Niedawno odszedł od nas utalentowany tłumacz Anders Bodegård. Znane są nam głównie jego tłumaczenia z polskiego na szwedzki. Tłumaczył miedzy innymi Szymborską i w dużej mierze to jego zasługa, że została noblistką.
Tak pięknie przetłumaczył jej wiersz o kocie. Miał nieco ułatwioną sprawę, ponieważ wiersz nie ma rymów. Tłumacząc ”Lokomotywę” Tuwima musiał borykać się z rymami. Znam ten wiersz na pamięć. Kiedy ostatnio powtarzałam go sobie w myśli, przypomniała mi się pewna anegdotka mająca miejsce w Juracie. W książce ”Moja Jurata” opisałam moje liczne jurackie wakacje. Niewielki, parterowy, typowy dla Juraty domek, był własnością babci mojej serdecznej przyjaciółki i imienniczki. Dysponowała małą sypialnią, werandą i toaletą. Resztę, duży pokój z kominkiem, dodatkową sypialnię, kuchnię i łazienkę objęła przymusowo dokwaterowana sublokatorka. Takie były powojenne przepisy.
Kiedy ja i moje rówieśniczki byłyśmy na studiach spędzałyśmy tam czasem wakacje bez nadzoru dorosłych. Wtedy sypiałyśmy w małym pokoiku we trójkę: Teresa, ja i szkolna koleżanka Bambi. Pewnego razu urządziłyśmy tam sobie poobiednią siestę. Bambi zajęła moje łóżko wraz z nieoficjalnym kochasiem. Teresa leżała na swoim posłaniu w towarzystwie przygodnego adoratora, a mnie pozostało łóżko Bambiego wraz z Jasiem gitarzystą, z którym wiązała mnie wyłącznie przyjaźń.
Jeżeli miały miejsce jakieś niewinne pieszczoty, odbywały się one bezgłośnie. I nagle adorator Teresy ogłosił teatralnym szeptem: ”Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha”. Był to wszystkim znany cytat z ”Lokomotywy”. Wybuchneliśmy śmiechem. Delikatna mgiełka romantyzmu bezpowrotnie się rozwiała.
Teresa Urban
Foto: Autorstwa Diego Delso, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=26550433
Biedny Anders, na co mu przyszło…
Jego genialne tłumaczenia jako pretekst do prezentacji puchnącego ego autorki baraszkującej z Jasiem gitarzystą w Juracie… A zaczęło się jak wspomnienie o nim – wielkim tłumaczu.
Na szczęście Anders znał też i rozumiał doskonale Gombrowicza. ”Transatlantyk” w jego tłumaczeniu to arcydzieło. Rzecz, co prawda nie dzieje się w Juracie ani na emigracji w Sztokholmie, ale coś jest na rzeczy.