WYWIADY: Sztokholmski salon

Z założycielką Stowarzyszenia Sztokholmski Salon Poezji, a zarazem jego prezesem, Małgorzatą Kwiecińską-Järvenson rozmawia Jolanta Szutkiewicz.

Co się kryje pod nazwą Sztokholmski Salon Poezji?

Sztokholmski Salon Poezji jest spolszczoną nazwą organizacji, którą zarejestrowałam w Skatteverket i Bolagsverket jako „Stockholms Poesisalong”. Jest to tzw. ideell förening, czyli po polsku organizacja non-profit.

Jaki jest cel działalności Sztokholmskiego Salonu Poezji?

Celem stowarzyszenia, zgodnie z jego nazwą, pozostaje organizowanie wieczorów poezji. Nasz Sztokholmski Salon Poezji jest filią, aczkolwiek samodzielną, Krakowskiego Salonu Poezji, który stworzyła Anna Dymna. Mamy to samo logo, co Salon krakowski, zaprojektowane specjalnie przez Ryszarda Melliwę. Mamy także regulamin wspólny dla wszystkich Salonów Poezji. Wejdź, proszę, na naszą stronę internetową: www.sztokholmskisalonpoezji.4w.se, a dowiesz się dużo więcej.

Jak doszło do tego, że zostałaś prezesem SSP?

Moja inicjatywa powołania Stowarzyszenia, grupującego miłośników poezji, została życzliwie poparta przez Wydział Konsularny Ambasady RP. Na zebraniu założycielskim w 2009 roku został wyłoniony zarząd SSP, a ja zostałam wybrana prezesem Stowarzyszenia ”Stockholms  Poesisalong”.

Jak wygląda organizacja SSP? Jaka jest jego struktura organizacyjna?

Stowarzyszenie ma własny statut i nim kieruje się w swojej działalności. Prezydium zarządu składa się z 3 osób: prezesa, sekretarza i skarbnika. W skład zarządu wchodzi  również 2 członków zarządu.

Gdzie się mieści SSP?

Pytasz mnie o miejsce, w którym odbywają się nasze imprezy poetyckie, czy o siedzibę stowarzyszenia? Niestety, nie dysponujemy własną siedzibą, natomiast biuro SSP praktycznie funkcjonuje w moim domu. Dzięki temu, stowarzyszenie nie ponosi żadnych kosztów z tytułu urzędowania (telefony, materiały biurowe itp.), co częściowo poprawia naszą niełatwą sytuację finansową. Prezes, czyli w tym wypadku ja, zwołuje zebrania zarządu, które z reguły odbywają się na 2 tygodnie przed konkretną edycją Salonu oraz dwa tygodnie po jego edycji.

Czy Prezes/Zarząd ma konkretny program na rok, ewentualnie na dłużej, dotyczący doboru tematyki, autorów tekstów i artystów?

Staram się układać program na cały rok. Nie sposób się jednak obyć bez planu B, czyli tzw. wariantów zastępczych. Podam Ci prosty przykład, że jeżeli chodzi o luty 2018 roku, to już od kilku miesięcy  prowadzę rozmowy aż z 3 aktorami. Co do doboru tematyki mam do profesjonalnych przecież aktorów stuprocentowe zaufanie. To przeważnie oni proponują teksty poetów, z którymi są emocjonalnie związani.

Małgorzato, wiem, że zwykle osobiście jeździsz do Polski i wkładasz  niemało trudu, aby spotkać się z artystami, aby zachęcić ich do przyjazdu tutaj? Przy okazji, zapytam jeszcze, jak wygląda to pozyskiwanie aktorów do Sztokholmskiego Salonu Poezji? Czy artyści chętnie tu przyjeżdżają?

To prawda, że do tej pory to właśnie ja zajmowałam się nawiązywaniem kontaktów z aktorami, zapraszaniem ich i ustalaniem terminów kolejnych edycji Salonu. Jestem oczywiście w ścisłym kontakcie z resztą zarządu, informuję pozostałe osoby na bieżąco i omawiamy, najczęściej przez telefon, kwestię wyboru aktora oraz tematyki spotkania.

Ustalanie planów na cały rok z góry nie jest proste, gdyż nie dysponując własnym lokalem, jesteśmy uzależnieni (mam tu na myśli również publiczność) od tego, kiedy konsulat może nam udostępnić salę, co nie zawsze „zgrywa się” z wolnymi terminami w kalendarzu aktora. Dopinanie szczegółów przypomina nieraz prawdziwie koronkową robotę.  Pytasz, czy artyści chętnie przyjeżdżają do Sztokholmu. Nie chciałabym przeceniać naszej roli, ale staramy się okazać im prawdziwą wdzięczność za tę wspaniałą pracę i cieszymy się, że po powrocie do kraju pamiętają o nas, że piszą, telefonują, że opowiadają o naszym Salonie Poezji i zachęcają kolegów do przyjmowania naszych zaproszeń. Ostatnio był u nas Krzysztof Orzechowski, aktor, reżyser, prywatnie mąż Ani Dymnej, długoletni dyrektor teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Pozwolę sobie przytoczyć jego słowa, które zamieścił (w październikowym numerze Dziennika Teatralnego) w felietonie zatytułowanym „Potęga słowa”:

