Telefony

W młodości przez pierwsze 15 lat żyłam bez telefonu. Nikt w naszej kamienicy nie miał aparatu. Najbliższy telefon znajdował się w sąsiednim domu u wujostwa mojej przyjaciółki. Wujkowi, jako lekarzowi wojskowemu, przysługiwał aparat. Do dziś pamiętam ten numer. Czasem śniło mi się, że otwieram szafę, a na półce stoi telefon. Ne mam pojęcia, jak wzywało się wtedy lekarza czy pogotowie. Może korzystało się z aparatu w budce telefonicznej? Własny aparat zainstalowano nam dopiero kiedy stałam się licealistką. Niewątpliwie ułatwiło to nam kontakty międzyludzkie.

W Szwecji. mieszkając początkowo w wynajętych przy rodzinie pokojach. korzystaliśmy okazjonalnie z telefonu gospodarzy. Dopiero we własnym mieszkaniu mieliśmy telefon, ale formalnie nie należał do nas. Zdobił go napis „własność urzędu państwowego”. Jeden aparat był konwencjonalny z podnoszoną słuchawka i tarczą do wykręcania, a drugi to kobra. Mimo usilnych prób już nigdy nie wymyślono doskonalszego kształtu. Kobrę ujrzałam po raz pierwszy jeszcze w Warszawie u wziętego fryzjera-artysty.

Posiadaczy telefonów winien obowiązywać pewien kod przy obsłudze, telefoniczny savoir vivre. Telefon nigdy nie powinien być ważniejszy niż osoba z krwi i kości. Gdy rozmawiamy z takową prywatnie lub służbowo i podczas rozmowy zadzwoni telefon nie należy priorytetować dzwoniącego. Zignorowanie sygnałów przeszkadza w rozmowie więc najprościej należy podnieść słuchawkę i krótko wyjaśnić, że jesteśmy zajęci i zadzwonimy później. Niestety często rozmowa się przedłuża, a nasz drugi, rzeczywisty rozmówca czuje się pominięty jako mniej ważny.

Telefony stacjonarne nie pozostały przy swej dawnej formie i funkcji. Tarczę zastąpiono klawiszami, a sygnał „zajęte” zrozumiały w każdym języku, przejęła automatyczna sekretarka informująca, że abonent nie jest dostępny. Jeżeli abonament telefoniczny posiada funkcję nagrywania, można zostawić wiadomość. Jeśli nie rozumie się szwedzkiego, informacje automatycznej sekretarki niewiele wyjaśnią. Ale każdy komentarz automatycznej sekretarki liczy się jako rozmowa zasilająca finanse operatora telekomunikacyjnego.

Telefony stacjonarne są obecnie przeżytkiem. Teraz nastała era telefonów komórkowych, ogarniająca może nie cały świat, ale większość jego mieszkańców. Mimo, iż jest to kosztowna inwestycja, niemal wszyscy mają komórki, od cyganki żebrzącej pod sklepem do ciemnoskórego mieszkańca zapóźnionego kraju w Afryce.

Brak mi kompetencji aby szczegółowo opisywać komórki, ale z tego co wiem są to tak zwane smartfony czyli przenośne multimedialne aparaty łączące w sobie funkcje telefonu komórkowego i przenośnego komputera. Łatwiej wymienić funkcje, których nie posiada, na przykład odnoszenia ubrania do pralni czy strzyżenia trawy, niż dostępne usługi smartfonu.

Podstawowe funkcje komórki to dzwonienie i przyjmowanie rozmów. Poza tym daje ona dostęp do Internetu, jest kalendarzem i zegarem, można nią płacić rachunki, GPS (global positioning system) nawiguje nas po nieznanych drogach, a SMS-y (short message service) są tańsze niż rozmowy. Mój brat często polemizuje z przewodniczką GPS. „Nie będę skręcał w lewo tylko w prawo, bo znam drogę na skróty” – potrafi powiedzieć i ma rację. GPS nie jest niezawodne. Krążą opowiastki – nie wiadomo czy prawdziwe – że ktoś zaufał GPSowi i wjechał w jezioro zamiast dotrzeć tam gdzie chciał.

Smartfonem można fotografować. Jest to jedna z ważniejszych jego funkcji. Wszystkich ogarnął szal. Bombardują rodziny i przyjaciół zdjęciami z urlopów. Podobno jeden obraz jest wart więcej niż tysiąc słów. Może to i prawda, ale czy to znaczy, że niepotrzebna jest nam literatura? Czy Proust, Hemingway i Tołstoj wraz z wieloma noblistami i laureatami Pulitzera są przeżytkiem? Słowo zastępuje obrazek. Powracamy do języka obrazkowego. Wyrażamy smutek zasmuconym emojiem, radość śmiejącym się emojiem, nadzieję skrzyżowanymi palcami, a miłe słowo zastępujemy serduszkiem. Młoda generacja będzie miała trudności z formułowaniem myśli zarówno ustnie jak i na piśmie. Tworzenie tekstu to gigantyczna układanka, pussel, polegająca na mozolnym poszukiwaniu odpowiednich słów, które wypełnią puste miejsca.

Fotografowanie własnej twarzy, tzw selfie, to nowa pasja. Trudno ją wytłumaczyć, może jest to objaw przerośniętego egocentryzmu. Komunikacja telefoniczna jest czasem atrakcyjniejsza niż konwencjonalna rozmowa. Byłam świadkiem scenki, w której odbywano partnerską rozmowę telefoniczną siedząc na przeciwko siebie, przy tym samym stoliku.

Instytucje oszczędzają redukując ilość pracowników i zastępują ich automatem. Obecnie, aby dodzwonić się do urzędu czy lekarza, musimy według instrukcji automatu nacisnąć odpowiednie klawisze. Jeśli pokonamy tę przeszkodę czeka nas długie czekanie na połączenie. Niekiedy automat informuje „wiele osób teraz do nas dzwoni, jesteś, przykładowo, 150-ty w kolejce”. Nie zawsze mamy cierpliwość aby wisieć na słuchawce przez długi czas.

I na zakończenie jeszcze jedna refleksja. Dawniej Szwedzi byli cisi. Niemal szeptali do telefonu. Obecnie, mimo woli, zmuszeni jesteśmy do wysłuchiwania głośnych rozmów w metrze i autobusach. Są one na ogół niezrozumiałe, bo co drugi pasażer to imigrant. A Szwedzi próbują obcokrajowców przekrzyczeć, aby słyszeć i być słyszanym. Są jednak i tacy co w milczeniu wpatrują się w ekrany komórek w oczekiwaniu na objawienie.

W jednym z poprzednich felietonów wspomniałam o zdumieniu, jakie ogarniało mnie na widok przechodniów mówiących głośno sami do siebie. Ponieważ czasowo zbiegło się to z zamknięciem szpitali dla umysłowo chorych, sądziłam, że są to byli pacjenci uznani za bezpiecznych dla otoczenia. Myliłam się. Oni prowadzili rozmowy telefoniczne. Okazało się, że osoby te miały w uchu wtyczkę połączoną z komórką, a na przewodzie, na wysokości ust, umieszczony był mikrofon.

Teresa Urban

Lämna ett svar