Sceny z życia nieznanego malarza

Wspaniale opisane, w bardzo ładnym polskim języku, życie młodego człowieka z Podhala i jego zdobywanie  świata! Wyjazd z Polski i dość miękkie lądowanie na zachodzie. Wzloty i upadki! Przygody, dziwne i dramatyczne zdarzenia prawie we wszystkich częściach świata! Praca, praca i przygody ciekawego życia artysty malarza! Tęsknota za rodzicami i rodzinną wsią, przyjaciółmi, kościołem i znajomym księdzem! To tylko część epizodów i przygód z życia artysty malarza Mieszko Tyszkiewicza, w jego premierowej książce pt: ”Mieszko – Sceny z życia nieznanego artysty” (tytuł roboczy).

Opuścił Polskę  by szukać da Vinci ducha! Zdobywać ostrogi i zaistnieć jako artysta! Z nienasyconą ciekawością do nowego świata, nazbierał mnóstwo przygód. Obiecał sobie pootwierać bramy – sezamy wytrychem, pędzlem, ołówkiem i węglem. Na ulicach, bazarach w hotelach czy na statkach pasażerskich, sprzedawał to co umiał i kochał najbardziej! Malował portrety, karykatury, krótkie szkice zaułków, ulic i ludzi!

Mieszko robił wszystko, by bronić się przed zniewoleniem pracy za biurkiem, sprzątaniem czy przerzucaniem szuflą z pustego w pełne! Początkowe emigracyjne rozterki, to pierwsza i dramatyczna tęsknota za rodzicami, za kochaną, rodzinną miejscowością! Ale postawił na jedną kartę i wygrał… Ale czy aby na pewno? Los płata figle. Autor sam zadaje sobie dużo pytań, na które nie łatwo odpowiedzieć, być może bojąc się konsekwencji z oczekiwanej odpowiedzi. Dramatycznych chwil w jego życiu, też nie było mało. W jednym z opisów o ciężkiej chorobie jego córeczki i walce o jej przeżycie, powątpiewa w pomoc z nieba. Razem z żoną przechodzą gehennę ratując kochaną córkę. Królestwo Szwecji wysyła córkę do Belgii na specjalne leczenie. Mieszko, jak sam opowiada, odzyskał wiarę, ale nie do końca. Gorzkie doświadczenia. Ale Artysta jest optymistą i entuzjastą wolnego życia. To człowiek renesansu, umie powiązać swoje artystyczne credo z szerokim, socjalnym życiem. Swego rodzaju friherre!

Szybko odnalazł się  na ulicach Europy malując portrety, odnawiając zabytki! Życie niełatwe, ale jednocześnie bogate finansowo! Ludzie kochają portrety i karykatury a w tych Mieszko jest mistrzem! Z kieszeniami wypchanymi „dutkami” wędruje po świecie, gdzie każdy dzień i godzina to można rzec nowa przygoda! Nie zawsze przyjemna w zakończeniu, ale Mieszko jest mocno pozytywnie nastawiony do świata i do otaczających go ludzi. Poprzez swoją pracę i przyjemny, przyjazny stosunek do bliźnich, wzbudza zaufanie. Wszędzie gdzie ląduje, chce budować swoje życie od nowa z różnymi towarzyszkami życia. Ostatnią częścią jego zamierzeń – prawie udanych, było gniazdko na Gran Canaria… Niestety, Mieszko jak Kolumb, musi dać satysfakcję swojej ciekawości. To toruje mu drogę i możliwości do szerszej ekspansji świata. Czytając jego opowiadanie – życiorys albo raport jego życia, odnosi się wrażenie że baron Munhausen, mógłby mu pozazdrościć przygód z kobietami i Mieszka wojaży! Od Stanów Zjednoczonych przez Grecję, Hiszpanię, Portugalię, Anglię by wreszcie zakotwiczyć, zresztą ku swemu niezbyt wielkiemu zadowoleniu, w Królestwie Szwecji.

Wyjątki z książki:

 …”Każdy ma jednak swoją własną interpretację rzeczywistości i moja była taka, że Kościół i religia zakazują kilku kluczowych dla życia rzeczy, bez których kontynuacja życia jest niemożliwa a co najmniej niezwykle trudna i sam Bóg nie popiera tego, co mówi Kościół, bo Bóg to miłość i życie a nie zakazy i kary. To tak, jakby zakazać wodzie być wodą, albo kurze być kurą, albo kazać rybie być skałą. Pewnie technicznie można, ale po co?””

………………..

