Wynik wyborów w Szwecji nie będzie zaskoczeniem. Od długiego czasu klimat polityczny i niestabilny przekaz niektórych partii, będą miały swoje konsekwencje. Zapowiada się spektakularna porażka Partii Moderatów (największego do tej pory, ugrupowania opozycyjnego), co – bez względu na to, kto będzie rządził – jeszcze bardziej skomplikuje sytuację.
Stawką tegorocznych wyborów jest nie tylko kto dojdzie do władzy, ale także, jak Szwecja da sobie radę z nadciągającą recesją, jak będzie wyglądało zabezpieczenie przeciętnego obywatela przed skutkami światowego kryzysu. Między innymi, jak pogodzić myślenie o przyszłości i ekologii z widmem obniżenia standardu życia dzisiaj. Czy też – jak pogodzić skuteczną walkę ze zorganizowaną przestępczością (gdzie dominują niestety imigranci), bez klasyfikowania imigrantów i szczodrej do tej pory polityki imigracyjnej, jako jedynych przyczyn ”zła”.
W kręgu moich znajomych coraz częściej słyszę, że tym razem przestało być ”oczywiste” na kogo oddać swój głos. Wybory zrobiły się plebiscytem nie ”na kogo”, ale ”przeciwko komu” oddać głos. Grupa tak myślących wyborców jest w tym roku wyjątkowo duża, a to zapowiada spore zmiany w podziale mandatów w Riksdagu po wyborach.
Populiści zdają sobie sprawę, że zapowiadane przez nich rzekomo proste i skuteczne metody naprawiania rzeczywistości, trafiają na podatny grunt wśród wyborców niepewnych jutra lub szukających winnych swoich życiowych niepowodzeń. Bo populizm jest polityczną strategią odwoływania się do ”ludu”, który jest w opozycji do ”elit”, które żyją kosztem ”ludu”. To oczywiście bardzo uproszczony opis. A wspólne dla wszystkich populistów jest to, że najczęściej odwołuje się do nacjonalizmu.
W takiej sytuacji, gdy wiele stref życia ulega pogorszeniu, populiści rosną w siłę, i całe życie polityczne, nawet gdy chce stać na straży szlachetnych wartości, zmuszone jest do radykalizacji lub ”populistycznego” myślenia. A to nikomu nie wychodzi na dobre.
Trzeba umieć powiedzieć ”NIE”.
STREFA.SE