WYWIAD: Czas na bilans życia

NGP rozmawia z mieszkającym w Sztokholmie Mieszkiem Tyszkiewiczem, artystą malarzem, rzeźbiarzem, filmowcem i fotografikiem.

Co jest najważniejsze w życiu?

To zależy z jakiego punktu widzenia. Jak miałem lat kilkanaście czy dwadzieścia kilka, to wtedy uważałem, że miłość. Tylko, że wtedy jeszcze nie bardzo rozumiałem, co w tym się mieści. Zresztą… jak się ma 21 lat – uważam, że to najlepszy okres życia. Zwłaszcza dla mnie. Zacząłem wtedy studia w Krakowie, trenowałem karate, bardzo dużo malowałem – wcześniej byłem w liceum plastycznym przez 5 lat, chociaż tam nie czułem się sobą, mimo że wówczas to liceum Kenara w Zakopanem uważane było za najlepsze w Polsce. Dopiero na studiach to się zmieniło. Malowałem nie to co ode mnie wymagano, raczej dziwne rzeczy, nawet bym powiedział, że bez względu na temat, był to swego rodzaju ”jeden obraz”: filozoficzny.

Mówimy o latach osiemdziesiątych?

Tak, ten czas ”mojego przełomu” filozofii życia zaczął się w roku 1981. Dzisiaj to może mieć takie dwuznaczne znaczenie, ale byłem pod wpływem ”wiedzy tajemnej”, filozofii Wschodu, buddyzmu. Dzisiaj mówi się o tym New Age.

Pozostałeś przy tym?

Nie, ja nie byłem jakimś zagorzałym zwolennikiem New Age, szedłem raczej swoją drogą, mimo że czerpałem inspirację z tego samego źródła. New Age był dla mnie zbyt komercyjny, i to mi się nie podobało.

To było wtedy dla ciebie najważniejsze w życiu, a teraz?

Teraz przeżywam pewien kryzys. Z różnych powodów. Dalej jednak uważam, że miłość jest bardzo ważna.

Obchodząc urodziny, odpisując na Facebooku swoim znajomym podziękowania za życzenia, napisałeś mniej więcej tak: Nigdy nie miałem żadnych marzeń – ani takich, że można kupić coś za pieniądze (samochody, domy, podróże, przedmioty), ani żeby być kimś ważnym (stanowisko, praca, sława), ale w tym roku mam jedno niezwykle ważne marzenie: chcę być znowu razem z moją córką. Może przyszła na świat po to, żeby nauczyć mnie marzyć i innych rzeczy, o których nie miałem pojęcia. Odkryłeś coś nowego w sobie?

Z reguły nie uzewnętrzniam tak bardzo swoich wewnętrznych uczuć na Facebooku – mimo, że ktoś może odnieść takie wrażenie – chyba mam tam opublikowanych około 20 tysięcy zdjęć i wpisów. Mimo, że w życiu jestem raczej otwarty. To fakt – materialne rzeczy nigdy nie były dla mnie ważne.

Zawsze wolny, towarzyski, otwarty, nieco beztroski – tak cię widziałem. Słyszałem nawet, że mieszkałeś w sklepie rybnym. Jak się mieszka w sklepie rybnym?

Fajnie… Dobrze i źle. Dobrze bo to była ogromna przestrzeń, miałem do dyspozycji 500 m2 – to była hurtowania sprzętu rybackiego…

Czyli jednak nie żywe ryby?

Chyba bym wolał żeby śmierdziało rybami. Tam śmierdziało plastykiem, więc nie bardzo było zdrowe.

Czyli takie bezproblemowe życie….

… które rodzi pełno problemów. Moja siostra powiedziała mi niedawno, że ja wciąż żyję jak student na walizkach.

To świadomy wybór, czy tak się ułożyło?

Jak najbardziej świadomy. Ale… w tym momencie życia, jakim jestem teraz, chcę to zmienić. Głównie za względu na córkę, Emmę. Ja chcę dla niej to wszystko zmienić. Teraz nie liczę się już tylko ”ja”, ale jest jakaś nowa wartość w moim życiu. To dla mnie zupełnie coś nowego. Myślałem, że jak będzie dziecko, to po prostu będzie żyło tak jak ja. Rzeczywistość tak się jednak poukładała, że muszę zacząć żyć bardziej jak ”zwykli ludzie”. Ale nie rezygnując z tego kim jestem.

Być artystą na ”pełen etat”, wiąże się z poświęceniem innych rzeczy.

