Dotarła do mnie osobliwa książka-przewodnik autorstwa Tadeusza Nowakowskiego “Szwecja na weekend”, zachęcająca do zwiedzania mało znanych, a uroczych miejsc skandynawskiej krainy w czasie wolnym od pracy, to jest między popołudniem w piątek, a poniedziałkiem. Wystarczy wsiąść na rower – jeśli bliżej – lub w samochód, samemu bądź z rodziną, i aktywnie wypoczywać, poznając atrakcyjne miejscowości, nietypowe obiekty, niespotykane zakątki krajobrazowe, a przy okazji również korzystać z różnych form zajęć – jak pływanie kajakiem, żaglówką, łowieniem ryb. Weekend to także sprzyjająca okoliczność pozbycia się codziennego gotowania, a skorzystania z przyrządzonych potraw w różnych restauracjach, barach lub karczmach.
Autor nie narzuca sposobu poznawania. Raczej, jakby mimochodem, proponuje, zachęca, podpowiada co warto zobaczyć. Podkreśla co typowe, a jednocześnie zaskakuje przy tym różnymi ciekawostkami. Zwraca uwagę na urokliwe wąskie uliczki i urzekającą starą zabudowę miasta z XVIII w Arboga czy wyjątkowe obiekty architektoniczne w Kalmarze: fortecę, katedrę, starą drewnianą pralnię, zamek kalmarski, ratusz, wieżę, teatr, Królewskie Muzeum Okrętowe, a za miastem – jeden z najdłuższych w Europie, sześciokilometrowy most. Przypomina też, że każdego roku w lipcu w murach twierdzy jest organizowany Festiwal Renesansu, podczas którego odbywają się pokazy walk rycerskich, turnieje oraz występy trubadurów. Więc… jakże nie pojechać, nie zobaczyć?!
Chętnym zwiedzenia miasta Malmköping przypomina, że funkcjonuje tu muzeum tramwajów z dwunastu miast, a wykupiwszy bilet można przejechać ponad dwukilometrową trasę. W zbiorach muzeum jest także dwadzieścia pięć autobusów. Oprócz tego gości zaprasza muzeum żelazek do prasowania. W mieście każdego roku w lipcu odbywa się jarmark, jeden z najbardziej znanych w Szwecji. Jest co zwiedzać!
Z kolei w Falun znajduje się kopalnia miedzi, można ją zwiedzać naziemnie za darmo, natomiast zjazd pod ziemię, po ubraniu się ciepło – informuje przewodnik – kosztuje 250 koron. Z Falun pochodzi szwedzka barwa narodowa – “czerwień faluńska”, doskonale konserwująca drewno. Stąd w szwedzkim krajobrazie wiele domków pomalowanych na czerwono. Stamtąd wywodzi się też “kiełbasa z Falun”, jedna z najpopularniejszych szwedzkich potraw.
Z prowincji Dalarna wywodzi się najpopularniejszy symbol szwedzkiej kultury ludowej – drewniany konik malowany na czerwono z uprzężą w kolorze białym i niebieskim. Koniki są w sprzedaży w całej Szwecji. W tymże okręgu co roku odbywa się słynny, bo najdłuższy, dziewięćdziesięciokilometrowy Bieg Wazów, w którym uczestniczy tysiące narciarzy z całego świata.
Miasteczko Gränna zasłynęło z cukierków zwanych polkagris. Stały się one najbardziej typowym szwedzkim produktem kupowanym przez turystów na upominki. Polkagris to anyżowe cukierki w kształcie laski o biało-czerwonych wzorach. Ich produkcję zapoczątkowała w drugiej połowie XIX wieku wdowa Amalia Eriksson, aby po śmierci męża utrzymać siebie i swoje córki. Początkowo była ona jedyną osobą wyrabiającą takie “laseczkowe” słodycze, później dołączyli do niej inni. Dziś jest ich kilkunastu, a produkcję cukierków można oglądać przez szyby okien wystawowych. Początkowo polkagris wytwarzano o smaku anyżkowym, obecnie – różnych smakach i barwach.
Podczas wędrówki i zwiedzania organizm upomina się o swoje – odpoczynek i jedzenie. Autor przewodnika pamięta o tym. Toteż podaje przykłady, gdzie podczas wycieczek smacznie zjeść. W Ystad, na hali targowej, można nabyć “słodkie lub kiszone śledzie oraz inne smakołyki”. W Grebbestad warto pożywić się owocami morza – wyławia się tam mnóstwo raków, krewetek, ostryg i przyrządza się je na różne sposoby. W Falun oczywiście można zajadać się tamtejszą kiełbasą, a w Askersund serwowanymi wyśmienitymi ciastami. Informuje, że w Helsingborgu przypada najwięcej restauracji i kawiarni na jednego mieszkańca w całej Szwecji. “Restauracji i knajp – pisze – jest tu zatrzęsienie. Świetne, prawdziwe włoskie restauracje i pizzerie konkurują z prawdziwie włoskimi kawiarenkami. Im bliżej przystani promowej, tym więcej fast-foodów, kebabów, sushi, pizzy”.
W dawnej kopalni srebra w Sala, w pobliżu szybu królowej Krystyna, w małym zajeździe jest dobrze zaopatrzony bufet i smaczne ciasta, a na obszarze Roslagen jest kilka przytulnych kawiarenek i dobrych lodziarni.
W bedekerze jest kilka poloników, które autor przybliża czytelnikowi. Historycznie rzecz ujmując, najpierw wspomina Mariefred, “najbardziej polskie miasto w Szwecji”. To tutaj przez cztery lata był więziony król Szwecji Jan Waza wraz z żoną Katarzyną Jagiellonką, córką Zygmunta Starego. Tutaj też urodził się przyszły król Polski i Szwecji Zygmunt III Waza. W mieście znajdują się również polskie zabytki zrabowane przez Szwedów w czasie ich najazdu na nasz kraj. Nowakowski przypomina, iż w Mariefred w 1940 roku internowano załogi polskich okrętów podwodnych: “Rysia”, “Sępa” i “Żbika, które znalazły schronienie w Szwecji. Pozostała po nich ekspozycja z historią polskich marynarzy, posąg z pamiątkową tablicą, a na miejscowym cmentarzu – groby marynarzy.
Nie sposób wymienić wszystkich ciekawostek przytoczonych w przewodniku. Są fascynujące. Po prostu: trzeba książkę przeczytać. A wciąga ona od pierwszych stronic – dzięki niej odkrywamy coraz więcej uroczych zakątków pięknej i zawsze gościnnej oraz życzliwej dla Polaków, Szwecji.
Tadeusz Matulewicz
Tadeusz Nowakowski: Szwecja na weekend. Polonica 2021, s. 171