Ukazał się nowy numer Magazynu Żydowskiego ”Chidusz” (nr 2/2020). To pismo społeczno-kulturalne skierowane do osób zainteresowanych kulturą i historią żydowską w Polsce i na świecie. Magazyn ukazuje się co miesiąc od roku 2013, siedziba redakcji znajduje się we Wrocławiu. Od 2016 roku wydawcą czasopisma jest Fundacja Żydowska Chidusz, w której radzie zasiadają: Michael Schudrich, Konstanty Gebert, Andrzej Oczkowski. Prezesem zarządu jest Magdalena Dorosz, a w zarządzie zasiadają jeszcze: Anna Felińska-Junka i Michał Bojanowski (redaktor naczelny „Chiduszu”).
W najnowszym numerze redakcja powraca do tematyki Marca i publikuje tekst Jurka Hirschberg, wówczas student Wydziału Elektrycznego Politechniki Śląskiej, który wyjechał w 1969 roku do Szwecji. Dziś jest tłumaczem, na szwedzki przełożył między innymi traktaty wierszem Czesława Miłosza.
Dzisiaj niektórzy próbują to rozdrabniać, dzielić włos na czworo, zastanawiać się, czy musieliśmy, czy może raczej postanowiliśmy wyjechać. Przyczyną takiego myślenia jest po prostu niezrozumienie sytuacji. Dochodzisz do momentu, w którym nie masz wyboru – agresja narasta zbyt szybko. Dla mnie absolutną jej kulminacją było nawet nie przemówienie Gomułki, a przemówienie Gierka na placu Dzierżyńskiego w Katowicach. Oglądałem je na naszym czarno-białym telewizorze. To przemówienie, razem z tym małym ogłoszeniem, że mamy dwa tygodnie na opuszczenie kraju, i listą studentów z przekreślonym nazwiskiem mojego brata, to były trzy rzeczy, które najbardziej przebiły się do mojej świadomości. Gdy Gierek mówił o wodzie, która pogruchocze kości, dotarło do mnie, że to jest groźba fizyczna. Miałem prawdopodobnie to samo odczucie, jakie miała starsza para, która w czasie wojny ukrywała rodziców mojego przyjaciela. Powiedziała im: „Nic się nie martwcie, wszystko jest przygotowane, jak trzeba będzie, to was znowu schowamy”. Do tych ludzi na polskiej wsi też dotarła groźba fizyczna. Jak odbierała to moja mama, mogę sobie tylko wyobrażać.
STREFA.SE