Drugie oblicze Tomasza Hołuja

Zimowe wieczory  zachęcają do czytania lub słuchania muzyki. Często tak mam, że przychodzi czas na przypomnienie sobie jakiejś dawno niesłuchanej płyty. Pare dni temu wpadł w moje ręce  dawno niesłuchana płyta zespołu ”The Beatles and India”. Wyraźne brzmienie indyjskich instrumentów, zwłaszcza perkusyjnych, coraz bardziej wciągał mnie w ten klimat. Ta muzyka  przypominała mi coś. Coś, z czym już się kiedyś spotkałem. Te rytmy pozostały gdzieś daleko, ale musiały być na tyle oryginalne, że zapamiętałem je przez dziesiątki lat. To nie byli Beatlesi, ale polski zespół, który po raz pierwszy usłyszałem w Warszawie.

Sięgnąłem pamięcią do jednego ze spotkań w Konsulacie Polskim w Sztokholmie, gdy nagrodę Polaka Roku otrzymywał Tomasz Hołuj. Dzisiaj znany przede wszystkim jako malarz, ale debiutował na początku lat 70-tych z – rewolucyjną w tym czasie na polskim rynku muzycznym – awangardową formacją o nazwie „Osjan”. Warto ich przypomnieć, bo odegrali ważną rolę w historii polskiej muzyki.

Na spotkaniu w konsulacie Hołuj nie za bardzo chciał rozmawiać o muzyce, jednoznacznie zamknął temat słowami: „To historia i nie chcę do niej wracać”. Zrozumiałem, że może nie był to odpowiedni czas i miejsce, by o tym rozmawiać. Wówczas przypominano o jego zasługach jako artysty plastyka, twórcy przeróżnych kompozycji artystycznych. Nie padło ani razu przypomnienie o jego karierze estradowej. Może dlatego, że Tomasz Hołuj nigdy w Szwecji nam tego nie zademonstrował.

Był współzałożycielem zespołu „Osjan” i przez wiele lat z nimi występował. Ale może zacznijmy od początku – od najtrudniejszego momentu w ich karierze, samego pomysłu stworzenia tak nowatorskiej grupy. Krytycy muzyczni nie wróżyli im większego powodzenia ze względu na dobór instrumentów, styl muzyczny, nie wspominając o jakże odmiennym w tym czasie… wyglądzie członków zespołu. Ich hipisowskie ubrania, długie włosy, były w konserwatywnym polskim myśleniu, synonimem tego, co najgorsze. Na pewno nie mogli liczyć na wsparcie ze strony ówczesnej władzy. Sami musieli walczyć o publiczność, koncerty i studia nagraniowe.

Tomasz Holuj, rodowity krakowiak, to postać o różnych zainteresowaniach artystycznych. W tamtych czasach jego „silną stroną” i pasją była poezja, malarstwo, no i oczywiście muzyka. Kiedy poznałem go lepiej, zapytałem się ponownie, czy ma coś przeciwko, żebym przypomniał o jego osiągnięciach. Tym razem otrzymałem odpowiedź krótką i sympatyczną: „Pisz, co chcesz”.
Kraków był zawsze mekką polskiej poezji, kultury i kabaretów. Hołuj czuł się tam jak „ryba w wodzie”. Publikował poezje, wystawiał swoje obrazy. Jego szkolne czasy w Liceum Plastycznym, a następnie w Akademii Sztuk Pięknych dawały mu przepustkę do krakowskiego świata kultury. Ale muzyka zawsze była bardzo ważną częścią jego życia. Jego wielką pasją było – jak on to sam nazywał – „bębnienie”. Już wtedy grał na perkusji z grupą Hall Jarka Śmietany i występował w klubie „Pod Jaszczurami”. Szybko został zauważony przez znanych wtedy w Krakowie muzyków – Marka Jackowskiego i Jacka Ostaszewskiego. Grali oni już wtedy w kultowym zespole „Anawa” akompaniując Markowi Grechucie. Po kilkunastu spotkaniach zdecydowali, że zagrają coś razem. I z tego coś powstał zespół „Osjan”.

