocne to zazwyczaj gałązki palmy lub wierzby, bądź wiązanka żywych i suszonych roślin, przygotowywana przed Wielkanocą na pamiątkę wjazdu Jezusa do Jerozolimy i święcona podczas uroczystości Niedzieli Palmowej. Palmę wielkanocną wije się z trzciny, wierzby, ziół, kwiatów. Może w niej być także bukszpan, jałowiec i kwiatki – żywe i sztuczne. Pierwsze procesje z palmami wielkanocnymi miały miejsce w IV wieku w Jerozolimie. Zwyczaj ten rozpowszechnił się na wschodzie oraz w Hiszpanii i Galii. Od V/VI wieku zaczęły się przyjmować także w Kościele Zachodnim, sam zaś zwyczaj święcenia palm wielkanocnych, wprowadzono do liturgii Niedzieli Palmowej w XI wieku. W Polsce początki święcenia palm wielkanocnych sięgają także XI wieku. W Wielką Sobotę palmy są palone, a ich popiół jest używany w następnym roku, kiedy w środę popielcową ksiądz znaczy wiernym głowy popiołem.
Tradycja wciąż żywa
Palm wileńskich czar
„Cudne jak na rysunku…”
Bukiety wiejskie, jak wiadomo,
Wiązane były wzwyż i stromo.
W barwach podobne do ołtarza,
Kształt serca miały lub wachlarza…
– tymi strofami zaczynają się „Kwiaty polskie” Juliana Tuwima, a pasują one jak ulał do poetyckiego widzenia palm wileńskich. Też bukietów wiejskich, wiązanych przecież „wzwyż i stromo”, o barwach i kształtach, budzących przy oglądaniu niekłamany podziw. W odróżnieniu od wiązanek kwiatów ciętych, pieszczących oko jedynie dopóty, dopóki nie zwiędną, te trwają w krasie przez lata, gdyż są z wysuszonego kwiecia…
Stanisława Rynkiewicz z córkami Aliną i Renatą w domu w Wojewodziszkach
Niemal w całej Wileńszczyźnie palmy wielkanocne robione się nadal i należą one do najpiękniejszych. Stały się sławne za sprawą artysty-malarza Ferdynanda Ruszczyca (1870-1936), który przyrównywał je do małych dzieł sztuki ludowej. Dziś najczęściej można je podziwiać na jarmarkach Kaziukowych, w Palmową Niedzielę oraz przez całe święta wielkanocne. Chcąc natomiast poznać klasyczne ich wzory i sposoby wicia przyjechać trzeba koniecznie do Wojewodziszek, Krawczun czy Ciechanowiszek pod Wilnem.
Moja babcia – opowiadała mi Stanisława Rynkiewicz z Wojewodziszek – o ile pamiętam, zaczynała robić palmy z papieru. To było dawno, kiedy miałam 5-6 lat i jeszcze do szkoły nie chodziłam. Później kwiaty do wicia naszych palm przywoziliśmy z Polski i wreszcie zaczęliśmy je zbierać w naszych lasach. Chcieliśmy je w ten sposób upiększyć i wzbogacić kolorystycznie. Dawniej, aby usztywnić kwiatki, którymi przyozdabialiśmy nasze palmy, dodawaliśmy wosk rozpuszczony w jakimś naczyniu. Taki kwiatek, po zamoczeniu, suszyliśmy następnie. I dopiero wtedy dodawaliśmy do palm. Dziś już tego się nie robi. Teraz wysiewamy kwiatki do wicia palm w połowie kwietnia. Później, na początku czerwca, przesadzamy je z doniczek na ogrodowe grządki. Jesienią zbieramy je ręcznie – razem z trawami i mchami z pobliskich łąk i wreszcie suszymy. Nasze palmy pokazujemy wszędzie dokąd nas zaproszą. Wystawiamy je w szkołach, sklepach i salach wystawowych. Szczególnie dużo zaproszeń mamy w okresie Kaziuków (święto św. Kazimierza). Byliśmy z nimi wielokrotnie, z córkami Aliną i Renatą, na dożynkach w Solecznikach, Polsce, a nawet w Chicago. Pokazujemy wtedy jak się je wije.
Pani Stanisława Rynkiewicz z Wojewodziszek, którą w wiciu palm ofiarnie wspierają córki Alina i Renata, takich dodatków roślinnego „własnego chowu” ma aż siedemnaście. Ze zbóż – to żyto, pszenica, owies, a ponadto mniejsze bądź większe plantacje lnu, wrotycza pospolitego, tymotki, suchotnika, innych kwiatków i traw. Nie obejdzie się dalej także bez cierpliwego kilkakrotnego plewienia, by poskromić chwasty, innego chuchania-dmuchania na roślinki. O ile na własnych włościach jest większa pewność, że to, co posiejesz i posadzisz, lepiej lub gorzej obrodzi, o tyle z roślinami dziko rosnącymi istnieje większy problem. Chodzi o pewne ich okazy, taką chociażby pieprzycę wielokwiatową, przez palmiarki potocznie śmierdziuchą zwaną, której dziś na Wileńszczyźnie z przysłowiową świecą w biały dzień wypada szukać, choć jeszcze do niedawna były nią usiane piaszczyste tereny.