Tak, więc ten ”pełen etat” musiałem znaleźć gdzie indziej – pracuję w firmie malującej przedszkola. Paradoksalnie moje wykształcenie plastyczne mi pomogło. Gdy związki zawodowe dowiedziały się, że jestem profesjonalnym malarzem – chociaż pewnie nie bardzo wiedzieli co za tym się kryje – zmusili moją firmę do podniesienia mojej pensji.

Czyli prawdą jest, że studia się opłacają.

Maluję teraz wielkim pędzlem. I w miejsce sklepu rybnego, szukam normalnego mieszkania.

Ubolewasz, że tak bardzo zmienia się Twoje życie?

Nie, nie! To mi się nawet spodobało. I dobrze się z tym czuję.

Dojrzałeś?

Pewnie tak. Zawsze myślałem, że jak będę miał stałą pracę, mieszkanie, ułożone życie, może w dodatku fajną żonę, że jak tak będzie ”idealnie”, to będzie po prostu nudno. Ale teraz stwierdzam, że wcale nie jest. Teraz trzeba zapuścić korzenie. Myślę, że wcześniej bym to zrobił, gdybym nie mieszkał w Szwecji.

Co cię tutaj hamowało?

Szwecja jest dla mnie ”trudnym” krajem. Cały czas myślałem, że jestem tutaj tylko przelotnie. Nawet jak ożeniłem się w 1999 roku z Finką, to obydwoje myśleliśmy, że to tylko nasz chwilowy pobyt tutaj. Nie chcieliśmy tutaj mieszkać.

A jak się tutaj znalazłeś?

Przypadkowo. Mieszkałem po wyjeździe z Polski w 1988 roku najpierw w Barcelonie, później na Wyspach Kanaryjskich. Tam poznałem Polaków ze Szwecji, którzy mnie zaprosili na ryby do Sztokholmu. Był rok 1990. Oni mówili mi, że łowią ryby koło Centralen. Później się okazało, że oni wcale ryb nie łowili. Miałem tu zostać dwa tygodnie, ale ugrzązłem finansowo i już do Hiszpaniii nie wróciłem.

Czyli jesteś już w Szwecji niemal 30 lat.

Miałem dziesięcioletnią przerwę, gdy mieszkałem w Finlandii. Pracowałem na promach pływających do Finlandii.

Biografia dość typowa jak na tamte lata. Jakie zawody w życiu wykonywałeś?

Sporo. Ostatnio pisząc swoje CV sam się zdziwiłem. Moja chyba pierwsza praca w życiu – nie liczę tutaj zarobkowania rysowaniem, bo sprzedawałem swoje rysunki jeszcze będąc w liceum – była w Grecji, gdzie mieszkałem przez parę miesięcy. Zbierałem tam migdały.

Grecja, Hiszpania, Wyspy Kanaryjskie… a tu nagle zimna Szwecja…

Tak. Ciężko przyzwyczaić się do klimatu, mimo, że jestem z Zakopanego i pogoda jest podobna. Ale tam poza latem są dłuższe dni. I pejzaż jest zupełnie inny, ładniejszy. Chociaż, muszę przyznać, z roku na rok czuję się tutaj coraz lepiej. Ale to długi proces. No i zarówno życie jak i ludzie w tych ciepłych krajach są inni, cieplejsi.

Może to tylko wrażenie,  bo byłeś tam tam krótko?

Bardzo możliwe. Nie ulega wątpliwości, że takie codzienne życie jest tam w gruncie rzeczy trudniejsze. Znam kilka Polek, które wyszły za Greków, mieszkały tam, ale po paru latach wszystkie uciekły stamtąd.

Jesteś z Zakopanego. Ile w Mieszku jest górala?

Dużo. Może tego nie widać, bo gwarą nie mówię. Jak mieszkałem w  górach to nie było we mnie górala, dopiero jak wyjechałem to w sobie to odkryłem. Pewne rzeczy, historia mojej rodziny nagle stała się ważna. Mój prapradziadek, Andrzej Chramiec, był pierwszym góralem, który skończył wyższe studia. Zaraz po studiach powrócił na Podhale, gdzie rozpoczął prywatną praktykę. Za radą Tytusa Chałubińskiego odbył kilkumiesięczny staż w zakładzie hydropatycznym d w Fürstenhoffie w Styrii, został lekarzem klimatycznym i założył własne sanatorium – zakład wodoleczniczy z pokojami gościnnymi. Jak się wjeżdża do Zakopanego jest jego pomnik. Drugi wujek, też nazywał się Andrzej Chramiec, był znanym zakopiańskim architektem. Jego brat, czyli mój dziadek, Emil, też był projektantem, zbudował miasteczko studenckie w Krakowie, w którym mieszkałem później. Kiedyś o tym nie myślałem, nie było to ważne, dzisiaj nagle nabrałem szacunku dla moich przodków.

