W Dubaju, emiracie znanym ze spektakularnej architektury, są dwa gigantyczne akwaria. Jedno w galerii handlowej, a drugie w luksusowym hotelu. Akwarium w Dubai Mall wypełnia ponad 10 milionów litrów wody morskiej. Żyje w niej kilkaset gatunków stworzeń wodnych w doskonale odtworzonych systemach ekologicznych. Największe z nich to drapieżniki, rekiny i raje, inaczej płaszczki. Są także ośmiornice, meduzy, kraby, koniki morskie i niezliczona ilość tropikalnych ryb. Profesjonalni nurkowie w milionach litrów naturalnej wody morskiej dostarczają pożywienie setkom lokalnych gatunków zwierząt morskich pochodzących z Zatoki Arabskiej. Być może, tak jak to bywa w naturze, również małe, słabsze osobniki stają się i tu pokarmem dla drapieżników.
Kiedy zafascynowana oglądałam akwarium w Emiracie zastanawiałam się, czy istnieje ryzyko pęknięcia szyby pod naporem wody. Rzeczywistość potrafi przewyższyć i wyprzedzić wyobraźnię. Niedawno środki masowego przekazu doniosły o pęknięciu ogromnego, cylindrycznego akwarium w berlińskim Hotelu Radisson. Kilka osób zostało zranionych, a większość tropikalnych rybek przypłaciła życiem.
Pozwoliłam fantazji rozegrać katastrofę w wyobraźni.
Było południe i w galerii handlowej mrowiło się od turystów. Tu i ówdzie widziało się Arabów w tradycyjnych białych szatach. Gigantyczne akwarium stanowiło magnes dla turystów, z czego duży pożytek mieli właściciele sklepów. Po napatrzeniu się na morskie potwory turyści wyruszali na zakupy. Jedni odchodzili, na ich miejsce napływali nowi.
Nagle stało się coś, czego nikt w najdzikszej fantazji nie przewidział. Rozległ się dźwięk pękającego szkła i cała frontowa szyba akwarium rozpadła się na kawałki. Gigantyczne tsunami morskiej wody wraz z jego morską fauną runęło przez otwór. Skamieniałych w bezruchu, oniemiałych z przerażenia turystów, fala poniosła w dalsze regiony galerii. Trwało to parę sekund, potem zapadła złowieszcza cisza przerywana jękami poranionych odłamkami szkła, którzy pozostali w akwenie powstałym u stóp akwarium. Zszokowane ryby pływały bezładnie, a szare, obłe sylwetki rekinów niby łodzie podwodne, przemykały się szukając życiowej przestrzeni.
Ranni krwawili zabarwiając wodę na czerwono. Zainteresowało to rekiny. Ich instykt drapieżników był dotychczas uśpiony nadmiarem łatwo dostępnego pokarmu. Teraz zaostrzył się i rekiny ruszyły do ataku. Wybuchła panika wśród poranionych. Jeden z nich uchwycił przepływającą belkę i zasłonił się nią jak tarczą. Rekin zaatakował belkę i tak mocno wczepił się zębami w drewno, że zablokowana szczęka nie dała się uwolnić. Uratowało to życie ofierze.
Poziom wody w akwenie powoli się obniżał. Widocznie znalazła sobie nowy odpływ. Ryby trzepotały się na płyciźnie, a rekiny czołgały się po dnie.
Z oddali dały się słyszeć syreny ambulansów. Ale pomoc nie nadchodziła. Może nie było sposobu, aby dotrzeć na miejsce katastrofy, a może uznano, że jest to zbyt ryzykowne dla sanitariuszy.
Tu moja wyobraźnia przestała pracować. Oby katastrofa akwarium w Berlinie była jedyną tego rodzaju.
Teresa Urban