Miasto to skomplikowany organizm, który cały czas ewoluuje. Historia powstawania miast to nie tylko historia cywilizacji, ale także historia przemian ideologicznych i kulturowych. Struktura miasta ma swój sens i właśnie o tym pisze w swojej książce Zygmunt Barczyk.
Intencją „Miasta i sensu” jest przekrojowe ujęcie tematyki miasta, gdzie perspektywa „miękka” – antroposocjologiczna, spotyka się z perspektywą „twardą” – urbanistyczną. Wszystko po to, by ukazać szerokie spektrum spraw związanych z tożsamością miasta i jej ewolucją w kontekście rozumienia sensu we wspólnocie
– pisze Barczyk we wstępie do książki. To nie jest lektura łatwa, bo to nie baedeker turystyczny, chociaż autor zabiera nas w podróż po wielu miejscach na świecie szukając sensu w historii miast i ich specyfiki.
Ale jednocześnie, dla kogoś kogo interesuje zarówno historia jak i ma potrzebę odnalezienia miejsc fascynujących, to książka (a raczej podręcznik, bo jest to w gruncie rzeczy praca naukowa) niezwykła, napisana przystępnym językiem i z pasją. Barczyk szukając „sensu miasta” odkrywa przed nami uroki wielkomiejskości, dociekliwe rysuje portret typowego mieszczanina, zabiera w podróż po historii urbanistycznych przemian, ale również pisze o tej „ciemnej stronie” miasta, gdzie swoje gniazda budują gangi przestępców, gdzie łatwo o segregację. Wszystko w myśl tego, jak bardzo złożonym tworem jest struktura miasta.
Miasto jako siedziba wspólnoty pojawia się w historii około dziesięciu tysięcy lat temu – pisze Barczyk. Jest więc w książce mowa o Babilonie – mitycznym „Wiecznym Mieście”, i bardziej współcześnie o ozdrowieńczej apokalipsie Lizbony, którą w 1775 roku nawiedziło tragiczne trzęsienie ziemi, a centrum miasta zalała fala tsunami, czy też o ewolucji Paryża, który z niezbyt „okazałego miasta na początku XIX wieku” przemienił się w perłę urbanistyczną.
Dla czytelnika w Szwecji zapewne najbardziej będą interesujące rozdziały książki poświęcone Sztokholmowi. Część z tekstów, jakiś czas temu, publikowana była w Nowej Gazecie Polskiej. To wnikliwe analizy złych i dobrych przemian, jakie zachodziły w stolicy Szwecji, urbanistycznego i architektonicznego harakiri jaki dokonano w latach 60-tych na centrum miasta, jego rozwoju jako „archipelagu z miejscami wykluczenia” jak Rinkeby, Fittja i inne dzielnice zamieszkałe dzisiaj w większości przez imigrantów. Ale jest także mowa o doskonałych przykładach budowy dzielnic przyjaznych, zarówno dla mieszkańców jak i ekologii (Hammarby Sjöstad) i unikalnego charakteru Sztokholmu jako miasta „innowacyjnego”. Pośród 271 regionów Europy region Sztokholmu znajduje się w grupie ośmiu najsilniejszych, jeśli porównać wartość BRP w przeliczeniu na mieszkańca. /…/ Sztokholm dziś to przodujące w Europie miasto techniki, nazywane mekką techników i programistów. /…/ Firma Sparklabs umieściła Sztokholm na drugim miejscu rankingu wiodących ekosystemów startupowych na świecie. Stolica Szwecji znalazła się na tej liście tuż za Doliną Krzemową – czytamy w książce.
Rozwój nowych technologii, ciągłe przemiany jakim ulega nasze życie, będą miały wpływ na strukturę miasta w przyszłości, ale to „uformowane w tradycji Zachodu współczesne miasto jest i pozostanie archipelagiem wysp partykularyzmu. /…/ Miasto typu smart, zwłaszcza jeśli zanurzone w utopii, ułatwi tę tendencję, skoro miasto realne, tracąc powody dla swej ośrodkowości, stanie się rozbudowaną konstrukcją kulis dla ośrodka spotkań wirtualnych. A przynajmniej niemających powodów, by respektować nadal walory bliskości fizycznej, na które wciąż stawiamy, kiedy mówimy o mieście „autentycznym”, „zwyczajnym”, „dla ludzi” i tak dalej.” (z rozdziału: Czy miasto zmierza ku samounicestwieniu”).
To myśl bardziej aktualna dzisiaj, niż jeszcze rok temu, przed pandemią.
Tadeusz Nowakowski