Zadowolony jesteś ze swojego życia?

Tak. Ja jestem bardzo pozytywnie nastawiony do życia, może czasami zbyt pozytywnie. Jakbym jednak tak na zimno wiele rzeczy chciał zanalizować, to sporo rzeczy mi się nie udało. Byłem nieco załamany jak przyjechałem do Szwecji i nie mogłem stąd wyjechać, a nie chciałem tutaj zostać. Nie mogłem robić wtedy tego co chciałem, wydawało mi się, że w Barcelonie – gdybym tam został – moje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej, może lepiej. Zwłaszcza, że Barcelona to miasto artystów.

Masz 58 lat. Myślisz, że to już czas na jakiś bilans życia?

Nie wiem, na razie przemeblowuję moje życie. Chcę mieć własne mieszkanie – kiedyś takie myślenie działało na mnie jak woda święcona na diabła.

Oj… to sztokholmski światek towarzyski westchnie, że Mieszko stracony jest dla życia towarzyskiego. Byłeś tu traktowany jako taki kolorowy ptak, artysta, z bohemiczną energią, obecny na każdej imprezie, każdym wernisażu…

To dziwne, że wszyscy uważają, że ja lubię tak bardzo imprezy. Nie, ja wcale tak bardzo tymi imprezami nie jestem związany. Po prostu teraz potrzebuję balansu w moim życiu.

 

Mieszko Tyszkiewicz. Artysta malarz, rzeźbiarz, filmowiec, fotografik. Urodził się 17 sierpnia 1961 roku w Zakopanem. 1977-1982 Liceum Plastyczne im A. Kenara w Zakopanem. Praca końcowa z rzeźby „The Wall” (Ściana – Atak na Szkole, wg Pink Floyd); 1982-1989 Akademia Pedagogiczna, Kraków, dyplom z drzeworytu pod kierunkiem Jerzego Jędrysiaka. Praca pisemna „Salvadore Dali, aspekty ezoteryczne” pod kierunkiem doc. Małgorzaty Olkuskiej. W Szwecji mieszka od 1990 roku. Wcześniej mieszkał na Wyspach Kanaryjskich. Od 1995 stały współpracownik miesięcznika ”Nieznany Świat” (Warszawa). W Szwecji czynny jako artysta plastyk, głównie malarz, filmowiec, fotografik, zajmuje się też eksperymentalnie dźwiękiem. Współpracownik fińskiego biura turystycznego ”Pitka Matka Veijalainen”. Wystawy: poczówszy od 1976 roku (m.in. II nagroda w malarstwie góralskim na szkle);  wystawa autorska „Geometria Przestrzeni Kosmicznej” Miejska Galeria Sztuki, Zakopane, 2004; wystawa malarstwa „Niech stanie się Światło”, Skogas Galeri, 2008; wystawa zbiorowa Miejska Galeria w Zakopanem, ”130 lat Liceum A. Kenara” 2008. Organizator wystawy plastyków szwedzkich w Teatrze im. Witkacego w Zakopanem połączonej z premierą sztuki ”Barabasz” (tłum. Jolanta Szutkiewicz) 2008. Autor filmów dokumentalnych: ”Arts United” (Sztuki Zjednoczone) 2006 z udziałem Marka Levengoda i aktorki Charlotte Engelkes; „Tajemnica Nieśmiertelności Genetycznej” Kraków 2007; „Peter Ohlsson” 2008, ”Let it be Light” 2008; „Einstein” 2008; ”Juvenalia” 2008; ”SAT” 2008; ”Sanna om Mieszko” 2007, oraz wiele filmów okolicznościowych i reklamowych. Organizator Festiwalu Filmów Krótkometrażowych, Skogås 2008. W latach 1981-1990 członek studenckiej wytwórni filmowej ”Rotunda” oraz ”Krakowskiego Towarzystwa Fotograficznego”. Nagrody i wyróżnienia: I nagroda w fotografii studenckiej, Kraków 1986; I nagroda studenckiego radia UJ za plakat 1986; nagroda od miesięcznika ”Nieznany Świat” w czasie warsztatów w Sztokholmie 1996. II nagroda w ogólnopolskim konkursie ”Artysta i jego dzieło 2007” za akwarelę ”Mnich ladujący nad Morskim Okiem”. Uczestnik wielu happeningów artystycznych. Od sierpnia 2008 do maja 2009 operator w filmie fabularnym kręconym w Sztokholmie „The Mask of Love” według japońskiego pisarza Mishima’y. Mieszka w Sztokholmie.

Wywiad ukazał się w Nowej Gazecie Polskiej w 2017 roku.

 

 

 

 

Lämna ett svar