Solo na Eurowizji

Nie jestem ani muzykiem, ani piosenkarzem, ale osobą, która zawsze miała do czynienia z rozrywka z „drugiej strony sceny”. Słuch mam dosyć dobry, muzyczny smak też nie najgorszy, choć ze śpiewaniem już trochę gorzej.

Co roku z zainteresowaniem obserwuję eliminacje i finał Festiwalu Eurowizji (w tym roku Eurovision Song Contest w Liverpool). A szczególnie interesuje mnie to co dzieje się wokół festiwalu w Polsce i w Szwecji. W tym roku wiele kontrowersyjnych komentarzy dotyczyło zwyciężczyni polskich eliminacji, Blanki – niektórzy domagali się nawet, by dobrowolnie zrezygnowała z uczestnictwa w finale.

Czy słusznie? Absolutnie NIE! Jeśli wybór był przeprowadzony uczciwie, to nawet ci, którym występ Blanki nie przypadł do gustu, powinni zaakceptować wybór polskiej reprezentantki do Eurowizji i zacisnąć za nią mocno kciuki. Bo konkurencja będzie ogromna. A czas sam pokaże, jakie szanse ma polska reprezentantka.

Przesłuchałem bardzo dokładnie wszystkich polskich wykonawców w eliminacjach. Było dużo propozycji, ale bilet do Liverpoolu tylko był tylko dla jednego reprezentanta Polski. Otrzymała go Blanka i jej piosenka “SOLO”. Byłem pełen podziwu dla wszystkich kandydatów za ich język angielski. Nie musimy się niczego wstydzić.

Większość piosenek – według mnie – była na bardzo dobrym poziomie, ale można je zaliczyć do “trudnych” w odbiorze. Wiem, że jestem z epoki “muzyki rozrywkowej”, to znaczy lekkiej, łatwej i przyjemnej, a taki był dawno temu klimat tego festiwalu. Niewielu członków mojej rodziny podziela moje gusta. Moja wnuczka, która uczy się w szkole tzw ”wylęgarni talentów” Pop Akademi w Sztokholmie lansuje zupełnie inny styl muzyki, odmienny od tego co ja lubię. Ale… czasy się zmieniają i ja to akceptuję. Artyści, kompozytorzy i piosenkarze też powinni o tym pamiętać.

Dzisiaj przyszły czasy trudne, pełne niepokoju, stresu, a nawet strachu. Tęsknię więc za tonami nieco spokojniejszymi, wpadającymi do ucha. Czekam więc zawsze na taką muzykę, która wpadnie w moje ucho i pogłaszcze moją duszę. Którą będąc na spacerze w głuchym lesie, będę chciał zanucić. Tego mi brakuje w dzisiejszej muzyce.

Blanka. Gdy po raz pierwszy usłyszałem jej piosenkę ”SOLO”, przymknąłem nieco oczy i przypomniało mi się, że gdy w latach 80. i 90. bywałem w Niemczech, wszędzie słychać było muzykę grupy ”Mr. President”. Pamiętam wiele dyskotek i parkietów, gdzie młodzi i starsi podskakiwali radośnie w rytm ich muzyki. Te melodie pamiętam do tej pory – nie koniecznie słowa piosenek. Kto wie, może w tegorocznym finale Eurowizji będzie znowu zapotrzebowanie na ten “miodzik” i “balsam” dla ucha.

W 2016 roku polska reprezentantka Margaret, która swoim dość delikatnym głosikiem w piosence „Coll me Down” zajęła dość wysokie miejsce, przypominała i stylem i piosenką francuską gwiazdę Vaneese Paradis ”JoeLe Taxi”. Francuzkę trochę krytykowano za zbyt sexi głos, ale jej kariera potoczyła się doskonale i przetrwała lata.

Czy w tym roku jest ten moment na trochę spokojniejsze rytmy, które może choć w części ukoją nasze zmęczone głowy? Finał Eurowizji w maju. Zobaczymy.

Ja w tym roku z pewnością będę głosował na Blankę.

Marek Lewandowski

Lämna ett svar