”Każda strona to orgazm lub rozstanie”

Pruderyjny czytelnik przeżyje szok. O ile w ogóle zdoła tę książkę przeczytać. I to nie tylko ze względu na to, że – jak reklamuje się sama autorka – jest to ”brutalna proza autobiograficzna”, ale także, że książka liczy 1140 stron… I to zapisanych gęsto.

”One Man Show” mieszkającej w Sztokholmie Malgi Kubiak – jak informuje nas Wikipedia: ”właśc. Małgorzata Kubiak (ur. 1950 w Warszawie) – reżyserka filmów niezależnych, performerka, aktorka, producentka, scenarzystka i autorka książek. Członkini zespołów muzycznych. Organizatorka festiwalu poetyckiego (12. edycji festiwalu Poetry Art) – to książka nie nowa, bo z roku 2002. Ukazała się w oryginale w języku angielskim, ale dopiero teraz ukazała się w pełni w tłumaczeniu na język polski.

Jakiś czas temu pisałem recenzję książki o Maldze Kubiak zatytułowanej ”Wyklęta córka Kubiaków” autorstwa Marii Konarzewskiej (NGP nr 7/2021 ”Kreacje Malgi Kubiak”). Kubiak szokowała w niej swoimi wypowiedziami, ale to jej styl: performerski, brutalny, dobitny, kreatywny, nie zawsze w pozytywnym znaczeniu. Książka miała jednak swoją strukturę – Malga Kubiak ”żywiła się” w niej swoim powiązaniem z ojcem, znanym poetą Tadeuszem Kubiakiem. Sylwetka ojca obecna jest także w książce ”One Man Show”, czasami zawoalowana pod różnymi postaciami. ”One Man Show” jest równie szokujące, ale w zupełnie innym sensie.

Jak czytamy w materiałach reklamujących książkę ”One Man Show” przedstawia okres życia autorki,

którego ramy czasowe tworzą rozpoczęcie zupełnie nowego jakościowo związku, opartego na szalonej miłości (folie a deux) i w końcu jego rozpad. Owa relacja rozgrywa się między 1992, a początkiem 2002 roku – kiedy bohaterowie, super kochankowie rozstają się. To czas, który był ostatnim akordem i w pewnym sensie podsumowaniem całej epoki.

Bohaterka zmienia imiona – Jolly-Wesoła, Horny-Napalona, Tęcza… – wszystkie to Alter Ego autorki. Jej chłopak, Cry-Płacz, Hardy-Twardy, Shooter-Strzelec. Metodą tekstu jest atak na czas! On jest o połowę młodszy, ona piękna i awangardowa, jest tylko pozornie za stara na rolę, zdobywa świat, tryumfuje nad upływem czasu, nad formą, nad chronologią. (z recenzji Mara Lee, Bonniers Magazin 2002).

Michael Friedson, Time Out pisał o książce, że jest to

”Selfie kobiety kochającej swoje ciało i życie”.

A Jessica Willis, New Your Press, chyba trafniej i dosadniej:

Malga, Dama Neo-Neo Beat. Graficzny seks, każda strona to orgazm lub rozstanie. Dosłowna seksualna biografia.

Nie dajmy się jednak zauroczyć tymi recenzjami. ”One Man Show” to nie literatura na miarę ”Lolity” Nabokova, to nie ”50 twarzy Grey’a”, to nie ”Sto dwadzieścia dni Sodomy” Markiza de Sade. To raczej szokująca i wulgarna, niedobrze napisana i jeszcze gorzej przetłumaczona na język polski (z licznymi błędami) pornograficzna książka, okraszona nagimi zdjęciami autorki. I to w dodatku w kompozycji tekstu bez żadnych akapitów (tak przez 1140 stron!), podzielona jedynie na 48 rozdziałów. Nawet przy najlepszych chęciach, nie da się tego przeczytać. Ta autobiograficzna kobyła Malgi Kubiak liczy więcej stron niż opasła biografia Czesława Miłosza autorstwa Andrzeja Franaszka – 949 stron. A, teoretycznie, każdy wie kto to Miłosz, ale mało kto wie cokolwiek o Maldze Kubiak. I wątpię czy dowie się z ”One Man Show”…

Literatura ma różne odmiany, a i gusta są różne. Mimo wysiłków Agnieszki Jackl (ponoć socjologa archeotypów kultury – jak czytamy), która napisała wprowadzenie/esej o książce, która próbuje nam wmówić, że proza Malgi Kubiak ma coś z Henry Millera, Allana Ginsberga czy Jacka Keroouca, to wszystko tylko pobożne życzenie recenzentki łaskawie nastawionej i zapewne zaprzyjaźnionej z autorką książki. Ten esej to też swego rodzaju kuriozum napisane w tak nieporadny sposób, że aż śmieszny, i – nie wiem czy inspirowany konstrukcją OMS (One Man Show)? – pisany bez akapitów na jednym wydechu ze zdaniami ciągnącymi się przez kilkanaście wersów. Styl grafomański, który zamiast zachęcić do lektury, raczej poprzez swoją nieporadność – jest czerwonym światłem ostrzegawczym.

