Zatrzymać choć na chwilę. Refleksje po przeczytaniu wierszy Jolanty Szutkiewicz

Czasie, przemijasz tak szybko – skarży się Jolanta Szutkiewicz w swoim tomiku wydanym po szwedzku. Trzymam w ręku ten zbiór wierszy pięknie wydany przez Wydawnictwo Polonica.

Już sama okładka zachęca do czytania. Dwa światy, dzień i noc. Gdzieś nad wodą i błękitnym (szwedzkim) niebem siedzi pod pełnym liści drzewem kobieta ubrana w zieloną sukienkę (domyślam się, że to młoda Jolanta). Druga część obrazu to noc rozświetlona rojem gwiazd Drogi mlecznej. Drzewo już bez liści, pod nim ukryta w cieniu kobieta. Nie widać koloru jej sukienki. Można się domyśleć, że jest to alegoria nieubłaganego upływu czasu.
Wiersze Jolanty Szutkiewicz są bardzo osobiste, nawiązują do różnych okresów jej życia. Najdawniejsze są pisane po polsku i później tłumaczone przez autorkę na szwedzki, natomiast współczesne pisała już od razu po szwedzku. Świadczy to o jej opanowaniu języka i jego niuansów. Trudne jest tłumaczenie prozy na obcy język, a co dopiero mówić o poezji z jej specyfiką, idiomami, skrótami myślowymi.

Poetka jest polonistką po uniwersyteckich studiach. Jej wiersze, te które powstawały w języku polskim, wyraźnie pokazują zdolność autorki do syntezy, która tak potrzebna jest w poezji. Jak mówił jeszcze Wirgiliusz: ”Sztuką jest napisanie wiersza, który małą ilością słów jest w stanie powiedzieć tak wiele”.

Ta umiejętność była atutem w pisaniu po szwedzku, który jak się powszechnie uważa, jest przecież językiem pragmatyków. Zdawałoby się oszczędny w porównania, prosty (choć to niezupełna prawda, a dowód naszego niezbyt głębokiego opanowania języka). Ukończenie uniwersyteckiego kursu pisania w Skrivakademin vid Stockholms Södra na pewno ułatwiło poetce znaleźć swoją odrębność i własny styl.

Czasie zatrzymaj się na chwilę – prosi autorka, bo chce powrócić do okresów swojej młodości. Wspomina kochaną babcię i jej ogród. Pisze list na Dzień Matki, opowiada o podróżach, zafascynowaniu Koloseum, o pięknie szwedzkiej ziemi, a także o okolicznościach opuszczenia Polski i o tym, jak Szwecja przywitała jej rodzinę. Tomik jest wyrazem podziękowania dla społeczeństwa tego kraju, które pozwoliło uchodźcom odnaleźć tu drugą Ojczyznę.

Wzruszający jest wiersz Modlitwa do Boga. Autorka dziękuje w nim za spełnienie jej życzeń i prosi, by Bóg pozwolił zachować marzenia.

Wierszem o polskim tytule W piaskach pustyni przywołuje najszczęśliwsze chwile spędzona z mężem w Iraku. Mój Świat to kolejny wzruszający wiersz. Poetka opowiada, jak runął jej świat i rozsypał się w tysiące kawałków, niczym rozbite lustro. Odeszły marzenia, odeszła miłość, nadzieja. Data powstania tego wiersza przypomina, że pisze o chorobie męża. Wprawdzie zmarł rok później, ale już wtedy było wiadome, że koniec jest bliski.
Przejmujący jest też opis rewizji w jej polskim domu. Czytając słyszy się chrzęst odsuwanych szuflad, przesuwanych mebli, czuje narastający lęk. Ten wiersz wiernie oddaje rzeczywistość przeszukiwania domu działacza Solidarności.

Ett smultronställe (idiom szwedzki oznaczający “ukochane miejsce”, niesłusznie tłumaczony dla potrzeb filmu jako Tam, gdzie rosną poziomki) – jest epicką opowieścią pisaną wierszem. W dziesięciu odsłonach poetka mówi, jaką drogę przebyli wygnańcy z polskiej ziemi. Jak przyjęła ich nowa ojczyzna i jak się w niej zaadoptowali. Jest historią, którą napisało życie. W piątej części poetka stawia pytanie: Kim ja teraz jestem?

Ona, która miała w kraju interesującą pracę, osiągnięcia, pozycję, tu jest nikim. Mur stoi między nami i tym nowym społeczeństwem. Ja nie rozumiem ich, oni mnie nie rozumieją. Powracające pytanie, co będzie dalej ze mną, co z nami? Skąd my to znamy? Niemal wszyscy przeszliśmy przez ten etap. Dobrze się stało, że cykl napisany po szwedzku pozwala naszym szwedzkim przyjaciołom zrozumieć, jakie rozterki przeżywali imigranci.
Tymczasem czas płynie szybko. Poetka już ma za sobą okres porównywań, takich jak na przykład: niebo w Szwecji jest takie samo jak w Polsce, choć jaśniejsze w lecie.

Następuje pierwsza po latach wizyta w Polsce. A po niej… pełen ambiwalencji powrót z kraju rodzinnego do swojego pięknego domu w nowej ojczyźnie, gdzie ogród czeka na nich, a szwedzcy sąsiedzi witają ich z uśmiechem.
Dorośleją dzieci, mają już swoje szwedzkie potomstwo, które ma małe – duże, dziecięce problemy, jak ten z usychającym hibiskusem. Jolanta Szutkiewicz opisuje dnie zagonione, jednakowe. Praca, dom, dom praca, ciągle tą samą drogą nie zauważając, że wiosenne kwiaty już przekwitły, że zielenieje drzewo, i że później traci liście. Dom, praca, praca, dom. Czekanie na odwiedziny dzieci, już dorosłych, mających swoje problemy, swoją interesującą pracę. Im czas nie dłuży się tak, jak czekającej matce, która pyta, czy to błąd wynikający z jej oceny czasu?

Rzeczy codzienne poruszane w wierszach Jolanty Szutkiewicz stają się nam bliskie. Dlatego, choć pisane po szwedzku, wzruszają polskiego czytelnika. Warto ten tomik przeczytać i zastanowić się nad czasem, który nie chce zatrzymać się choć na chwilę.

Anna Wïśniewska

Jolanta Szutkiewicz ”Tiden du går så fort”, Wydawnictwo Polonica, Stockholm 2023, s. 76

 

Lämna ett svar