…”Jednak rzuciłem się odważnie w tą rzeczywistość którą proponował Kościół, nie wierząc w nią nawet do końca, będąc świadomym, że jest to albo infantylne i prymitywne albo Kościół zataja większość wiedzy. Miałem kilku kolegów księży albo takich, którzy w popłochu uciekli z tej organizacji kiedy zobaczyli ją od podszewki, co dopiero teraz nieśmiało pokazują filmy takie jak “Kler” i jest to niewiele, co pokazują. Jednak nie wiadomo dlaczego postanowiłem to wykonać w praktyce. Dla eksperymentu? Zawsze wszystko bylo dla mnie w życiu dziecinnie proste i te zdawałoby się trudne rzeczy też poszły mi jak z płatka. Jednak wiedziałem, że prowadzą do mojego upadku i do upadku całego świata, jeśli wszyscy by się do nich jednomyślnie zastosowali… „

…………………….

…”Po kilku latach podróże się zakończyły dość tragicznie w Sztokholmie. Wpadliśmy tu po prostu na mieliznę. Nigdy nie chcieliśmy tu zostać dłużej niż dwa tyg. Zostaliśmy zaproszeni w końcu na połowy łososia przez Stefana i Darię do ich willi. Pierwsza noc przeżyliśmy jak jeden z największych koszmarów życia, bo w piwnicy w Sundbyberg tuż koło lotniska Bromma czuliśmy w absolutnej ciemności, że nigdy nie powinniśmy tu przyjechać. Trzęśliśmy się z zimna po 6 miesięcznym pobycie na Gran Canaria. Byliśmy jak ryby wyciągnięte z wody na rzeź. Stawaliśmy się coraz bardziej bezbronni w miarę jak ubywało pieniędzy. Wszystko było szare i brzydkie. Ludzie wyglądali jak ze średniowiecza i byli zimni i niekontaktowi. Architektura była brzydka, brudna i przypominała tą prymitywną z czasów PRL-u. Deptaki nie były z malowanej eleganckiej, czystej ceramiki, jak w Hiszpanii tylko z betonowych popękanych kwadratowych tępych, matowych porowatych płytek. Masakra! Cała radość życia została na naszej rajskiej wyspie w kontenerze, gdzie musieliśmy wyrzucić prawie wszystkie rzeczy przed lotem samolotem Lufthansy. Szczegóły wielu zdarzeń znajdą się pewnie w innych rozdziałach ale tu kontynuuje spowiedź.”  

„Objechaliśmy razem całą Europę, uciekając przed skazaniem spowodowanym wybuchem elektrowni w Czarnobylu, szukając najdalszego miejsca do założenia nowego domu. Taki był cel podróży. Wszystko było łatwo finansowane przeze mnie poprzez malowanie portretów na ulicach wielu miast. Było naprawdę wspaniale i ciekawie, ale ten ideał tracił bardzo dużo właśnie przez brak seksu, który jest naturalną formą podkreślenia, że coś nam się bardzo podoba. Po czwartym roku życia, kiedy moja niańka nauczyła mnie podstaw sexu, absolutnie nie kojarzyłem go z dziewczynami, z płodzeniem dzieci i tym z czym kojarzy się dorosłym. Był dla mnie porostu wyrazem największej radości. A tu z moją dziewczyną było tyle powodów do takich reakcji i zawsze kiedy to powinno nastąpić, to nagle włączał się smutny religijny tekst…”

………………………………

Mieszko malował i wystawiał, był i jest czynnym artystą. Sprawy pracy, zamieszkania i dramat z chorobą córeczki autora, coraz bardziej ciążył na jego socjalnym i zawodowym życiu.  By zyskać jakiś psychiczny balans, siadł do maszyny i zaczął pisać o sobie i swoim życiu. Zaczął pisać bardzo wcześnie, przerywał, wracał pamięcią i wreszcie…. najważniejsze skończone! Książka jest już prawie gotowa do druku.

Chcę podkreślić, że pisana jest pięknym polskim językiem. Kiedyś przy winie, Mieszko powiedział do mnie: „wiesz Ted, ja pisałem to na raty… ja to musiałem napisać! Dla mojej córki, dla moich rodziców! Ale nie raz, jak niebo było niebieskie i bezchmurne, wiesz Ted, takie zakopiańskie, roziskrzone, to nie mogłem się powstrzymać! Ted, wtedy łzy spływały mi z oczu jak woda w Starym Bystrym…”. Czy Mieszko znalazł swoje „złote runo” swoją „ostoję – arkę”… da Vinci expiravit? Dowiemy się w niedługim czasie, czytając niezwykle ciekawy i fascynujący, bogaty w przygody życiorys – raport, o życiu artysty malarza Mieszko Tyszkiewicza, który żyje wśród nas i jest zawsze nas na wyciągnięcie ręki.

TedTrela

Mieszko Tyszkiewicz: MIESZKO – Sceny z życia nieznanego malarza. s. 230

En reaktion på ”Sceny z życia nieznanego malarza

Lämna ett svar till Von Schedvin Daniela Avbryt svar