Czeski film

W szwedzkiej prasie ukazują się teksty sugerujące, że należałoby zastanowić się nad ustawą zabraniającą dyskryminacji osób wcześniej urodzonych (co absolutnie nie znaczy starszych!). Mogę się z tym zgodzić: kto ma ochotę być dyskryminowany?

1.

W kraju ojczystym temat ów istnieje od czasów transformacji, ale na porządek dzienny obrad Sejmu nikt przy zdrowych zmysłach tego nie wprowadzi, pomimo, że wielu posłów do tej granicy się zbliża. Ale wychowanym na haśle: Protelariusze wszystkich krajów łączcie się! po prostu nie wypada (a przyzwyczajenia myślowe zabraniają) konstytuować priorytety klasowo-socjalne!

Tu pozwolę sobie na dygresje a’propos wspomnianego, i trzeba przyznać, nośnego hasła. Przypomniało mi bowiem kilka zabawnych skojarzeń językowych. Jak większości starszym nieco rodakom wiadomo z autopsji, żartowywaliśmy sobie, jak się tylko przydarzyła okazja, z braci Czechów. Na przykład: „Czeski film” oznaczało, że nikt nic nie rozumie! Inny przykład (już nie pamiętam dokładnie, ale zdaje się chodziło o czeskie trojaczki) brzmiał: „Trzy pepiczki z jednej ….”. Lub choćby autentyczna plansza z czeskiej telewizji, która często się ukazywała na malutkim czarno-białym ekranie umieszczonym centralnie w ogromnym „meblu” w czasie transmisji hokejowych mistrzostw świata z Pragi: „Porucha je mimo uzeni”, co oznaczało w „normalnym” słowiańskim języku, że zakłócenia mają miejsce poza granicami Czechosłowacji (pewnie kłamali uwalniając się tym sposobem od odpowiedzialności). Znane jest również, może nie powszechnie, radykalnie różne znaczenie w języku czeskim i w języku polskim słowa „szukać”. Dodam jeszcze, że „czerstwy chleb” to u Czechów chleb nadzwyczaj świeży, co się w języku polskim zachowało w jednym tylko przypadku, mianowicie „czerstwy staruszek”.

We wczesnej młodości byłem święcie przekonany, że sławne „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się!”, brzmi po czesku „Hołodupki hop do kupki!”. Dopiero tu w Sztokholmie, znajomy Czech, Paweł – jednocześnie mój pracodawca, który zapewniał że jest z Pragi, a nie był, tylko się podszywał – oświecił mnie, że po czesku to brzmi: „Proletarzy szeckich stran spojte se!”. I znowu (jak zwykle!) drodzy Państwo wyszła zgrywa z socjalizmu, bo w naszym języku „spoić się”, oznacza raczej co innego (i weselszego rzekłbym). Z tym, że po chwili zastanowienia, można by się doszukać szerszego, skierowanego do proletariatu posłania.

Wracając do meritum napiszę z niejakim smutkiem (gdyby przypadkiem ktoś z poprzednich zdań nie zdobył wymaganej wiedzy to, podkreślam, że teoretycznie tylko się smucę!), że powszechnie znane są sygnały, które zaczynają dawać o sobie znać „wchodzącym w wiek”, czy sobie tego życzą czy nie. Otóż w zauważalny wyraźnie sposób przestają być „człowiekiem” dla młodych dam. Z jednej strony nie jest to aż tak bardzo dokuczliwe, bowiem nie wszyscy na szczęście czują obowiązek chodzenia po świecie ze stygmatem alfa-samca, ale, z drugiej, umówmy się – nic przyjemnego czuć się wrośnięty w tapetę! Młode szwedzkie damy mówią o takich jegomościach najczęściej: „Söt farbror!” a to już – pozwólcie sobie stare ale jare pryki powiedzieć – ostatni gwóźdź do trumny! Poniżej pozostaje już tylko laska, berecik na łysinie, i powolne spacery w cieniu.

Szczęściem w nieszczęściu, że „nie w pełni młodzi panowie” tracą powoli słuch i wzrok, więc mogą spokojnie udawać, że tego typu bolesna dyskryminacja ich nie dotyczy.

2.

Tak tylko gwoli informacji. W Szwecji, dziewięciomilionowym, więc w porównaniu z Polską, malutkim kraju, papierosy zabijają 6.500 obywateli rocznie. Dodajmy, że odbierają im również około 10 lat życia. Popularnością cieszy się także „snus” (porcja tabaki ukrywana pod górną wargą), który używają głównie ale nie tylko, czynni sportowcy. Podobnie jak w przypadku pa-pierosów zażywanie „snusu” powoduje różne formy raka. Ale żyjemy w wolnym kraju, więc wybór „terminu zejścia” każdy ma we własnych rękach! Voile!

3.

Terror seksualny wśród pastorów? Tak, z tym, że w ramach usankcjonowanych naturą i tradycją dwóch płci, a nie jak na przykład wśród… Sztokholmska prasa doniosła, iż pewna dama, kandydatka na pastora (pastorkę?), zastała na krześle które zwykła zajmować karteczkę z wypisanym słowem „ollad” (zainteresowanych, a nie znających języka szwedzkiego Czytelników, odsyłam do słownika, jak się zaglądnie to się zapamięta). Odkładając na bok „chamstwo!”, „brak kultury!”, „nie kalać!” i tak dalej, patetyczne to i dziecinne zarazem.

Andrzej Szmilichowski

Tekst publikowany był w Nowej Gazecie Polskiej w 2007 roku

Lämna ett svar