Jak podają encyklopedie muzyki, nazwę grupy Hołuj zaczerpnął z tytułu utworu Bolesława Leśmiana „Jam nie Osjan”. Był rok 1970. Nigdy wcześniej, ani później, nie było w Polsce grupy muzycznej grającej w tym stylu. Tomek grał z nimi ponad 12 lat. Zagrali razem ponad 1000 koncertów, co było niesamowitym osiągnięciem. Nie była to muzyka łatwa. Początkowo grupa była pod wpływem muzyki hinduskiej, ale można było się doszukać również nutek muzyki awangardowej, klasycznej i ludowej. Tworzyli głównie muzykę intuicyjną, instrumentalną, nazywaną world musik. Tomek grał na swoich ukochanych instrumentach perkusyjnych, na tabli – i w Polsce był pionierem gry na tym instrumencie. Muzycy wykorzystywali instrumenty z innych kultur – flety ligawa, sitar, gayageum, table, gongi i bongosy. W swych eksperymentalnych brzmieniach Hołuj grał nawet na… garnkach z Olkusza.

W zespole był odpowiedzialny również za literacką i wizualną stronę koncertów. W repertuarze zespołu Osjan słyszymy wyraźnie obecność kultury muzycznej z całego świata, głównie jednak indyjską, ale także folklor afrykański. To także muzyka arabska i dalekowschodnia zbliżająca się nieco, w latach późniejszych, do jazzu. Niezwykle ważnym motywem był wyraźny, udzielający się wszystkim słuchaczom, rytm, oraz nagła cisza między dźwiękami. Osjan był w Polsce prekursorem tak zwanej muzyka etnicznej. Trio Hołuj, Jackowski i Ostaszewski regularnie występowali w „Piwnicy Pod Baranami”, wielkim sukcesem był ich udział w Muzykoramie zorganizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Jazzowe.

Pamiętam to jak dziś, chociaż upłynęło wiele lat. Byl to rok 1973, kiedy siedzieliśmy na zapleczu Teatr Żydowskiego w kawiarni „Izabella” i nagle wpadły do kawiarni i do poczekalni teatru tłum młodzieży. Na Placu Grzybowskim było ich również pełno. Okazało się, że Osjan ma tam próby i fani (choć przez ścianę) chcieli posłuchać ich mistrzowskiej, zupełnie nowatorskiej muzyki. Ja miałem więcej szczęścia. Wtedy właśnie mój brat był akustykiem w Teatrze Żydowskim i miałem szansę być na paru ich próbach, a także na koncercie. w którym gościnnie brała udział Olga Jackowska (występowała całe swe życie pod pseudonimem KORA).

„Osjan” został zauważony na Festiwalu Artysty-cznym Młodzieży Akademickiej przez dyrektora Teatro Laboratorio. Ten kontakt otworzył im drogę do Włoch, a następnie do Szwajcarii i Szwecji. Polskie Nagrania właśnie wydały ich pierwszy album zatytułowany „Osjan”.

W czasie ich największych sukcesów zmieniał się nieco skład zespołu. Opuścił formację Marek Jackowski, który zasilił zespół Maanam, a do grupy dołączył wspaniały muzyk greckiego pochodzenia „Milo” – Dimitros Kurtis.

Hołuj szukał jednak nowych form działania, a może czuł się zmęczony ciągłymi trasami koncertowymi, i w roku 1979 postanowił wziąć urlop. To wtedy zainteresował się buddyzmem i treningami ZEN. W tym celu udał się do USA. Po powrocie do Polski został przewodniczącym buddystów ZEN, zorganizował Osadnictwo Buddystów ZEN oraz ośrodek medytacji. Taka działalność nie była jednak dobrze widziana przez władze PRL i Służbę Bezpieczeństwa.

W 1982 Hołuj powrócił do Osjan, którego szeregi zasilił Wojciech Waglewski. Już jako kwartet Osjan dał kilkaset koncertów w PRL i w Zachodniej Europie. W roku 1983 Hołuj definitywnie opuszcza zespół i dołącza do Tria Tomasza Stańki. W 1984 wyjeżdżają do Szwecji. I tutaj Hołuj zostaje już na stałe. Do muzyki już nigdy nie wraca.

 

Marek Lewandowski

Lämna ett svar