ANDRZEJ OLKIEWICZ: Owidiusz i my

Jak długo ludzkość istnieje przenosiliśmy się ciągle w nowe miejsca. Czasami nie tak daleko, czasami dalej, a czasami bardzo daleko. Podczas naszych wędrówek napotykaliśmy nowe krajobrazy, klimaty, ludzi o innym wyglądzie, innym języku i innych zwyczajach.

Zmiana środowiska czy kultury są wyzwaniem, które często przeżywamy bardzo silnie. Nie gra roli jaki kraj opuściliśmy i do którego kraju przyjechaliśmy. Nasze reakcje, na nowe i inne, są zawsze mniej więcej takie same. To samo dotyczyło ludzi, którzy emigrowali we wcześniejszych historycznych epokach – doświadczenia są zawsze te same.

Owidiusz, jeden z największych rzymskich poetów, żył dwa tysiące lat temu. Owidiusz naraził się cesarzowi Augustowi i za karę został zesłany do odległej rzymskiej prowincji nad Morzem Czarnym. Tam, wśród obcych ludzi niemówiących łaciną i mających inne zwyczaje, czuje się wyobcowany. W dodatku klimat był tam inny, inne krajobrazy i miasto, które mu się nie podobało. Był sam, nie miał przyjaciół i nie miał z kim wymieniać myśli. Wrócić do ojczyzny nie mógł!

Wpadł w depresję i okrutnie narzekał na swój los. Jednak, po pewnym czasie, udało mu się wyjść z marazmu i zrozumiał, że aby przeżyć i żyć normalnie musi zaakceptować swoją sytuację życiową, że nie może się izolować, że musi nauczyć się miejscowego języka i zacząć współżyć z ludźmi.

Stopniowo zaczyna patrzeć bardziej trzeźwo na świat i zauważa, że ludzie właściwie nie są tak różni od niego, że ich zwyczaje nie są wcale niecywilizowane – one są po prostu tylko inne. Widzi też, że otoczenie nie jest nieprzyjazne i że właściwie powinien czuć wdzięczność wobec miejscowych, którzy okazali mu – wygnańcowi – życzliwość. Po pewnym czasie otrzymuje obywatelstwo miasta i angażuje się w lokalne sprawy, między innymi bierze udział jako żołnierz w obronie miasta.

Mieszkałem i pracowałem w kilku różnych krajach i spotykałem ludzi ze wszystkich zakątków świata i z różnych warstw społecznych. Moje osobiste przeżycia z tego okresu mówią mi, że Owidiusz, który żył 2000 tysiące lat przed nami i my współcześni emigranci, doświadczamy tego samego i przechodzimy przez te same procesy, niezależnie od tego, czy byliśmy zmuszeni do opuszczenia ojczyzny jak Owidiusz, czy z własnej woli z niej wyjechaliśmy.

Zmiana kraju jest przeżyciem przełomowym w życiu człowieka. Wszystko jest nagle nowe, inne i nieznane. Nie jesteśmy na to przygotowani. Może przed wyjazdem z kraju mówiliśmy beztrosko „co kraj to obyczaj”, mając na myśli, że dostosowanie się do zwyczajów i obyczajów nowego kraju jest oczywiste. Niestety, rzeczywistość jest bardziej skomplikowana! Mało komu jest łatwo dostosować do nowych warunków, niektórym bardzo trudno, a są i tacy, którzy nigdy nie pozbędą się imigracyjnych frustracji.

Ta ekstremalna sytuacja stawia przed nami szczególne wymagania. W przypadku, kiedy powrót jest niemożliwy, albo gdy czujemy, że już prawdopodobnie nie wrócimy do ojczyzny na stałe, musimy – aby żyć normalnie, nie pogrążać się w ciągłej frustracji i tęsknocie za czymś, które już nigdy nie wróci – musimy podobnie jak Owidiusz, zaakceptować naszą życiową sytuację. Życie jest krótkie. Żyjmy zatem w rzeczywistości – tu i teraz.

Dlatego przede wszystkim musimy nauczyć się języka, który jest kluczem do kontaktów z rodzimą ludnością. Jak najszybciej przestać się wydziwiać zwyczajom i sposobie myślenia tubylców. Ciągłe porównywanie krajów, gdzie jeden jest lepszy, a drugi gorszy też nie sprzyja samopoczuciu – lepiej zaakceptować, że one są po prostu – różne. A jeżeli chcemy wejść, jak Owidiusz, w nowe społeczeństwo, to nie możemy izolować się we własnych kręgach narodowych, językowych czy religijnych – musimy wyjść społeczeństwu naprzeciw. I to jest tylko naszą odpowiedzialnością.

To wszystko nie jest łatwe i nie przychodzi samo przez się, ale wymaga wysiłku – intelektualnego i uczuciowego. Wysiłek ten opłaca się! W zamian możemy otrzymać szersze horyzonty myślowe, może to nam też dać możliwość pozbycia się uprzedzeń i przesądów, odkrycia, że świat jest niejednorodny, że są różne kultury, światopoglądy, religie i że nic nie jest ani lepsze ani gorsze. I że w końcu zrozumiemy, iż nasz kraj ojczysty i nasza kultura jest częścią tej różnorodności, a więc ani lepsza ani gorsza od innych. To może uwolnić nas od ograniczonego, zaściankowego myślenia. A to już jest ogromny zysk!

Bo chyba jest tak, że im więcej wiemy, jak inni myślą i jak żyją, to dostrzegamy, że różnice nie są aż tak duże, abyśmy nie mogli je pojąć i wiele z nich zaakceptować czy wręcz zaadoptować. Bo uprzedzenia i przesądy są niczym więcej, jak tylko właśnie uprzedzeniami i przesądami.

Cesarz nie złagodził wyroku i nigdy nie pozwolił Owidiuszowi powrócić do Rzymu. Owidiusz cierpiał, tęsknił za żoną i Rzymem. Owidiusz mógł poddać się i pogrążyć się w cierpieniu i nostalgii. Mógł żyć dalej w przekonaniu, że otoczenie jest obce i nieprzyjazne. Owidiusz jednak wybrał inną drogę. Rozumiejąc, że prawdopodobieństwo powrotu do ojczyzny jest znikome, zaczął żyć w rzeczywistości i teraźniejszości. W sercu pozostał Rzymianinem, ale wybrał życie w społeczeństwie kraju, w którym wypadło mu żyć.

Andrzej Olkiewicz

www.imigrant.nu

Lämna ett svar