„Spotkania salonowe są zorganizowane perfekcyjnie. Trzy doby weekendowego pobytu wykonawcy (lub wykonawców) z Polski wypełnione są co do minuty różnymi atrakcjami, zwiedzaniem miasta, lunchami, wieczornymi spotkaniami w niezwykle przyjaznych domach organizatorów, a ostatniego dnia uroczystym przyjęciem u Małgosi. (…) Gość czuje się iście po królewsku, ma wrażenie, że wszyscy czekają na jego przyjazd i występ. I tak jest w rzeczywistości! Głód polskiego słowa jest przeogromny, chociaż wszyscy tam pięknie posługują się językiem ojczystym”.

Aktorzy otrzymują jedynie symboliczną gażę, więc w zasadzie występują u nas społecznie, wiedząc zresztą, że ideą Salonów Poezji (w myśl regulaminu SSP) jest bezpłatny wstęp, limitowany jedynie ograniczoną liczbą miejsc. Organizacja każdej takiej imprezy jest jednak dość kosztowna,  ponieważ trzeba pokryć koszty przelotu artystów, noclegi, wyżywienie oraz przygotować dla gości z kraju drobne upominki… W roku 2017 projekt pn. „Sztokholmski Salon Poezji” otrzymał po raz pierwszy decyzję o dofinansowaniu działalności przez polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

Jak jest zorganizowany pobyt gościa-artysty?

Na zebraniu zarządu przed kolejną edycją Salonu ustalamy podział funkcji, które przypadają każdemu z członków  zarządu w czasie trzydniowego pobytu zaproszonych osób. Idzie o pokazanie gościom wspaniałości Sztokholmu, zapraszanie ich do galerii, muzeów,  przejażdżki statkiem, czy – jak pewnie sama pamiętasz – do teatru w Drottningholm,  który specjalnie dla nas został otwarty poza sezonem. Mamy pewne ustalone rutyny,  które sprawdzają się, jak wynika z felietonu Krzysztofa Orzechowskiego.

Dana Rechowicz przygotowuje oprawę graficzną dostarczonych jej przeze mnie materiałów, które aktorzy chcieliby umieścić w programie. Helena Robotycka, wraz ze mną, przywozi w piątek  zaproszonych gości z lotniska. W sobotę, czyli w dniu Salonu, gośćmi zajmuje się Mariola Makowski.

Natomiast w niedzielę ja oraz jeden z członków zarządu dbamy o to, żeby pokazać gościom Sztokholm z najciekawszej strony. Czasem, gdy sytuacja tego wymaga, pomagają mi w tym nawet szeregowi członkowie stowarzyszenia. Ostatnio,  w maju 2017, robili to np. Marysia i Staszek  Rejmentowie. Z kolei w poniedziałki Witold Robotycki, choć nie należy do władz stowarzyszenia, odwozi gości na lotnisko.

Jak wygląda dzień, w którym artysta tu występuje? Jaka jest Twoja rola, jaka jest rola zarządu?

W tym dniu, czyli „w sobotę salonową”, artyści przeważnie chcą się wyciszyć, zrelaksować, więc nie bombardujemy ich nadmiarem emocji. Zapraszamy tylko na lunch oraz krótką przejażdżkę po Sztokholmie. W konsulacie Salony zawsze rozpoczynają się o godzinie 18.00. Bardzo rzadko miały miejsce gdzie indziej, np. w Teaterstudio Lederman. Pewnego razu użyczył nam nawet lokalu gościnny Polski Klub Seniora, przy Tomtebogatan 30.  Aktorzy, którzy z reguły przylatują w piątek, chcą mieć dwie próby: pierwszą – od razu w piątek, natomiast drugą próbę w sobotę, o godzinie 16. Nie zapominaj, że konsulat  w piątki urzęduje i przyjmuje klientów do godziny 15.  Toteż cała akcja przygotowania sali (w czym najczęściej pomagał członek zarządu Łukasz Kubicki), próby świateł, niekiedy też strojenie instrumentu, muszą się odbyć błyskawicznie, jeszcze przed pojawieniem się artysty. Po przywiezieniu aktora (lub aktorów) z lotniska, czym tradycyjnie, jak już wspomniałam, zajmujemy się z Heleną Robotycką, trzeba zaprowadzić gości do hotelu, załatwić formalności, zaprosić na lunch i zawieźć na próbę, która nieraz trwa dość długo. W próbie muzycznej najczęściej bierze też udział Witek Robotycki, który jako zawodowy  muzyk służy nam radą i pomocą.

