Trudno się uwolnić od wojennych wspomnień gdy wojna, brutalna, wyniszczająca ludność cywilną wojna, u naszych bram. Rosja próbuje podbić i ubezwłasnowolnić Ukrainę stosując hitlerowskie zbrodnicze metody wojny totalnej. Niebywałe, prawda? W XXI wieku wojna w Europie? A dlaczegóż by nie? Czym mielibyśmy być mądrzejsi i lepsi od innych kontynentów i państw? Czym Europa roku 2022 lepsza od Europy 1939 roku? Doświadczeniem? Nie żartujmy!
Zasobu doświadczeń i pamięci lepiej nie dzielić ani wyodrębniać zgodnie z upływem czasu na przeszłe i teraźniejsze. Nie, ponieważ przeszłość promieniuje w teraźniejszość, jest jej zaczynem. To jedno, drugie i ważniejsze, że z doświadczeń przemocy i gwałtu nie rodzi się dobro i miłość, a ucisk i brutalna przemoc, ergo nie ma skąd czerpać wzorów.
Dziś Europa a za nią reszta „cywilizowanego świata”, ocknęły się. Poczuliśmy się zaskoczeni i oburzeni, ponieważ to już nie Korea, Wietnam, Afganistan, azjatyckie konflikty „prymitywnych” narodów w odległych od Europy miejscach, a blisko, tuż za miedzą, na granicy państw NATO! W końcu my Europejczycy jesteśmy mądrzejsi, bogatsi, lepiej wykształceni, zorganizowani, odpowiedzialni i cywilizowani! Oburzające!
Gniew na Rosję? Tak, ale ze skrywanym poczuciem ulgi. W końcu Rosja, pomimo wybitnych klasyków kultury, to barbarzyństwo, azjatycka prymitywna mentalność, skłonność do zadawania cierpienia i czerpanie z tego przyjemności, Rosja to nie Europa!
Nie potrafimy, czy nie chcemy? W końcu na jedno wychodzi, ponieważ nie jesteśmy w żadnym sensie lepsi ani przeznaczeni do lepszego życia, nie wybrani ani powołani do stworzenia otwartego, rozumnego i empatycznego społeczeństwa bez granic i konfliktów. Jesteśmy, ubranym w nieco inne kulturowe szaty, społeczeństwem ludzi o skłonnych do chciwości, agresji, niegodziwości i kłamstw.
Zdarza się, że życie się uda wspaniale. Uważam swoje za dobre. Powinienem być za to wdzięczny i jestem, choć mam kłopot z nazwaniem dobroczyńcy. Ale ciągle może się zdarzyć wszystko, z sufitem spadającym na łeb włącznie, vide Ukraina. Świat jest tak przepełniony przemocą, tak zdominowany złem, że rzadko bywa i na krótko, iż się od tego potrafi uwolnić.
Mamy w zwyczaju mówić, że gdy na świecie pokój i spokój, wtedy jest normalnie, a nienormalnie, kiedy głód, smród i pożoga. Otóż nie, życie i jego dramat polega na tym, że jedno i drugie jest normalne i równoprawne. Wydaje się nam ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni wychowaniem, że stale musimy walczyć. Pojedynkować się z przeciwnikiem, z wrogiem, z chorobą, sąsiadem, szefem, przyrodą, klimatem. Niebawem znajdziemy wroga w kosmosie, to pewne! I tu ciekawostka, otóż przemoc i zło w chwili zwycięstwa, dostępuje cudownej przemiany i staje się szlachetną walką i cudownym triumfem. Człowiek, niestety-niestety, ma skłonność ku różnym stanom zła. Przypominam sobie jak Marian Turski przestrzegał:
„Jedenaste przykazanie: Nie bądź obojętny! Jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie, jak na was i waszych potomków „jakieś Auschwitz” spadnie z nieba”.
W judeochrześcijaństwie toczono wyłącznie święte wojny i uważano je za wojny o wartości. Tymczasem żadna wojna nie jest święta, każda jest przemocą, bólem, cierpieniem. Nawet jeśli – w co wątpię, wojna Rosji z Ukrainą się niebawem skończy, to pozostawi tyle cierpienia, tyle pustych miejsc w sercach i duszach, że pamięć sięgnie pokoleń, zaś myślenie w kategoriach odwetu będzie u Ukraińców dominować przed wszystkim innym.
Ach gdybyśmy wreszcie zaprzestali prób poprawiania świata, a w to miejsce zajęli się poprawianiem siebie! Ktoś sformułował, a ja zapamiętałem, taką myśl:
Na wojnach zabijają się nawzajem ludzie, którzy się zupełnie nie znają, w imię interesów ludzi, którzy znają się doskonale, ale się nie zabijają.
Każdy człowiek – mówi buddyzm, otrzymuje dwa ziarenka i może samodzielnie wybrać. Chciałoby się wierzyć, że ci co przyjdą po nas, wybiorą to dobre i podlewać będą obficie.
Andrzej Szmilichowski