Życie i twórczość Vincenta van Gogha interesowały filmowców od dawna. Poczynając od słynnej biografii ”Pasja życia” (1956), kiedy w postać malarza wcielił się Kirk Douglas, poprzez niedawną, częściowo polską animację ”Loving Vincent”, nadal pokazywaną na filmowych kanałach w TV (zob. NGP 18/2017), aż po właśnie wchodzący na ekrany kin, film z Wilemem Dafoe w roli tytułowej.
Film powstał w międzynarodowej koprodukcji z angielskim, jako lingua franca, choć w kilku scenach zasygnalizowano dialogiem, że akcja rozgrywa się we Francji. Widzimy też kilku znanych aktorów francuskich (Niels Arestrup, Mathieu Amalric) i jednego Duńczyka (Mads Mikkelsen) w rolach drugoplanowych. Główną – obok malarza – odgrywa pięknie ukazany pejzaż (Arles) i sam proces twórczości. Zarówno portretowej, jak mniej czy bardziej żywej i martwej natury (Słoneczniki).
Trafne oddanie tych motywów nie dziwi u reżysera, będącego również aktywnym artystą-malarzem, choć zarazem mającego w dorobku kilka cenionych filmów, m.in. o bardziej współczesnym malarzu awangardowym w dziale grafitti – J.M. Basquiat (1996). Ale w filmie równie silnie rozwinięto wątki choroby psychicznej i śmierci malarza.
Aleksander Kwiatkowski