Poezja bez skazy

Jest w tej poezji coś z Rafała Wojaczka, coś z Edwarda Stachury. I pod względem kompozycji i nastroju. A przede wszystkim w wyczuleniu na otaczający nas świat.

Na nową książkę mieszkającego w Kungsbacka na południu Szwecji Romana Zasowskiego czekałem od dawna. Myślałem, że będzie to proza, od dawna zapowiada książka „Jego Wysokość Sprzątacz”. Autor nie ukrywał, że zmagał się z tą książką całe lata. Pisał do mnie jeszcze w zeszłym roku: Moja książka leży nieskończona i wydaje mi się, że tak zostanie. Chcę napisać tę rzecz od nowa, bo poszedłem w złą stronę, nie byłem gotowy na konfrontację z sobą i chyba stąd moja niemoc. Zacząłem coś dla przyjemności pisania i chciałbym żeby tak mi to szło, straszliwie umęczyłem się przy Sprzątaczu, nie chcę do tego wracać. Więc zamiast prozy mamy kolejny tomik poetycki – niewielki, ale wymowny dla twórczości Zasowskiego.

„Skaza pępka” utrzymana jest w podobnym tonie, jak wydany wcześniej w Wydawnictwie Polonica „Nożyk do awokado”, o którym jeden z recenzentów pisał: poezja otwierająca codzienność, żeby dotrzeć do tajemnicy naszego bytu. Czyta się te krótkie wiersze z uczuciem wnikającej w nas przyjemności zabawy słowem, lekko uśmiechając się gdy dotrze do nas refleksyjność tych wierszy. Nie ma w nich nic z poetyckiego zadęcia, wymuszonych metafor. Nie ma też ekshibicjonistycznych wiwisekcji własnej duszy. Zasowski z rozwagą i niezwykle przemyślanie operuje każdym słowem. I każde słowo ma do spełnienia w tych wierszach swoją rolę. To – jak ktoś kiedyś sformułował – poezja świadoma siebie.

W dzisiejszym pragmatycznym świecie, w którym humanizm przegrywa na polu kultury pisanej z kulturą obrazu, poezja odbierana jest jako swego rodzaju anachronizm. A przecież, często w odróżnieniu od prozy – to właśnie jej piękno, mądrość, skondensowanie i estetyka słowa, powinny do nas przemawiać silniej. Poeta Roman Zasowski odnajduje się w tym wspaniale.

Tadeusz Nowakowski

Roman Zasowski: Skaza pępka. Polonica, Sztokholm 2017, s. 40

Lämna ett svar