Podczas wieczoru poezji w Instytucie Polskim w Sztokholmie, gości wita konsul RP, Radomir Wojciechowski. Foto. Bogusław Rewiński

Jak Ty sama oceniasz działalność  SSP?

Salony Poezji, czyli poetycko-muzyczne wieczory poświęcone poetyckim prezentacjom, są bardzo urozmaicone. Niekiedy jest to poezja śpiewana, niekiedy recytowana, czasem czytana przez znakomitych zresztą aktorów, czasem bywają to monodramy, niekiedy duodramy. My swój czas i zapał poświęcamy temu przedsięwzięciu całkiem bezinteresownie.

Czy podjęłabyś się tej działalności, gdybyś od początku wiedziała, ile trudu niesie ze sobą realizacja przedsięwzięć  SSP?

Twoje pytanie jest trochę podstępne. Nie sądziłam, prawdę mówiąc, że przygotowywanie kolejnych Salonów będzie aż tak pracochłonne, ale chyba podjęłabym się tego, mimo wszystko. Obserwuję reakcje widzów, słyszę komentarze publiczności, które sprawiają mi radość i rekompensują trud włożony w organizowanie spotkań.

W roku 2015 znalazłam się wśród laureatów Nagrody Poloniki. Najlepiej chyba będzie, jeśli zacytuję dotyczący mnie fragment komunikatu prasowego kapituły tej nagrody, bez własnego komentarza:

„Małgorzata Kwiecińska-Järvenson otrzymuje nagrodę za stworzenie Sztokholmskiego Salonu Poezji i niestrudzone od maja roku 2009 jego programowanie, prowadzenie i pozyskiwanie sponsorów. Animatorce Salonu udało się zgromadzić wokół siebie grono wiernych współpracowników, którzy wspomagają ją w uprawianiu i użyźnianiu tej oazy wysokiej polskiej kultury w Szwecji”.

Moje gratulacje! To ważna nagroda, na którą w pełni zasłużyłaś! Wiem, że organizowane przez  SSP prezentacje i spektakle są tak popularne, iż trzeba dużo wcześniej zapisać się na listę, aby zdobyć wejściówkę do Salonu. Mam w związku z tym takie prawie osobiste pytanie: gdzie leży źródło Twoich zainteresowań poezją, jej recytacją, aktorstwem?

Zawsze miałam szerokie kontakty ze środowiskiem aktorów. Pochodzę z Krakowa i w tamtejszej szczególnej atmosferze teatru, poezji, muzyki, kabaretów, kształtowała się moja osobowość. Niektórzy z moich przyjaciół z czasów młodości pełnią rolę dyrektorów teatrów, niektórzy sami są znanymi aktorami, kompozytorami, poetami, pisarzami.

Czy te artystyczne zainteresowania nie pozostają w żadnym związku z Twoim wykształceniem i być może doświadczeniem życiowym?

Z wykształcenia jestem magistrem filologii klasycznej, zatem  z poezją grecką i łacińską miałam kontakt już od czasów studenckich. Ucząc w liceum łaciny, starałam się urozmaicać lekcje, toteż moi uczniowie musieli opanować na pamięć piękne strofy Wergiliusza, Catullusa czy Horacego, a potem podczas wywiadówek robili swym rodzicom niespodzianki w postaci swoistego teatrzyku poezji.

Przez wiele lat byłam też lektorem języka łacińskiego na krakowskiej uczelni, która dziś nosi nazwę Uniwersytetu Pedagogicznego. Prowadząc tam zajęcia, również organizowałam wieczory poetycko-muzyczne, podczas których moi studenci ubrani w togi rzymskich senatorów z dumą  recytowali klasyczną łacińską poezję.

I naprawdę już ostatnie pytanie, również natury osobistej. Jak wygląda Twój zwykły dzień?

Mój dzień powszedni wypełnia praca w dużym, ale pięknym ogrodzie oraz udzielane przeze mnie lekcje języka szwedzkiego. Poza tym, lubię słuchać muzyki i czytać książki. Ostatnio lektura stała się dla mnie nawet rodzajem obowiązku (to oczywiście żart!), bo znajomi, którzy przesyłają mi z kraju swoje świeżo wydane pozycje, po dwóch, trzech tygodniach dzwonią i pilnie egzaminują mnie z ich treści, a także pytają o wrażenia. Oczekując, co zrozumiałe, głównie zachwytów.

Jak wiesz, w Sztokholmie mieszka też moja córka i dwoje wnuków. A przed rokiem rodzina powiększyła się o prawnuka Gabriela, którym jestem wprost zachwycona. Na brak zajęć nie mogę więc narzekać, tym bardziej że moją pasją są również podróże, więc często bywam w drodze… Tymczasem już Cyceron pisał, że do szczęścia wystarczą człowiekowi ogród i biblioteka.

Rozmawiała: Jolanta Szutkiewicz

Lämna ett svar