Jackle wspominając jednego z bohaterów książki, pisze:

Właściwie nawet trudno nazwać go utrzymankiem gdyż taki powinien przynajmniej dobrze odgrywać swą rolę seksualną podczas  gdy on ma swoje humory i wręcz obwieszcza że czuje się wykorzystywany… co powoduje męki głównej bohaterki która musi często sama zapewniać sobie spełnienie czy też pracować nad obiektem żeby w końcu zapewnił jej rozkosz. To wszystko jest szczegółowo opisane w OMS tak samo jak i chwile szczęścia, które jednak są krótkie w przeliczeniu godzin na ich ilość w ciągu doby i większość z nich wydaje się mieć posmak zwycięstwa osiągniętego nad odporną materią…. – tu charakterem i pragnieniami głównego bohatera. Ale męka miłości opisana w książce ma też inny bardziej przyziemny czy fizyczny wymiar.. jako że bohaterka – czy też jej wielość – często spotyka się z agresją swego ukochanegto czyli po prostu jest bita, dostaje w mordę czasem bardzo mocno. Jednak nie skłania jej to do zakończenia związku. Być może dlatego, że chce przyjąć i wchłonąć całą wielkość miłości wszystko co w niej jest, co może przynieść. A może stoją za tym jakieś inne przyczyny które wynikają z samej konstrukcji wnętrza bohaterki – ????” (zapis i interpunkcja – a raczej jej brak – jak w oryginale – dop. TN).

Jeśli czytelnik – tropem eseju Agnieszki Jackl – szukałby w książce Malgi Kubiak jakichś psychologicznych wyjaśnień, autorefleksji, to bardzo się zawiedzie. Jest za to brutalny język, dosłowność, którą nawet nie sposób cytować ze względu na wulgarność.

Nie tak dawno ukazał się ”Słownik polskich przekleństw i wulgaryzmów”. Tak wspominając go, pisała Agnieszka Warnke na portalu Cultura.pl:

Czas wyjaśnić różnicę między wulgaryzmem a przekleństwem, które niesłusznie uważane są za pojęcia synonimiczne. Grochowski wyjaśnia, że wulgaryzm jest ”jednostką leksykalną, za pomocą której mówiący ujawnia swoje emocje względem czegoś lub kogoś, łamiąc przy tym tabu językowe”. Dodaje, że najczęściej ma on związek z intymną częścią ciała lub czynnością fizjologiczną (np. aktem seksualnym). /…/ Mięsisty język tekstów literackich niekiedy jest stylizacją, częściej jednak realistycznym odzwierciedleniem współczesnej polszczyzny. 

Nie wiem jak to jest w przypadku pisarstwa Malgi Kubiak. Czy w ogóle mamy do czynienia z literaturą, a jeśli tak, czy nie jest to po prostu literatura pornograficzna? A może tylko Kubiak celowo nas prowokuje, może tekst traktuje jako artystyczny performance, może odreagowuje swoje przeżycia, może to tylko psychodeliczny akt ekshibicjonizmu?

Na okładce książki autorka umieściła pochwalne słowa m.in. znanego i cenionego pisarza Jacka Bocheńskiego (przyjaciela jej ojca) brzmiące: ”To co przeczytałem jest piękne, miejscami przejmujące, chcę ci pogratulować talentu”. To oczywiste oszustwo, nadużycie, gdyż słowa te napisał Bocheński w 1976 roku odnośnie zupełnie innych tekstów Malgi Kubiak (chyba chodzi o jej wiersze), na 26 lat przed napisaniem OMS. Trudno mi uwierzyć, by wciąż żyjący Bocheński (ma dziś 95 lat), mógł o tej książce napisać podobne słowa. Ale… czego się nie robi dla reklamy…

OMS to książka nie dla grzecznych dzieci, nie dla językowych purystów, nawet nie dla poszukujących taniej podniety (chociaż może nie takiej taniej – grubaśna książka kosztuje niemal 200 koron). To ”literacki underground”, w którym dzisiaj niemal 72-letnia Malga Kubiak, otwiera się przed polskim czytelnikiem. W przenośni i dosłownie (vide zdjęcia).

Tadeusz Nowakowski

Malga Kubiak: One Man Show. The Ego Trip, Stockholm 2021, s.1140

Lämna ett svar