Agnieszka Kunicka z Krawczun
Do Krawczun, stolicy wileńskich palm, dojechać można ze stołecznego Wilna autobusem miejskim lub podmiejskim. Przejazd trwa kilkanaście minut, a potem jeszcze trochę pieszo. Droga jednak nie męczy. Wspaniały podwileński krajobraz ukaja widokami. Najbardziej znane palmiarki w Krawczunach to panie: Jadwiga, Olga i Agnieszka Kunickie – babcia, matka i córka. Nie miałem jednak szczęścia do końca. Zastałem jedynie Agnieszkę Kunicką – najmłodszą z nich – absolwentkę polonistyki Uniwersytetu Wileńskiego. Ona też była moim przewodnikiem po królestwie krawczuńskich palm.
Palmy wije się przez cały rok – opowiadała. – Wiosną sieje się trawy i zioła potrzebne do ich wykonania. Także wiosną – w maju i czerwcu – jeździmy po okolicy w poszukiwaniu odpowiednich roślin, nieraz daleko od domu, nawet na cały dzień. Potem zebrane rośliny suszymy. Jedne wieszamy na słońcu, inne na strychu. W tym samym czasie staramy się również o farby. One nadadzą naszym roślinom odpowiedni kolor. Jesienią zaczynamy natomiast malowanie. Wszystkie zebrane trawy wkładamy do garnka z farbą. Potem raz jeszcze je suszymy i segregujemy. Dopiero tak przygotowane zielska układamy w kompozycje i wijemy.
Produkcja palmy trwa więc wiele miesięcy. Zakończona być jednak musi na wiele dni przed marcowymi Kaziukami, gdzie stanowią zawsze, obok wileńskich pierników, najbardziej poszukiwany towar. Palmy z Krawczun sprzedawane są w czasie marcowych Kaziuków na placu Łukiskim, Bazarze Kalwaryjskim i przy ul. Wielkiej wiodącej do Ostrej Bramy. Ceny zróżnicowane – od jednego euro nawet do stu. Palmy mają od kilkunastu do kilkuset centymetrów i są najprzeróżniejszych kształtów: najstarsze przypominające wałki, największe nazywane rumiankami, dalej: grzybki, baloniki, głowacze i bliny. Są też nowocześniejsze, ale jeszcze bez nazw.
Wytwarzane w Krawczunach i okolicznych wsiach palmy są dziś także doskonałym towarem handlowym. Dawniej, przed II wojną światową, były eksportowane do wielu krajów Europy. Dziś również zamawiane są i eksportowane daleko poza granice Litwy. Dla wielu mieszkańców podwileńskich wiosek stanowią sposób na życie. Wiele z nich uznać jednak można śmiało za arcydzieła sztuki ludowej. Na pożegnanie pani Agnieszka obiecała, że pracy tej nauczy również swoje dzieci i przyszłe wnuczki.
Ciechanowiszki – Izba palm „Cicha Nowinka”
Ciechanowiszki to niewielka wioska położona kilkanaście kilometrów na północny zachód od Wilna, w której w styczniu 1999 roku powstała jedyna tego typu na Litwie izba pamięci regionalne. Otwarcie ciechanowiskiej izby regionalnej palm i użytku obchodzone było bardzo uroczyście i związane było bezpośrednio z jubileuszem tamtejszego zespołu folklorystycznego Cicha Nowinka.
Do jubileuszu naszego zespołu przygotowywaliśmy się bardzo starannie – opowiadała Janina Norkuniene, kierownik artystyczny Cichej Nowinki. – Połączyliśmy go z otwarciem izby regionalnej poświęconej tutejszym palmom oraz użytkom, które udało się nam w okolicy skompletować. Chcieliśmy w ten sposób połączyć teraźniejszość z przeszłością. Zespół nasz powstał w styczniu 1995 roku i już miesiąc później zadebiutował na ciechanowiskiej scenie. Swoje pierwsze widowisko obrzędowe Skąd przychodzi palma, będące do dziś dnia swoistą wizytówką zespołu, wystawiliśmy po roku.
Widowisko o palmie dziewczęta z Cichej Nowinki chciały koniecznie wystawić w odpowiednio przygotowanej do tego, starej izbie pamięci. Według scenariusza pani Norkuniene widowisko to zaczynają okoliczne gospodynie i ich sąsiadki spotykające się w izbie. One to wymieniają następnie swoje fachowe doświadczenia zdobyte przy wiciu palm. Jednocześnie pokazują sobie, oraz zgromadzonym tam widzom, jak to wygląda w praktyce. Śpiewają przy tym dawne pieśni ludowe, tematycznie związane z wiciem palm. Całe widowisko trwa około 25 minut.
Izba pamięci regionalnej palm i użytków – opowiadała dalej pani Janina – była nam bardzo potrzebna. Czujemy to teraz same.
Podobne zresztą opinie wyrażają w rejonie i republice oraz nasi wszyscy goście, z których cieszymy się najbardziej. Ich pochwały i oklaski dodają nam wiele sił do dalszej pracy przy odtwarzaniu kultury polskiej na Wileńszczyźnie. Widowisko z palmami nie jest jedynym, które posiada w swoim repertuarze zespół z Ciechanowiszek. Wśród innych zasługujących na uwagę obrazów – m.in. Niedziela Palmowa.
Tekst i zdjęcia Leszek Wątróbski