Bertolt Brecht postawił, do dziś nieodpowiedziane pytanie natury filozoficzno-literackiej – Co się dzieje z dziurą, gdy kończy się ser?
Kto nie został ochrzczony wodą (święconą oczywiście), nie może domagać się życia wiecznego. Syn Boży zamienił wodę w wino. Rzymianie twierdzili, że prawda tkwi w drugim, ale pierwsze znacznie lepsze dla zdrowia.
Woda, woda. Grecy, choć otoczeni wodą, nie chcą płacić podatku za przydomowe baseny. Perski król Kserkses biczował wodę, każąc ją za porażkę odniesioną w walce z Grekami. Allah w 25 surze mówi: Pozwoliliśmy wszelkiemu życiu wyjść z wody. Człowiek pije wodę, bo musi by przeżyć, ale używa jej również (prawie każdy) po to, aby nie śmierdzieć. W C Fields odmówił picia wody, kiedy uświadomił sobie, że ryby odbywają w niej stosunki płciowe.
Wielu badaczy ostrzega, że w naturalnej formie, już za kilkadziesiąt lat, woda będzie towarem wysokiej reglamentacji. Gdy stopnieją polarne pra-lody i do mórz spłyną lodowce, być może będziemy zmuszeni szukać nowych źródełek w kosmosie.
Paryżanie są przerażeni wynikami analiz wody, jaką oferują im ich krany. Co w gruncie rzeczy, biorąc pod uwagę ich wiekowe zamiłowanie do picia czegoś znacznie weselszego niż woda, trochę dziwi. Z innych i mniej wesołych stolic dobiegają informacje o tak wysokim nawapnieniu wody, że długość życia bojlerów i maszyn do zmywania naczyń (nie mówiąc już o nerkach mieszkańców) liczy się w miesiące.
Czego by nie powiedzieć, woda jest najistotniejszym produktem wilgotnej branży tej ziemi, i pewną ulgę w nabrzmiewającym kryzysie daje świadomość, że już w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku niejaki Tintin, w książce „Księżyc tam i z powrotem” poinformował, że na księżycu jest woda. Damy radę!
Podobnie, choć troszkę inaczej i mniej dramatycznie, rzecz się ma z bliznami. Blizny pokazują niezbicie, kim jesteś i jakie podjąłeś ryzyka, aby nie tylko zachować życie, ale i mieć na nie.
Blizny, autografy losu. Prawdziwy, a nie tylko wydumany tatuaż przeznaczony ku kokietowaniu otoczenia, szczególnie płci pięknej (dziś już również vice versa). Jakby nie było, między nami kokietami mówiąc, posiadanie wyrazistych blizn daje dogodny pretekst do odtańczenia walca na temat pełnego przygód i dramatycznego życia. Pokaż mi swoje blizny! Rzekła pewna dama. A ty pokaż tatuaże! Rzekł pewien pan. Oboje zaspokoili swoją (damy radę!) ciekawość.
Niełatwo kategoryzować samego siebie, ale jeszcze trudniej być kategoryzowany przez innych, ale tak funkcjonuje ludzki mózg. Pozytywne fakty bagatelizujemy, negatywne wybijamy, co odbija się na komunikacji i dobitnie na języku.
Z chwilą, gdy wymienia się kogoś personalnie, z imienia i nazwiska, z reguły zajmuje również stanowisko, często krytyczne i nierzadko będące później zarzewiem niejednego konfliktu. Magazyn słów, jakimi określamy innych ludzi, jest bardzo „naładowany”, stale w dynamicznym ruchu, i wypełniony – najczęściej minusową, energią. Niepokojące, że sortujemy swoje otoczenie w taki sposób, tym bardziej, że otoczenie identycznie sortuje nas! Zastanawia, że słowa odbierane dyskryminująco i poniżające, jak: murzyn, cygan, żyd, tracą negatywną wymowę z chwilą, gdy się je zastąpi przez: afro-amerykanin, rom, izraelita. „Legia Żydy!” traci sens, gdy brzmi „Legia Izraelity!”. Co znaczy „Nie romuj?”? Co „afro-amerykaninek Bambo?”.
Dziennikarze, pisarze, poeci, politycy, wszyscy, którzy zabierający głos publicznie, powinni mieć wyjątkowo wyczulony organ poczucia odpowiedzialności za język. Za jego brutalizowanie, za bezrozumne używanie słów, szczególnie tych, które niosą negatywne asocjacje.
Publicznie wypowiedziane (telewizja, prasa, radio), i personalnie skierowane słowo – kłamiesz, nie pociąga dziś za sobą żadnych konsekwencji. Spływa jak woda po kaczce! Cóż, inne czasy. Za – Kłamiesz!, kowboj sięgał po colta, gentleman policzkował, facet z charakterem prał po pysku.
Gdzieś po drodze zaginęło, i nikt już dziś nawet nie szuka, ważnego słowa – respekt. Podobnie jak i serowych dziur.
Andrzej Szmilichowski